Przypadek numer 1, czyli woda butelkowana
Najdobitniejszym
przykładem ekościemy jest dla mnie sprzedawanie wody (tak, zwykłej
wody) w butelkach. To jest dopiero makiaweliczne posunięcie -
przekonanie połowy świata, że kranówka nadaje się tylko do zmywania naczyń i prania, a przesiąknięta
plastikiem woda w butelkach jest czysta, zdrowa i trendy.
Biznes na wodzie, która
tak jak powietrze powinna być ogólnodostępna i darmowa - i sprzedawanie
jej w różnych objętościach, pod różnymi nazwami (woda stołowa, woda dla
niemowląt, woda mineralna, woda gazowana, woda źródlana) = miliony
plastikowych butelek rocznie i czysty zysk dla Nestle (Nałęczowianka), Coli (Kropla Beskidu), Pepsi (Górska Natura) i innych korporacji.
Całe to oszustwo dotarło do mnie dopiero po bliższym zetknięciu z kampanią "Mamo, tato, wolę wodę" (btw: Żywiec-Zdrój należy do Grupy Danone, koncernu posiadającego m.in. markę Evian), Na pierwszy rzut oka kampania nie budzi podejrzeń, wręcz przeciwnie - jak dobrze, że w końcu promują picie wody, a nie tych ohydnych soczków z toną cukru i barwnikami w składzie, łał.
Otrzeźwienie przyszło po tym, jak kampania weszła do przedszkola Córki w formie książeczek edukacyjnych ze Zdrojkiem w roli głównej. Bo kształtowanie zdrowych nawyków ok, ale skoro już się silą na tzw. edukację ekologiczną, to czemu totalnie pomijają się milczeniem kwestię plastikowych śmieci?
Butelki PET to ok. 1,5 miliona ton plastikowych odpadów rocznie.
Aby produkować taką ilość plastiku potrzeba ok 177 mln litrów ropy. W Polsce jedynie 30% butelek trafia do recyklingu i jest przetwarzanych.
Więc dlaczego rodzicom i dzieciom wciska się kit o dobrodziejstwie wody butelkowanej, a nie po prostu wody? Przecież można po prostu zainstalować poidełko (jak w gdańskich szkołach).
Jeśli ktoś się bardzo boi kranówy (choć w większości przypadków bezpodstawnie), to są przecież filtry. Smak wody poprawia także jej schłodzenie, niektórzy nawet zamrażają i piją rozmrożoną. Na rynku są dziesiątki butelek wielorazowych, ze stali, szkła, plastiku, z filtrami i bez. Kupowanie wody w butelkach PET powinno być stosowane w ostateczności i awaryjnie, a nie promowane jako zdrowy i eko-nawyk. Basta.
Biznes na butelkowanej wodzie jest nieetyczny
Drugim argumentem za niebutelkowaniem wody, oprócz produkowania śmieci, jest nieetyczność tego biznesu.
I to nie chodzi o to, że w niektórych knajpach patrzą na ciebie jak na wariata, kiedy prosisz o kranówę, bo nie chcesz płacić 4zł za szklankę mineralnej. Chodzi o to, że według CEO Nestle "woda jest środkiem spożywczym, który powinien zostać sprywatyzowany". Jednym słowem kładzie łapę na źródłach wody i uniemożliwia swobodny dostęp do niej. A tymczasem prawo do wody powinno być ogólnie respektowanym prawem człowieka.
Warto zobaczyć dokument Tapped (Biznes w butelce).
Brakuje mi w naszych miastach publicznych poidełek czy hydrantów na dworcach, w urzędach, szkołach. Ale wciąż mam swobodny dostęp do kranu (o ile płacę rachunki za wodę). Niestety bohaterowie filmu Życie bez wody nie mają tyle szczęścia, a do najbliższego źródła (kiepskiej jakości) muszą wędrować kilka kilometrów (mając za płotem fabrykę wody butelkowanej).
Do przemyślenia przy kolejnych zakupach...
Reasumując - reklamy wody butelkowanej to klasyczny przykład greenwashingu (z elementami leanwashingu i zwykłego marketingu). Nie dajcie się nabrać, kranówa nie
gryzie.
Mam szcęście żyć w kraju, który słynie z czystej, wspaniałej w smaku wody. Islandczycy sa tych zalet świadomi i wszędzie tu pije się kranówkę, w restauracjach i gdziekolwiek - nie płaci się za wodę. Zapłata za wodę budzi złość tubylcow, turyści kupujacy butelkowa sa jednak trochę wyśmiewani. Wszak wystarczy butelka czy bidin, który można napełnić absolutnie wszędzie!
OdpowiedzUsuńO, dobrze wiedzieć, że są jeszcze miejsca na świecie, gdzie to szaleństwo nie dotarło.
OdpowiedzUsuńMatko Kwiatka, a może napiszesz wpis gościnny o ekoobyczajach na Islandii?
O wodzie możnaby, ale w sumie to... Jezdzi się tu jeepami, świateł nie gasi, bo prad mało kosztuje, wodę leje strumieniami, najchętniej do przydomowych jacuzzi :) staraja się jak moga, by to spartolić, co natura im dała - wodospady, które daja energie elektryczna, powietrze, które jest (jeszcze) nieziemsko czyste (to nie badania, tylko opinia mojego nosa), niczego się tu nie oszczędza. Bogate społeczeństwo.
UsuńDzięki za propozycję, może na coś wpadnę :)
Hmm, post daje dużo do myślenia... Chociaż woda z kranu służy mi jako pitna już od dawna. Zachęcam wszystkich do tego aby pić kranówkę :)
OdpowiedzUsuńW Norwegiiteż jest woda z kranu za fri.
OdpowiedzUsuńKupowanie wody w butelkach to trochę syndrom wzbogaconego mieszchucha. Pamiętam, że jeszcze parę lat temu, jak pojechał się na głęboką prowincję, do jakiś wiosek po PGR, to takiej wody w sklepie się nie uświadczyło. (Nie wiem, jak jest teraz). Jedyny sens, to kupić w wielkie upały i jak się ostro trenuje, jakąś wodę rzeczywiście wysoko zmineralizowaną. Cała reszta to robienie, nomen omen, wody z mózgu. Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuń