6 sie 2015

Czas (po)wolny - w poszukiwaniu tempo giusto

"Wolny czas nie jest pustką, którą trzeba zapełnić. To właśnie on pozwala w twórczy sposób na nowo ułożyć sprawy, które mamy w głowie" przeczytałam jadąc do Wolimierza na Festiwal Wody. Ponieważ autora Pochwały powolności już znam dzięki lekturze Pod presją (obowiązkowa dla wszystkich rodziców!), wiedziałam, że będzie interesująco.
Poniżej zajawka:



A więc co znajdziemy w książce Carla Honore? Punktem wyjścia jest refleksja nad naszym zagonionym życiem "na wiecznym nieogarze", które ma jednak więcej minusów niż plusów. W poszukiwaniu "swojego wewnętrznego żółwia" autor zgłębia współczesne mody na nieśpieszne jedzenie, muzykę, seks, sport, dzieciństwo, pracę, czy szkołę.
Czytam i w większości się zgadzam. Choć pewnie 15 lat temu ta kwestia niewiele by mnie obeszła. Slow food, slow travel, slow cities... Sprawy emerytów :-)
A jednak. Dobrze jest zwolnić, wyłapywać dobre chwile i smakować je. Bez pośpiechu. Slowly, slowly, jak na wakacjach w Indiach.



A o co chodzi z tempo giusto?
Otóż w muzyce oznaczało to "tempo idealne", właściwe dla każdego metrum, choć dla każdego inne :-) Rubato.
W szerszym słowa znaczeniu znaczy to mniej więcej robienie wszystkiego w swoim czasie. Trochę jak w Księdze Koheleta - jest czas rodzenia i czas umierania, jest czas przyspieszania i jest czas zwalniania :-)



Zatem festina lente - spieszmy się powoli, bo złe rzeczy się dzieją, gdy się człowiek spieszy. Zapomina się dokumentów, pieniędzy, telefonu. Łatwiej o pomyłkę. I o wkurwa łatwiej. Męczy się człowiek szybciej w ciąglym niedoczasie. Przegapia ważne sprawy. Gdzie rozum?
Nie lepiej jechać nad kamionkę, pływać w chłodnej wodzie, a potem na brzegu jeść sushi (Natalka love!) albo fasolkę? Obejrzeć film w kinie pod gwiazdami, iść na jogę w parku, pobujać się w hamaku, rozpalić ognisko, posiedzieć na tarasie z przyjaciółmi? Brzmi jak rozrywki słuchaczy uniwersytetu trzeciego wieku? Dla mnie już nie :-)

Brak komentarzy: