Byłam wczoraj na seminarium organizowanym prez Fundację Ekorozwoju dotyczącym drzew w mieście.
Fundacja prowadziła monitoring zarządzania drzewami w miastach, zapoznaliśmy się więc z wynikami owego, po czym nastąpiła burzliwa dyskusja dotycząca drzew w Opolu.
Dowiedziałam się trochę nowych rzeczy, bo jak się okazuje punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, a urzędniczy punkt widzenia był dotąd nieznany.
Np. nieświadoma byłam, że brak jest uniwersalnej instytucji, która zajmuje się w mieście drzewami. W Opolu nie ma Zieleni Miejskiej, a byłam przekonana, że jest. A
tymczasem zlikwidowali to kilkanaście (a może kilkadziesiąt?) lat temu. Dla zmyłki nazwę Zieleń Miejska przybrała firma świadcząca usługi pogrzebowe, hm...
Co prawda w Opolu powołano Ogrodnika Miejskiego, ale jej rola ogranicza się do dbania o roślinność należącą tylko do miasta/gminy. Istnieje też społeczna komisja ds. zieleni miejskiej, ale jej głos nie jest decyzyjny, a jedynie doradczy... Takie rozparcelowanie odpowiedzialności i brak przepływu informacji pomiędzy poszczególnymi jednostkami, do kompetencji których należy także dbanie o drzewa (zarząd dróg, wydział komunalny, urząd marszałkowski, cmentarze, tereny należące do spółdzielni lub prywatne),uniemożliwia uzyskanie pełnego obrazu nt. zieleni w mieście. Co za tym idzie przeciętny obywatel praktycznie nie ma możliwości dotarcia do informacji na temat planowanych wycinek i nasadzeń. Bazy danych, nawet jesli są dostępne, to w dość pokrętnym systemie (www.ekoportal.gov.pl) - ciastko z wegańskim kremem dla osoby, która się w tym orientuje i znajdzie konkretną informację... Smutną wiadomością było to, że w Opolu znajduje się już niewiele miejsc należących do miasta, w których można coś nowego posadzić, natomiast drzewka w donicach, owszem :-/
Chciałabym napisać, że spotkanie przebiegało w miłej atmosferze, ale to nie do końca prawda. Emocji było mnóstwo, zarówno po stronie treehuggerów (którym żal drzew skazanych na wycinkę), jak i urzędników, którzy ewidentnie czuli się atakowani, ale też stosowali spychologię (np. kiedy spytałam o usychające drzewa, które nie przyjęły się po nasadzeniach w okolicy domu moich rodziców - usłyszałam, że to teren spółdzielni, nie miasta, więc "nie nasza sprawa").
(zdjęcie z instalacji Tree Hugger - Warszawa, Zaborowo, Wilkowice 2009)
Wnioski?
- należałoby stworzyć przejrzysty i ogólnodostępny system informacji dot. zieleni w mieście - planowanych wycinek, nasadzeń kompensacyjnych - np. w formie interaktywnych map poszczególnych miast lub województw. Pan Sebastian z Wydziału Ochrony Środowiska twierdzi, że od kilku lat trwają prace nad takim serwisem, ale czy zostanie on uruchomiony jeszcze w tym roku - nie wiadomo.
- potrzebna jest edukacja i uwrażliwienie osób i wydziałów odpowiedzialnych za podejmowanie decyzji środowiskowych na temat znaczenia przyrodniczego i ekonomicznego drzew. Może wtedy będą wydawać decyzje mniej pochopnie...
- edukacja na temat dobrych praktyk
- kształcenie inspektorów drzewnych - okazuje się, że Instytut Drzewa prowadzi takie kursy, na których można się nauczyć oceniać stan drzewa "metodą wizualną z użyciem
prostych narzędzi oraz formułować zalecenia w zakresie pielęgnacji i
poprawy bezpieczeństwa w otoczeniu drzew, a także nadzorować wynikające z
tych zaleceń prace". Chyba warto zainwestować te 2500zł za zdobycie takich kwalifikacji?
- uproszczenie interwencji obywatelskiej - w tej chwili niespecjalnie wiadomo do kogo dzwonić, kiedy pod domem pojawiają się pilarze... Strona Gdzie jest drzewo.pl mapuje tylko Warszawę. Brytyjczycy mają serwis treezilla.org, ale ogólnopolskiej mapy brak.
(kobiety z indyjskiego ruchu Chipko [obejmować] chronią drzewo przed ścięciem)
Tymczasem istnieje już internetowe narzędzie do stworzenia takiej obywatelskiej mapy drzew. Strona nazywa się www.opentreemap.org i umożliwia zmapowanie dowolnego obszaru, gdzie użytkownicy mogą samodzielnie dodawać drzewa i zadawać pytania (lub dzielić się informacjami) na ich temat. Strona działa również jako mobilna aplikacja, niestety jest płatna, no i nie ma polskiej wersji. Ale może jakieś miasto chciałoby zainwestować i pozwolić mieszkańcom włączyć się w proces decydowania o zieleni miejskiej? To nie są aż tak wielkie pieniądze, a ja osobiście chętnie bym skorzystała i innych do korzystania namawiała :-)
Póki co zostaje mi namówić was do lektury prodrzewnych publikacji wydanych przez Drogi dla Natury. A ja zagłębiam się w Poradniku Przyjaciół Drzew, który otrzymałam dziś w wersji papierowej na seminarium. Niestety nie znalazłam w sieci pełnej wersji elektronicznej, jednak dużo artykułów z niej dostępnych jest na stronie aleje.org.pl
Często obserwuję drzewa, których co prawda nie ścięto, ale przycięto. Jak mi wyjaśnił pan z piłą nazywa się to "prześwietlaniem korony". Po tej akcji sylwetka drzewa jest okropnie okaleczona, drzewo jest po prostu brzydkie. Pan powiedział, że jest dendrologiem (!) i że to drzewo szybko wypuści nowe pędy (to miała być taka pociecha dla baby co się czepia). Okazało sie to bujdą na resorach - drzewo wygląda brzydko już 2. rok. Wszystko to działo sie na polecenie spółdzielni mieszkaniowej, na której terenie drzewo stoi. Jestem w stanie zrozumieć, ze takie barbarzyńskie przycięcie drzewa miało miejsce dlatego, ze mieszkańcom bloku było za ciemno w ich własnych mieszkaniach. Ale dlaczego podobnie fatalnie przycina sie aleję lipową wiodąca do lasu (Strzegom)? W Kluczborku znam ulicę, na której drzewa przycięto tak mocno, ze blisko połowa z nich nie przeżyła tego. Kto i jak kształci tych "fachowców"? Jak już dendrolog, to bez żadnego poczucia estetyki? Niestety obrazki te widywałam już post factum.
OdpowiedzUsuń