Japoński termin boro odkryłam dzięki autorce bloga "Stuff you can't have"
Za takie właśnie blogi lubię internet. Ale najpierw o boro.
Wyraz ten ma kilka znaczeń:
1. zniszczona i nieprzydatna rzecz
2. podarte i połatane stare ubranie
3. wykorzystanie starych tkanin/ patchwork materiałów, przy pomocy ściegu sashiko (taka jakby fastryga).
Efekt tego ostatniego punktu? Dla mnie piękny:
Styl "łata na łacie plus fastryga" rezonuje z moim poczuciem estetyki i wspomnieniami z punkowych czasów :-)
Interesująco i wyczerpująco o boro napisała Joanna Furgalińska: www.furgaleria.pl. Tu też wzmianka o boro po polsku: www.matsumi.ownlog.com, a tu więcej przykładów: sweetpeapath.blogspot.com
To niesamowite, że niektóre z tych tkanin/ubrań mają ponad 100 lat! Okazuje się, że Japończycy po prostu wymyślili trashion, upcykling i repurposing.
A wracając do bloga, wspomnianego na początku wpisu, to jego autorka na swój sposób wykorzystuje boro, tworząc niekonwencjonalną sztukę.
Np. wyszywając chleb.
Zszywanie chleba mi się nie podoba, ale pozostałe opcje tak. Muszę coś sama pokombinować z tym ściegiem!
OdpowiedzUsuńMonika Mo
PS Dałabyś możliwość komentowania dla niezalogowanych, co?