Strony

5 lis 2015

Mody żywieniowe są bez sensu

Paleo, dieta Kwaśniewskiego, Diamondów, Montignaca, dieta zgodna z grupami krwi, bezglutenowa, wegańska, pięciu przemian, makrobiotyczna, witariańska/raw, tradycyjna kuchnia polska, produkty superfood - to wszystko marność, serio ;)
Nie jestem dietetyczką, ale coraz częściej ludzie zwracają się do mnie z pytaniami o zdrowe odżywianie. A od czasu kiedy zaczęłam odżywiać się świadomie, a nie jeść po prostu to, co mama wrzuci na talerz, przeminęło już wiele mód żywieniowych i różnych diet-cud. Duże śniadanie na ciepło to podstawa dnia (no way), nic nie jeść po 18.00 (no way), nie łączyć węglowodanów z białkiem, nie jeść gotowanej marchewki bo ma wysoki indeks glikemiczny, zero cukru, pić 2 litry wody dziennie, nie gotować, nie smażyć, najlepiej w ogóle nie jeść... Jestem zbyt leniwa, żeby do jakichkolwiek wskazówek stosować się dłużej niż 2 dni, ale kilka przerobiłam (w głodówce leczniczej najfajniejsze było uczucie, że od niejedzenia się nie umiera). I chociaż od 24 lat (proudly) nie jem mięsa, to tak naprawdę dopiero od kilku lat rzeczywiście staram się jeść zdrowo. No cóż, lepiej późno, niż wcale ;-) Zbiegło się to w czasie z moim powrotem do weganizmu, który jest teraz dużo bardziej świadomy niż te 20 lat temu... Wtedy po prostu nie jadłam mięsa i nabiału, nie myśląc w ogóle o bilansowaniu diety czy suplementowaniu B12. To nie było dobre, dlatego - jeśli rozważacie weganizm albo którąkolwiek z diet wykluczających - poczytajcie wpierw o tym, jak sobie nie zaszkodzić, ok?



Bo wcale nie uważam, że weganizm jest dobry dla wszystkich. Podobnie jak taki modny ostatnio bezgluten nie jest dla wszystkich, choć na pewno jest konieczny dla osób chorujących na celiakię (btw - można się jej nabawić w wieku dojrzałym, czego nie byłam świadoma). Paleo w ogóle nie ma dla mnie sensu (trudno porównywać sposób odżywiania naszych przodków ze współczesnym jedzeniem), podobnie dieta Kwaśniewskiego. Nie wierzę w odżywianie zgodne z grupami krwi. Makrobiotyka i raw wzajemnie się wykluczają, ale przedstawiciele obu nurtów są przekonani o wyższości jednego sposobu nad drugim. Pięć przemian jest bardziej filozofią powiązaną z tradycyjną medycyną chińską, ale sprowadzanie tego do mechanicznego odtwarzania kolejności dodawania składników jest totalnym spłyceniem i raczej sztuką dla sztuki (choć zaszkodzić nie powinno). No i tak.
Podsumowując - nie ma jednej optymalnej diety zdrowej dla wszystkich. To co się sprawdzi u Eskimosów, nie zadziała w Afryce. To co działało w erze kamienia łupanego, niekoniecznie zadziała w czasach internetu i makdonalda. To co jest konieczne u alergika, może zaszkodzić osobie, która je wszystko. Wykluczenie jednego elementu powoduje konieczność suplementacji innego. Wybrać musisz sam/a, metodą prób i błędów, wsłuchując się w siebie.


W moim przypadku sprawdza się dieta oparta na współczuciu wobec zwierząt, czyli weganizm. Ale nie jest on 100% - jem miód (sorry pszczoły), a na wyjazdach nie dociekam, czy w plackach ziemniaczanych jest jajko i na jakim tłuszczu są smażone frytki... Rezygnacja z nabiału była okupiona tęsknotą za smakiem mlecznej czekolady, kefiru i pizzy, ale na szczęście po kilku miesiącach ochota na czeko zniknęła, smak zakwasu buraczanego jakoś zniwelował chęć na kefir, a ser Violife do pizzy ciągnie się tak samo jak jego mleczny odpowiednik :-) Jednocześnie - odstawiając nabiał, odkryłam mnóstwo innych rzeczy dp jedzenia i przypraw, więc na moim talerzu jest bardziej kolorowo i różnorodnie niż w czasach, kiedy po prostu nie jadłam mięsa. Staram się nie jeść za dużo przetworzonych produktów (koniecznie obejrzyjcie film Food Inc., który wklejam niżej), ekowarzywa kupuję w kooperatywie, wspomagam się ziołami :-) Suplementuję B12 (jest taki fajny preparat w sprayu, ponoć lepiej się wchłania), nie mam anemii, czuję się dobrze, dziękuję.


Co więc mogę polecić?
Świadomość i współczucie to podstawa zdrowej diety :-) A poza tym:
- ograniczenie produktów wysokoprzetworzonych, mięsa, nabiału, glutenu, cukru i soli
- jedzenie warzyw eko/bio/organic/non GMO - najlepiej lokalnych i sezonowych
- różnorodność kluczem do sukcesu - pamiętamy o zielonych liściach, orzechach, strączkach, olejach, ziołach
- kiszonki - ostatnio jestem fanką kiszonek - zakwas buraczany, ogórki kiszone, kimczi - ach i och
- suplementacja tego, co konieczne (z naciskiem na konieczne) - dla wege jest to B12, dla większości osób także witamina D3 oraz kwasy omega

I powinno byc dobrze. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz