Zawsze miałam dziwną słabość do Japonii.
Zawsze, czyli od czasów serialu Oshin we wczesnych latach 80. :-) Pragnęłam mieć kimono, jeść pałeczkami i spać na podłodze. Kilka lektur ("Życie po japońsku" Janiny Rubach-Kuczewskiej i "Japoński wachlarz" Joanny Bator) zaspokoiło trochę moją ciekawość, a fascynacje wkrótce objęły inne obszary świata, ale nadal lubię haiku, origami, bento, i buddyzm zen :-)
A ostatnio polubiłam jeszcze furoshiki.
Dzięki Karolinie, która prowadzi sklep Furoshiki i promuję kulturę Japonii, dostałam do przetestowania jedną z chustek w rozmiarze L. A jako że chusty bardzo lubię (nosiło się Dziecko przez 3 lata, oj nosiło), to z zapałem rzuciłam się do wiązania. Co prawda w furoshiki dzieci się nie nosi (od tego są nosidła onbuhimo), ale pomieści wiele.
Moim ulubionym zastosowaniem i wiązaniem jest torba, która wygląda tak:
Niestety nie dorobiłam się własnego zdjęcia, więc posiłkuję się blogiem Furoshiki Club.
Chusto-torba jest naprawdę pojemna, wiąże się ją szybko, no i bajer - jest dwustronna - można pokombinować :-)
Furoshiki stosuje się także jako poszewki na poduszkę, ozdobne opakowania prezentu (w dodatku sama jest świetnym prezentem), pokrowiec, piknikowy obrus, fartuch, pareo, i co tam jeszcze wymyślimy. Polecam wszystkim.
Sposobów wiązania furoshiki jest wiele (jak widać poniżej).
Proste i praktyczne. Ech, ci Japończycy...
Rewelacyjne poplątanie ;) nie ograne tego pewnie ;) ale pomysł przedni ! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNiesamowite :D Nigdy nie słyszałam o tej chuście... Dzięki :)
OdpowiedzUsuńP.S. A może mogłabyś zlikwidować weryfikację obrazkową komentarzy? :D Trochę męcząca jest od kiedy blogger wprowdził jej nową wersję - teraz pisanie komentarzy zajmuje więcej czasu... Zwłaszcza, gdy trafi się obrazek który ciężko rozszyfrować i trzeba odświeżać i kombinować;)
Uwielbiam takie wielofunkcyjne rzeczy! W samą chustę oryginalną chwilowo zainwestować nie mogę, ale pokombinuję z kawałkiem bawełny :)
OdpowiedzUsuń