Szkoda, że nie miałam nigdy okazji powąchać takiej mapy, bo sam pomysł podoba mi się bardzo. Skoro są mapy dźwiękowe, to czemu by nie zapachowe...
Np. indyjskie miasta pachną w szczególny sposób, choć trudno mi podać części składowe tej mieszanki. Pewnie znalazłyby się w nim spaliny, ścieki, kadzidełka, olej skwierczący w olbrzymich garach do smażenia samos i pakor...
Opole jeszcze 10 lat temu pachniało kawą Inką (zakłady Nutricii) - zwłaszcza przed zmianą pogody, teraz nie wiem, czy ma jakiś charakterystyczny zapach.
Osób, które tworzą zapachowe mapy jest więcej. Przy odrobinie szczęścia można natknąć się nawet na zapachową wystawę w muzeum.
A dzisiaj tęsknię za zapachem deszczu (ma swoją nazwę nawet - petrichor), na który składają się: ozon i geosmina (związek chemiczny wydzielany przez bakterie gnilne, odpowiedzialny za zapach ziemi po deszczu, smak buraków i zapach karpi).
Nie mam pojęcia, co w tym fakcie robi witamina B12, ale poza tym wszystko się zgadza :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz