Przedstawiam kolejny ekofilm do obejrzenia w wolnej chwili. Wczoraj udało mi się go zobaczyć na dużym ekranie, dzięki cyklowi Kino w teatrze.
Śmietnisko (Waste Land), bo o tym filmie mowa, to dokument przedstawiający projekt Vika Muniza, "który opuszcza swój dom na Brooklynie, aby wyruszyć do ojczystej Brazylii na największe na świecie wysypisko śmieci, Jardim Gramacho, mieszczące się na peryferiach Rio de Janeiro. Na miejscu artysta fotografuje eklektyczną grupę "catadores", jak nazywa się samozwańczych zbieraczy materiałów nadających się do ponownego przetworzenia."
Chociaż obrazy i instalacje ze śmieci to nic nowego we współczesnej sztuce, to jednak projekt Muniza i catadores porusza rozmachem i tzw. czynnikiem ludzkim. Jardim Gramacho (swoją drogą co za oksymoron, żeby w nazwie śmietniska występowało słowo ogród) to największe wysypisko na świecie. Pracują na nim tysiące ludzi - także kobiet i dzieci. Mają swój związek zawodowy, żeby reszta świata w końcu dostrzegła i szanowała ich pracę. A jest to praca ciężka, niewdzięczna, brudna i śmierdząca. Grzebanie w śmieciach, żeby odzyskać wszystko, co nadaje się do recyklingu, to nie zabawa, tylko walka o byt. A jednak catadores nie tracą godności ani poczucia humoru. Projekt Muniza zmienia ich życie, choć początkowo nie traktują tego kolesia, który przyjechał z Hameryki z aparatem, zbyt poważnie. Ale gdy okazuje się, że fotografie zrobionych przez nich portretów ze śmieci mogą być sprzedane za 50 000 dolarów i umieszczane w najbardziej znanych galeriach świata...
A zresztą zobaczcie sami :-)
Rewela!
OdpowiedzUsuń