Strony

27 wrz 2012

Dżinsowy czwartek

Dawno już nie było nic o dżinsie, prawda?
No to proszę :-)

1. Tu mi źródło zaginęło, wszelkie podpowiedzi mile widziane.





2. Krzesło Denim Kare design
3. Organizer by Fiskars craft:
4. To mnie kiedyś rozwaliło :-) Denim Planters "Jean-etically Modified Plants" by Tom Ballinger - stąd
5. A to z gruntu praktycznych - pokrowiec na matę od jogi z We upcycle.com:

Ciąg dalszy z pewnością nastąpi...


25 wrz 2012

Cohabitat Gathering 2012

Od jakiegoś czasu śledzę poczynania Cohabitatu. Tak, to ci wszyscy szaleńcy budujący domy ze słomy i gliny, fani permakultury i miejskich ogrodów.Poszukujący alternatywy dla aktualnego, niezbyt zdrowego (łagodnie mówiąc) systemu.
Aktualnie zbierają kasę na festiwal, który ma się odbyć 13-14 października w Łodzi. Ale czy się odbędzie, zależy od was. Tzn. od nas.

Jeśli słyszeliście o crowdfundingu, ale nigdy nie mieliście okazji spróbować, właśnie teraz macie szansę.
Jak to działa? Ano tak, że ktoś ma pomysł, ale nie ma kasy. Jeśli jednak w określonym czasie uda mu się zachęcić ludzi, żeby złożyli się na jego przedsięwzięcie i uda mu się uzbierać określoną wcześniej kwotę - super. Jeśli nie, to pieniądze wracają na konta darczyńców. Takie finansowanie "wszystko albo nic" ma swoje plusy i minusy, ale i tak myślę, że warto spróbować zebrać 60000 w 6 dni (liczy się każda złotówka).
Pomożecie?


Edit z 1.10.2012: Dzięki! Udało się!

24 wrz 2012

Wrocław is calling for...

Jeśli mieszkasz we Wro i:
  • lubisz i umiesz majsterkować, potrafisz naprawiać i robić różne techniczne rzeczy, od wkręcania śruby, mierzenia odległości, po wiercenie otworów i docinanie desek?
  • interesujesz się recyklingiem, dizajnem, architekturą, majsterkowaniem?
  • znajdziesz kilka godzin w dniach od 1 do 7 października, aby zaangażować się w działanie? * nie musi byc codziennie?
  • jesteś cierpliwy/a, wytrwały/a i konsekwentny/a?
  • działasz z entuzjazmem, zaangażowaniem i łatwo się dogadujesz z ludźmi (także po angielsku lub niemiecku)?
  • chcesz pomóc artystom i projektantom budować instalację recyklingową w przestrzeni publicznej?
potrzebujemy Cię!
Zapraszamy do współpracy przy unikalnym, międzynarodowym projekcie społeczno-artystycznym o charakterze recyklingowym “Social up Spacing – Przestrzeń dla odzysku”!
Zapewniamy:
  • w ciągu dnia niebanalne zadania, współpracę z cenionymi artystami i projektantami, działanie w międzynarodowym zespole
  • wieczorami bilety na koncerty lub filmy w ramach Avant Art Festival
  • referencje Fundacji Avant Art i przestrzeni PopUp203, w razie potrzeby bezpośrednio od artystów, z którymi się pracuje"
Zgłoszenia do 25.09 mailowo na wolontariat@avantart.pl .
Więcej informacji tu.
Podaję dalej, bo tak mi się podoba :-)


23 wrz 2012

Mamusiu, ja chcę na rower...

Z dumą właściwą wszystkim kwokom donoszę, że dwa tygodnie temu mój pisklak nauczył się latać. Tzn. jeździć na rowerze, ale to prawie to samo... Bez kółek bocznych, bez kijka z tyłu, śmiga na swoim różowym rowerku aż miło. Teraz każdy dzień bez przejażdżki jest dniem straconym, a jeśli pada to chociaż mała rundka po korytarzu :-)
Z zachwytu nad nową umiejętnością powstał rysunek poglądowy dla mamy - instrukcja jazdy na rowerze:


I jeszcze filmik edukacyjny dla dzieci, jak wezwać pomoc, kiedy dorosły spadnie z roweru. Chyba warto pokazać najmłodszym, pierwsza pomoc zawsze w cenie:



I dla rozluźnienia atmosfery, z okazji wczorajszego Dnia Bez Samochodu i sentymentu do Indii - piosenka hinduskich cyklistów:

22 wrz 2012

Chono na natury łono

"Pewnego razu pod liściem jełopianu spotkało się sześciu niezwykłych smakoszy pyłku i nektaru kwiatowego: Poń Kolny, Niesforny Bonk, Zając Cokictokloc, Jeżus Marian, MegaMotyl oraz mały skrzat imieniem Paprodziad.
Paprodziadowi udało się wygrzebać ze swojego tobołka dziwaczny flakon, którego zawartością poczęstował wszystkich członków Łąki Łanu. Wtem, wicher okrutny wzbił kurz w powietrze, zrobiło się ciemno jak w brzuchu gąsienicy, ptaki umilkły, kwiaty pozwijały płatki a straszliwy piorun przeszył zsiniały nieboskłon. Na szczęście nie nastąpiło nic więcej oprócz deszczu, który zmoczył im skrzydła i kubraki. Wrócili więc do swego grzyba prawdziwego, wyjęli instrumenty i zagrali ŁąkiFunka…"

Głęboka muza toto może nie jest, ale przyjemnie wpadła w moje w ucho. Za podrzucenie linka dziękuję Jaguli :-)

17 wrz 2012

Kreatywne szycie

Z przyjemnością dziś przedstawiam Alicję i jej Kreatywne szycie.
Alicja prowadzi warsztaty kreatywnego szycia w Warszawie. Bywa na imprezach typu "Uwolnij łacha" czy "Garażówka". Zdalnie spotkać ją można w serwisie Ładnie naprawię. Sama jest fanką twórczych przeróbek i idei 3 R: "Recycling w wielu wymiarach jest mi bliski, zwlaszcza jesli jest zwiazany z maszyna do szycia :) "
Z jej błogosławieństwem odsyłam do bloga i  filmiku o tym, jak uszyć etui na drobiazgi. Może się przydać zwłaszcza początkującym (pisze to osoba, której tylko dzięki filmikom z jutiuba udało się ogarnąć sztukę zakładania dolnego bębenka nici):
to tu
Bo szycie jest fajne :-)

14 wrz 2012

Latająca Kuchnia Kapitana Chilli i inne historie

Bardzo podoba mi się nazwa tego wege cateringu z Wrocławia.

Brzmi intrygująco i smakowicie jednocześnie. Ceny bardzo przyjazne (zupa 3-5zł, drugie danie 10, deser - 3), a menu... Sami spójrzcie:
Zamawiać można mailowo (latajacakuchnia@gmail.com - podaję dla tych, co nie mają fejsboga) lub telefonicznie, na terenie Wrocławia dowóz 5 zł, okolice ścisłego centrum - darmo.

W ogóle nie tak wiele czasu minęło, odkąd na Ulicy Ekologicznej zamieściłam listę weg(etari)ańskich cateringów, a już powstało (lub właśnie powstają) kilka nowych miejsc, gdzie można zjeść na surowo, organicznie, wegańsko i wegetariańsko. W większości z nich odpowiednio wyspecjalizowany catering nie będzie problemem, wystarczy zapytać. Mowa o Spółdzielni (Kraków), Raw Organic (też Kraków, otwarcie dziś), Plantacji (Warszawa, ul. Marszałkowska 28, otwarcie jutro), Veganice (Łódź, tylko catering), Niesiarkowanej-Organic Cafe (Poznań, młodsza siostra Ekowiarni), czy barze Karrotka (Toruń).

O kimś zapomniałam? Proszę o komentarz :-)

11 wrz 2012

Św. Hildegarda - patronka orkiszu

Św. Hildegarda z Bingen - pewnie nigdy nie zwróciłabym na nią uwagi, gdyby nie majowa wizyta w Wapienniku.
A co ma Hildegarda do Wapiennika? Mniej więcej tyle co Wapiennik do podkowca małego... A tak naprawdę za wszystkie sznurki pociągają mieszkańcy tego pięknego miejsca, którzy co roku organizują u siebie Dzień Św. Hildegardy. Na zdjęciach wygląda jak skromny kiermasz ekologicznej żywności, ale w rzeczywistości są to także warsztaty, wystawy i spotkania z twórczymi kobietami.

Już w najbliższą sobotę, 15 września w Wapienniku (to jest koło Stronia Śląskiego, jak się jedzie do Jaskini Niedźwiedziej) odbędzie się kolejny dzień świętej pn. "Ekologia i zdrowa żywność. Pokarm dla duszy i ciała."
W programie :
Od 12.00
Wykład prof. Jacka Rybczyńskiego " Tajemnice codzienności" w ramach Europejskich Dni Dziedzictwa (www.edd2012.pl )
Pokaz ręcznego czerpania papieru  - Yola Rybczyńska
Od 13.00 do 18.00
Festyn ze stoiskami lokalnych producentów m.in : Gospodarstwo Pasieczne " Pszczeli Dar" Adama Polańskiego z Międzylesia, produkty z aronii Ekoaronia z okolic Lewina Kłodzkiego, sery kozie gospodarstwo agroturystyczne Kalińscy z Nowego Gierałtowa, zioła i inne rośliny ogrodnictwo Maja z Ołdrzychowic, wszystko z orkiszu ProBio z Czech i rękodzieło artystyczne ze Starego Gierałtowa, haft Vera Kopecka z Czech, Kowalstwo artystyczne Krzysztofa Mikołajczaka z Gierałtowa oraz Miyo: papier czerpany i grafika.
18.00
Spotkanie literackie, które tradycyjnie ma w swoim założeniu spotkanie z niezwykłą kobietą, w tym roku spotkanie z Danutą Góralską- Nowak autorką książki " Droga do domu" nagrodzonej w III Ogólnopolskim Konkursie na Autorską Książkę.

A przy okazji warto zwiedzić Wapiennik, japoński ogród zen i pozdrowić nietoperze :-) Polecam.

A tak w ogóle to Hildegarda była megaciekawą osobą, nic dziwnego że upodobali ją sobie miłośnicy zdrowej żywności, w tym orkiszu. Co prawda oficjalnie została patronką esperanto, językoznawców i naukowców, ale chyba powinna wstąpić także na panteon przyrodników. W końcu na medycynie naturalnej i ziołolecznictwie znała się jak mało kto w XII wieku...


9 wrz 2012

Ostatnia szansa na szałas

Mam nadzieję, że to nie był ostatni taki piękny łikend w tym roku, ale w powietrzu pachnie już jesienią. A tymczasem Kevin Langan pokazuje, że to idealna pogoda na spanie w plenerze. Ale nie tak zupełnie pod gołym niebem, w końcu w Anglii często pada. Szałas musi być.

Eksperyment 100 wild huts polega na zbudowaniu 100 różnych daszków nad głową, przespanie pod każdym jednej nocy i opisanie swych wrażeń na blogu. Na razie (od stycznia) powstało ich 6, trudno więc określić tempo powstawania jako szybkie, ale co się odwlecze, to nie uciecze...

Kibicuję Kevinovi w jego projekcie i w pełni rozumiem potrzebę ucieczki od cywilizacji, choćby na jedną noc :-)

6 wrz 2012

Kolcowój chiński

No, to o czym będzie dzisiejszy wpis? Ano, o kolcowoju chińskim, którego owoce znane są jako goji.
Gojishop
Pojadam je sobie od tygodnia, dzięki Gojishop. Smakują trochę jak rodzynki, a świadomość tego, jakie są zdrowe jeszcze dodaje im smaku  :-)
"Owoce goji w tradycyjnej medycynie chińskiej są ważnym lekiem stosowanym jako środek pobudzający, zwiększający wytrzymałość, osłaniający wątrobę i poprawiający wzrok."
i jeszcze: 
"Tradycyjnie uważa się, że kolcowój jest zielem przedłużającym życie. Chińscy zielarze dzięki jego stosowaniu mieli żyć aż 252 lata. Obecnie zarówno jagody, jak i korzeń mają szeroki zakres zastosowania w medycynie. Jego jagody można zbierać latem i wczesną jesienią.
Jagody kolcowoju chińskiego stanowią bardzo bogate źródło karotenoidów (więcej od marchwi), witaminy C, flawonoidów, witamin B1, B2, B6 i E oraz aminokwasów, polisacharydów, kwasów tłuszczowych i minerałów. Spośród nich polisacharydy odpowiedzialne są za usprawnienie działania układu odpornościowego. W jagodach kolcowoju chińskiego występuje imponująca ilość zeoksantyny - karotenoidu odpowiedzialnego za ochronę plamki żółtej siatkówki. Stężenie zeoksantyny w jagodach kolcowoju chińskiego jest czterdziestokrotnie wyższe, niż w uważanej za jej najbogatsze źródło żółtej kukurydzy. Zawartość białka w tych jagodach jest zbliżona do ilości występujących w pyłku pszczelim. Jagody kolcowoju chińskiego zawierają ponadto specyficzny polisacharyd (Lycium Barbarum Polisaccharide), który wykazuje działanie protekcyjne oraz naprawia uszkodzone struktury DNA. Ochronę DNA komórkowego zapewnia również wysokie stężenie karotenoidów oraz innych antyoksydantów oraz stymulacja wytwarzania w organizmie naturalnych enzymów antyoksydacyjnych.
Stosowany jest przy schorzeniach nerek i wątroby, poprawia krążenie krwi, redukując jej ciśnienie, przeciwdziała nadmiernemu nocnemu wydalaniu moczu, poprawia męską potencję, pomaga przy bólach pleców, poprawia wzrok, pomaga przy kaszlu, zawrotach głowy i krwawieniu z nosa, łagodzi stany podgorączkowe i bóle głowy, pomaga również przy chorobach płuc i łagodnych odmianach cukrzycy."


Oczywiście moja wiara w tzw. cudowne specyfiki dobre na każde zło jest mocno ograniczona, ale to jeden z nielicznych przypadków, kiedy mogę spokojnie zjeść coś, co jest "made in China". I nie jest naszpikowane konserwantami i barwnikami, albo siarką jak większość suszonych owoców sprzedawanych w marketach.
Rzecz jasna przez ten tydzień lat mi nie ubyło, oczy nadal ślipią przed ekranem, ale nawet jeśli ma to być placebo, to jest to placebo smaczne :-) A już zwłaszcza goji w czarnej czekoladzie
Batonik musli z goji też dał radę, choć dopiero po fakcie doczytałam w składzie obecność serwatki w proszku. Więc nie dla wegan, ale za to z opakowania można zrobić rakietę :-)

Zachęcona opiniami w necie postanowiłam też spróbować wyhodować własny kolcowój, ponoć z suszonych owoców jak najbardziej można wykiełkować kilka nasion. Pożyjemy zobaczymy...

2 wrz 2012

Do przedszkola marsz

Gęba mi się śmieje, jak widzę zdjęcia z waldorfskich leśnych przedszkoli (np. austriackiego Waldfexxx).

 Nic na to nie poradzę, chociaż pewnie wielu osobom wydają się zbyt niebezpieczne (dzieci robią ognisko?wchodzą na drzewa?), mało sterylne (cały dzień na dworze?nawet w zimie?) i odjechane (rytuały?). Dla niektórych może nawet zbyt hippisowskie (lub modne ostatnio określenie "hipsterskie"). No, i co z tego, i tak sobie mogę powzdychać, bo w Polsce leśnych przedszkoli nie ma, i pewnie jeszcze długo nie będzie (chociaż ponoć gdzieś ktoś w Gdyni miał zakładać. Ponoć)...

Ciekawe w czym rzecz, bo łąk, lasów i pagórków przecież u nas nie brakuje, nawet w miastach się zdarzają. Może idee Steinera nie przebiły się do mainstreamu tak mocno jak w Niemczech, Czechach czy Skandynawii? Może lenistwo, a może strach przed nieznanym? Kto wie, niech mi powie :-)

Tymczasem przedszkole Mojej Córki jest klasyczne, podobne do mojego przedszkola sprzed 30 lat. Zupa mleczna z wiadra, leżakowanie po obiedzie, do lepienia plastelina koloru burego (wieloletnie mieszanki wszystkich kolorów), rytmika i angielski, Panie, grupy wiekowe i niezbyt częste i niezbyt długie wyjścia na plac zabaw... Ale jest też zbieranie nakrętek, makulatury i baterii, przedszkolny ogródek i tolerowanie diety wegetariańskiej (za co jestem wdzięczna, bo nie wszystkie przedszkola są przychylne wegedzieciakom), a pani Lucynka to anioł :-)
Więc nie czepiam się więcej, bo przecież powinnam się cieszyć, że w ogóle przedszkole jest. Tylko żal mi trochę, że jutro Moja Córka pójdzie na pół dnia do kolejnego budynku, a nie do lasu. I że tak rzadko ma okazję doświadczyć tego, że hałda ziemi i gałąź mogą być równie ekscytujące co nowoczesny plac zabaw z gumową nawierzchnią. Mam nadzieję, że nie będzie mi kiedyś z tego powodu prawić wyrzutów...