Sklepy bez sprzedawców - zdarzyło się wam być w takim? A bezobsługowe hotele? Moi rodzice opowiadali mi o takim w Sztokholmie, ale chyba są już takie i w Polsce.
W Norwegii istnieją bezobsługowe górskie chatki, do których "potrzebny jest klucz Norweskiego Towrzystwa
Turystycznego. Można go otrzymać w najbliższym biurze Towarzystwa. Po
skorzystaniu z chatki odliczoną kwotę – 300 Nkr za nocleg/ osobę (70 Nkr
za skorzystanie w ciągu dnia), zostawia się w kopercie w specjalnie na
ten cel pozostawionej puszce."
W Holandii (oraz w Japonii i w Norwegii też) działają bezobsługowe budki spożywcze, do których klucze ma ok. 200 zaufanych klientów. "Mogą oni podjechać do punktu o dowolnej porze (np. podczas spaceru lub
joggingu), wziąć potrzebne produkty i... wpisać się do specjalnego
zeszytu. W budkach nie zostawia się pieniędzy. -To system oparty na
zaufaniu. Co kilka tygodni przesyłamy klientom e-mailem z podsumowaniem
ich zakupów oraz numerem konta, na które należy dokonać płatności.
System sprawdza się."
Podobnie pięknym wynalazkiem jest niemiecka bezobsługowa kwiaciarnia prosto w polu. Natomiast w Czechach od ponad 10 lat działa bezobsługowy bar leśny, opisany przez Mariusza Szczygła w "Lasce Nebeskiej". Z relacji polskich podróżników wynika, że stał się prawdziwą atrakcją turystyczną i bywa w nim tłoczno...
Czy w Polsce taki bar oparty na zaufaniu miałby szansę przetrwania? Podobnie jak autorka bloga Mały format śmiem wątpić.
Za to w Północnej Dakocie bezobsługowa kawiarnia z systemem PWYW "pay what you want" stała się dochodowym biznesem, bo klienci płacą średnio o 15% więcej, niż wskazywałby na to cennik (gdyby był). Czyli jednak - zaufanie popłaca :-)
System PWYW sprawdza się także podczas zlotów Rainbow Family. Co roku przyjeżdża na nie kilka tysięcy osób. Nie ma kas, nie ma biletów, nie ma straganów. A jednak wszyscy dwa razy dziennie dostają posiłek :-) I tak przez miesiąc. Jest to możliwe tylko dzięki dobrowolnym datkom składanym codziennie do Zaczarowanego Kapelusza :-)
***
Zastanawia mnie, co decyduje o sukcesie i/lub porażce takich miejsc/inicjatyw. Czy to tylko kwestia zaufania i kapitału społecznego, czy po prostu mamy taki klimat, że się nie da? Francis Fukuyama diagnozuje: - Kraje postkomunistyczne często borykają się obecnie z problemem
deficytu wzajemnego zaufania obywateli do siebie oraz deficytem zaufania
obywateli do władzy. A tymczasem w swojej książce pt. "Zaufanie. Kapitał społeczny a droga do dobrobytu"
wskazuje wyraźnie, że zaufanie w społeczeństwie to najważniejsza cecha
kulturowa, która oddziałuje na udane związki ekonomiczne. A tym samym
sprzyja bogaceniu się społeczeństw."
No cóż, może musimy jeszcze poczekać?
Ufajmy rozsądnie:
Cieszą mnie zawsze drobne przejawy społecznego zaufania. Ot, choćby wczoraj sprzedawczyni truskawek nie chciała kaucji za łubianki (6 sztuk), ufając, że do wieczora jej odwiozę. A z drugiej strony zarezerwowałam na 4 dni pokój w agroturystyce, z której dostałam sążnistego maila z regulaminem dotyczącym zaliczki, jej nieprzekraczalnego terminu i konieczności zapłaty reszty TUŻ po przybyciu na miejsce itp. - jakoś tak przykro. To znaczy rozumiem, że gospodarze chcą się zabezpieczyć, ale kwestia sformułowań...
OdpowiedzUsuń