Światowy Dzień Wody, Godzina dla Ziemi, Sprzątanie Świata i dziesiątki innych ważnych dni w ekokalendarzu... Im jestem starsza, tym z mniejszym entuzjazmem pochodzę do wszelkich świąt, czy to religijnych, czy państwowych, czy ustanowionych przez organizacje pozarządowe choćby w najbardziej słusznej sprawie. Z wiekiem też bardziej do mnie przemawia argument, że pamiętać o lasach powinniśmy nie tylko podczas Święta Drzewa, a o Miłości nie tylko w Walentynki :-)
Ogólnie idea chwały-godna, wiadomo - takie daty mają nam przypominać o niektórych kwestiach, wywoływać dyskusję, zachęcać do działania. Jednego bardziej, drugiego mniej, trzeciego w ogóle.Ale forma też jest ważna.
I o ile przyklaskuję Manifie i jej corocznym postulatom, to goździkom i rajstopom dla każdej pracownicy już niekoniecznie. Podobnie z Godziną dla Ziemi (dzisiaj o 20.30), idea szczytna, ale sama akcja mnie tak nie rusza i nic nie zapowiada, że dołączę dziś do grona ludzi wyłączających światło. Wolę Studni posłuchać, a energię oszczędzać na co dzień.
Innym aspektem tego typu wydarzeń jest ich wzrastająca komercjalizacja i towarzyszące posunięcia medialno-marketingowe. Takie np. święta Bożego Narodzenia widoczne w marketach już w październiku. Albo Walentynki. Pewnie już tylko dla zakochanych uczniów ostatnich klas podstawówki czerwone serduszko wyprodukowane masowo w Chinach stanowi wyznanie miłości. Dla mnie kojarzy się z toksycznym odpadem, który co roku zalega na wysypiskach wraz z innymi gadżetami piszczącymi I love You, i jedyne uczucie, które mi towarzyszy w połowie lutego to irytacja...
Niestety podobnie dzieje się w przypadku wydarzeń o charakterze ekologicznym. Tu też wciska się komercha. Za wyjątkowo denną uważam tegoroczną kampanię WWF odnośnie Godziny Dla Ziemi. Włączenie w nią rzeszy pseudocelebrytów ("Jeśli 50 tysięcy osób przyłączy się do akcji, to Kasia Tusk wystylizuje się na pandę", "Jeśli 100 tys. osób, to Kora skosi trawę, a Kinga Rusin wejdzie w szpilkach na najwyższe piętro Pałacu Kultury" LOL ), którzy w swoim życiu codziennym niespecjalnie stosują zasady życia eko, no to hmm - żenada?
A co powiedzieć o firmach, które z racji Światowego Dnia Wody przysyłają mi na skrzynkę informacje prasowe o konieczności oszczędzania tejże? Jeśli jesteście ciekawi, komu najbardziej zależy, aby był postrzegany jako firma odpowiedzialna ekologicznie, to odpowiadam:
producent filtrów do wody - woda ma wpływ
producent płynu Ludwik - ratuj ziemię zmywając naczynia z głową
producent armatur i sprzętu łazienkowego - zamontowanie instalacji interaktywnej na dworcu centralnym w W-wie
producent nowoczesnych syfonów do napojów - sponsoring warszawskiego Dnia Wody
kampania piwowarska - mniej wody, mniej prądu, ale więcej piwa :-)
Pocieszne (w przypadku kampanii piwowarskiej), ale czy przekonujące? Dla mnie trąci greenwashingiem. Niestety.
a czy to nie WWF patronowało serii filmów z celebrytami, które były emitowane w ubiegłym roku (A. Maciąg z P. Najsztubem na Malediwach, M. Różdżka w Afryce, M. Piróg na Borneo) w polskiej telewizji, a któe miały pokazywać konkretne problemy z jakimi się boryka w tej chwili środowisko (podnoszenie się poziomu oceanów, susze, ginięcie orangutanów). też mam mieszane uczucia co do sensu robienia tego typu kampanii - są niezwykle kosztowne, a trudno ocenić ich wymierny efekt.
OdpowiedzUsuń