Drugi to Paweł Sroczyński - lider Cohabitatu - fundacji, która wielokrotnie przewijała się tutaj na blogu. Promocja naturalnego budownictwa, samowystarczalności, technologii open source, permakultury, fab-laby, magazyn WyTwórcy, Osada Twórców - dziesiątki świetnych webinarów i inicjatyw, z których część wspierałam przy okazji zbiórek crowdfundingowych. Tutaj bańka pękła bez medialnego szumu, dowiedziałam się o niej głównie dlatego, że kilkoro znajomych było związanych z Cohabitatem. Na fp fundacji zamieszczono lakoniczne oświadczenie o zmianach i podziale zespołu. Jak się okazało - kilka flagowych projektów zostało przez Pawła autorytarnie zamkniętych, a brak transparentności finansowej sprawił, że z Cohabitatu wycofało się wiele osób, ostatnio - grupa ludzi tworzących Osadę Twórców. Ich oświadczenie-argumenty można przeczytać tu. Dyskusja, która toczy się w komentarzach na FB pod postami Komitetu Rewizyjnego, jest bardzo pouczająca. Najciekawszy i najbardziej wyważony wydaje mi się komentarz Grzegorza Bielicy:
"Pozwolę
sobie zabrać neutralny głos. Po projektach, które stymulował Paweł pod
marką Cohabitatu, pozostała cała wiązanka ludzi i organizacji, które
działają, rozwijają się albo pomimo upadku wniosły coś do przestrzeni.
Po pierwsze cały rynek naturalnych
budowniczych dostał marketingowego kopa i wielu domorosłych fachowców
pozakładało firmy, a na początku była garstka zapaleńców. W zasadzie
nowa gałąź rynku w ciągu 6 lat. Jednostki, które współpracowały z
Cohabitatem, nieważne czy "urażone", "poszkodowane" etc. w wielu
przypadkach stały się mega specami od alternatywnych technologii i
przedsiębiorcami, pierwsze kroki stawiali w Cohabitacie i okolicach,
ochoczo skorzystali z sieci marketingu i zasięgów. Paradoksalnie
wkurzenie się na "niesprawiedliwe"potraktowanie stało się motorem do
twórczości, albo niezależności. Efekt uboczny? Czy świadome działania? .
Style zarządzania, przywództwa są różne. Zwróćcie uwagę, że w
społecznych NGOsowych ruchach tylko te które mają charyzmatyka na czele w
długiej perspektywie robią coś, co jest warte odnotowania. Albo mają
dużo siana na płatne promo ;)
Taki ktoś, człowieki komety, najczęściej osoby, które na rzecz czegoś
większego jedzą bułę, tracą zdrowie, rodziny, majątki. Stają w ciekawej
sytuacji... Ich własny projekt społeczny zaczyna ich trawić i to w
najwyższym punkcie. Z drugiej strony współtwórcy maja pełne prawo do
pretensji, przecież "wizja" okazała się tylko po części realna. Przecież
rzuciłem stabilną pracę, piździdołek dla tej wizji, wpłacałem...no
właśnie. Czy wypada mieć pretensje o własne decyzje? Manipulacja? Twarde
słowa..no weźcie, bo to raz się ktoś z Was naciął albo przeliczył z
oczekiwaniami. Abstrahując, sporo hejtu, w tym od ludzi z przeszłości. 2
lata to w biznesie, okres kiedy zwykła firma stoi przed być albo nie
być, zapytajcie speców od zarządzania. Albo się dostosowuje albo wypada z
rynku. Czy propozycja kursów jest zła? Czy może odbiorcom odpowiada?
Czy format free couch sezonowego cochousingu jest zły/dobry?
Obiektywnie, czy gdyby organizacja pokroju X Eco Coś tam była klasyczną
firmą, mogłaby liczyć na Waszą wiedzę, wsparcie, zaangażowanie? Czy
gdyby wydawanie książek, festiwale, warsztaty byłby oferowane klasycznie
bez crowdsourcingu. Czy powstałby taki fermentator? Może to tutaj jest
żarcik i błąd u podstaw? Może lepiej, żeby farmlaby, ekoosady etc.
(notabene słabo w kraju) były po prostu przedsiębiorstwami
agroturystycznymi? Może wtedy byłoby akceptowalne, że jest jeden szef na
piramidzie?A może jednak spółdzielnia? Czy wtedy akceptowalny były
kredyt inwestycyjny spłacany przez dochody od klientów? Ciekawe... Sami
sobie na to odpowiadajcie. Pionierka. Zwróćcie uwagę, że wszystkie
pionierskie pomysły po pewnym czasie podlegają permutacjom otoczenia. I
niestety przeważnie "rewolucja zabija swojej dzieci" uwierzcie, ostatnio
spotkałem 5-tkę pionierów ruchu make DIY w kraju, wszyscy dostali po
garach, mają dosyć i zwijają mandżur. To co zaczęło się w okolicach
2012/2013 w ogóle w materii DIY, samowystarczalności, otwartych pracowni
makerspace idt. Na ten moment ma bum. od 2 do 60 makerspace w kraju i
stale rośnie. Co ciekawe poszperajcie sobie, że to już są modele
wspierane przez ministerstwa, wielkie korpo, UE. Bo zauważyli trend,
rynek, potencjał i zasób ludzki i innowacyjny. Czy gdyby ktoś założył
taką "osadę innowacji agrotechnicznych" za 1 mln zł z UE bylibyście tak
samo swobodni, zaangażowani, twórczy, serdeczni? Wiecie...na serio z
totalnie luźnej i odległej perspektywy. Powtarzania się scenariuszy i
jakiś tam trupów z szafy. Osada przetrwa w zmienionej formie inspirując
inne szalone jednostki do zakładania tym razem stricte biznesowych farm
permakulturowych na zasadach komercyjnych (bazujących na skilach Pawła i
Osady) gdzie różowe pindzie przyjadą kozę wydoić i fotę na insta
strzelić;) I będą/będziecie słono za to płacić za weekend full serwis.
Paweł czy inni podobni, odsapną, zbiorą doświadczenia i wymyślą coś
jeszcze większego i znowu na wariata zorganizują przestrzeń i ludzi do
fermentacji. Sądzę, że potencjalnie "rozwodnicy" założą coś swojego i
też będzie to dobre tylko inne. I wiecie...tak na koniec bez
jakiegokolwiek odniesienia osobowego. Ci co byli w tej pierwszej fali
pionierskiej, będą mieli zajebiste wspomnienia. Ci co uczynią sobie z
tego wielką krzywdę, żale etc. no to cóż...smacznego. A coś mogę na ten
temat powiedzieć."
Natomiast odpowiedź Pawła zamieszczona jest tutaj. Na fp Cohabitatu zapowiedziane jest także, w połowie października zamieści raport finansowy i odniesie się do zarzutów. Zobaczymy.
Po obu stronach żal i rozczarowanie, bo to zawsze przykre, kiedy pękają iluzje. Niełatwo jest być liderem, co do tego nie mam wątpliwości. Pojawiające się w grupie konflikty to również naturalna kolej rzeczy, nie da się ich uniknąć. Ale istnieją przecież narzędzia do ich rozwiązywania i w miarę pomyślnego przechodzenia procesów grupowych. Są mediacje, kręgi naprawcze, różne metody facylitacji, jest Porozumienie bez Przemocy (nvc), jest Dragon Dreaming.
Mam więc nadzieję, że w Cohabitat jako wspólnota ludzi jeszcze nie umarł, tylko rzeczywiście przechodzi proces transformacji. Możliwe, że będzie to transformacja w model biznesowy i pewnie nie ma w tym nic złego, ale wtedy uczciwiej byłoby przestać działać pod płaszczykiem NGO i kreowania wizerunku wspólnoty...
Naprawdę jestem ciekawa, jak to się rozwiąże. Pytanie, co stanie się ze społecznością - np. Osady Twórców? Czy rozproszy się po innych grupach czy stworzy oddzielne plemię? Na jakich zasadach? I dlaczego nie uczymy się od dziecka kooperacji?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz