Strony

28 gru 2012

Zabawki z tektury cz.IV

Pojawiło się znów trochę nowości i ciekawego designu w dziedzinie zabawek z tektury, a zatem:
1. Papierowe miasto - tanie, ładne, polskie


2. Garaż prosto z Czech (Unlimited Design)

3. TV - zrobiliśmy ostatnio podobne :-)

 4. Ciuchcia i inne zabawki TekToy
5. Kuchenka, szafki i pralka - czyli nowości z Trzech myszy


I na dziś wystarczy, ale ciąg dalszy z pewnością nastąpi...

23 gru 2012

Musíme si pomáhat

Rzadko się zwracam z podobnymi prośbami (tutaj chyba jeszcze ani razu), ale to mnie bardzo poruszyło. Przeczytajcie.
Konrada z bloga Droga do prostego życia znam tylko wirtualnie. Wymieniliśmy kilka maili w imię szerzenia idei Voluntary Simplicity. Ale to wystarczyło, żeby przestał być anonimowym minimalistycznym blogerem. A jego znajomi anonimowymi ludźmi potrzebującymi pomocy. Więc podaję dalej, bo to mogę zrobić. Jak to mówią Czesi Musíme si pomáhat. 


21 gru 2012

koniec.pl

Wiecie, że jeszcze 15 postów na tym blogu i będzie ich 666? Choć to w sumie równie nieistotna informacja, jak ta, że dziś miał być koniec świata. Jak to powiedziała Córka - koniec kropka pe el!

Ale nie było. Wiele osób pewnie rozczarowanych, zwłaszcza surwiwaliści i preppersi. Chciałam o nich napisać coś więcej, ale prawda jest taka, że nie czuję rąk po serii 108 powitań słońca. No, dobra, w połowie wymiękłam, bo nie ćwiczyłam od wieków, a i lata już nie te, ale i  tak zakwasy pewnie będę czuła do nowego roku...
Więc ponieważ ledwo trafiam w klawiaturę, to tylko podlinkuję Listę Rzeczy, Których Zabraknie Najszybciej w razie katastrofy, wojny i armagedonu. Miejcie ją na uwadze, gdy znów wybierzecie się do Makro na zakupy.
Listę przełożył Petros z FreeLabu, który osiadł w Grabówce i zimno tam straszliwie, więc jakby ktoś miał ciepłe skarpety, buty i inne takie, to robić dobry uczynek i wysyłać. Tu rozmiarówka i adres.
A na święta, zamiast życzeń złota myśl:

19 gru 2012

Webinar Cohabitatu

Co prawda tytuł posta brzmi dość egzotycznie, ale już mówię, o co chodzi.
 Cohabitat zaprasza na kolejne spotkanie - tym razem w gronie osób, którym bliska jest idea samowystarczalności. 


"Czy zastanawiasz się czy w ogóle możliwe jest aby być w pełni samowystarczalnym tj. produkować na własne potrzeby energię elektryczną, żywność, lokalnie przetwarzać produkty przemiany materii oraz pozyskiwać wodę? Informacje na ten temat są bardzo zdawkowe, niewielu próbowało, jeszcze rzadziej słyszy się o sukcesach. Energia elektryczna od 1 stycznia 2013 będzie droższa za sprawą wejścia przepisów unijnych tzw. "pakietu klimatyczno-energetycznego", więc może jest to dobra okazja aby porozmawiać o alternatywach.

Dużo się mówi o wiatrakach i panelach fotowoltaicznych - jednak produkty dostępne komercyjnie często odstraszają swoją ceną a ich trwałość budzi wątpliwości.
Ten webinar zabierze uczestników w niezwykłą podróż po świecie otwartych rozwiązań technologicznych open-hardware, które zaprojektowane są z myślą o użytkownikach, chcących wziąć sprawy w swoje ręce, zrozumieć zasadę działań poszczególnych urządzeń i zbudować je samodzielnie.

Uczestnicząc otrzymasz wskazówki, które pomogą Ci zbudować :

- dom w technice strawbale
- system toalety separująco-kompostującej
- generator zgazowujący drewno (holzgas)
- turbinę wiatrową o mocy 1kW
- domową mikrobiogazownię
- koncentrator słoneczny
- hydrauliczną prasę do cegieł z gliny prasowanej
- spawarkę
... oraz wiele innych technologii i narzędzi, które złożą się na koncepcje kompletnego ekosystemu, który zapewnia nie tylko współczesny komfort ale również bezpieczeństwo zasobowe i niskie koszty życia.

czas trwania: ~90 min (całe spotkanie będzie nagrywane i udostępnione wszystkim zarejestrowanym uczestnikom po jego zakończeniu)
miejsce: Internet (otrzymasz link na maila)
data i czas: 19.12.2012 godz. 20.00"

Wciąż można się zapisać (koszt to 30zł - sugerowany, ale każda dobrowolna kwota od 10zł w górę będzie akceptowana). Już się nie mogę doczekać :-)
Wszelkie dodatkowe informacje tu.

16 gru 2012

Wishlist

Kiedy byłam z Kasią Krause w czwartek w radiu zapraszać ludzi na sobotni MamaBazar, to pani redaktor prowadząca nieoczekiwanie spytała, co byśmy chciały dostać w prezencie na święta. No, i zgłupiałam :-) Bo co tu odpowiedzieć, przecież niczego nie potrzebuję...Mam co jeść? Mam. Mam gdzie spać? Owszem. Ciepło mi jest? Jest. I w domu wszyscy zdrowi, dziękuję, To czego chcieć więcej?

Ale później szukając prezentów dla rodziny, natrafiłam na kilka fajnych rzeczy i jednak odezwało się we mnie "mieć". Więc na wszelki wypadek, dla ewentualnych świętych mikołajów zamieszczam (prezenty są uniwersalne, a urodziny mam w styczniu) :-P

Wygląda na to, że niepoważna jestem, bo najbardziej bym chciała zabawki. Przypomniało mi się MAKEDO, bo okazało się, że już trafiło do polskich sprzedawców. Na Alledrogo są zestawy. Od 35 zł w górę. Jestem pewna, że z pomocą Makedo zbudowanie domku dla kucyków z trzech kartonów po pizzy trwałoby zaledwie chwilę :-)

Gry kooperacyjne. Co prawda generalnie nie przepadam za grami, planszówek typu Grzybobranie, Chińczyk, czy niedajboże Wyścigi, po prostu nie trawię, w karty zawsze przegrywam (nawet w Czarnego Piotrusia), ze strategicznymi mam problemy (kiedyś próbowałam Carcassone, ale bez szału), RPG to dziwactwo, na komputerowe jestem za stara, no i tak żyję sobie bez gier i dobrze jest. Ale idea kooperacyjnych bardzo mi się podoba, więc może mogłoby być jeszcze lepiej? W każdym razie wyrażam chęć spróbowania, a to już coś.

Poza tym książki. Papierowych nie chcę, ale do czytnika chętnie bym załadowała Oczami radzieckiej zabawki Kostka Usenko. Raz, że lubię czytać książki autorów, których znam osobiście, a dwa, że bez muzyki Wiktora Coja (dzięki mamie Kostka właśnie) to w ogóle miałabym inną młodość chyba.


I jeszcze Momentu niedźwiedzia Olgi Tokarczuk wciąż nie przeczytałam, więc chętnie przyjmę, pożyczę i podam dalej.


W kategorii moda-design życzę sobie drugiej torby od rosy, bo pierwsza z powodu intensywnej eksploatacji wygląda coraz mniej wyjściowo (ale kocham ją nad życie). Za koszulkę jakąś autorską z pozytywnym przekazem też się nie pogniewam.
I na koniec, jeśli chodzi o gospodarstwo domowe, to przydałaby się forma na chleb, najchętniej ceramiczna albo bez żadnej powłoki, czy silikonu. Bo jedną z keksówek chłop zaanektował jako pojemnik na kaloryfer do nawilżania powietrza i nie chce oddać, więc co ja mam teraz biedniusieńka uczynić...
Dziękuję :-)
 
Edit: jeden mikołaj się ogarnął, więc "Oczami radzieckiej zabawki" wykreślam z wishlist. Pozostałe chyba nadal aktualne :-)


11 gru 2012

Ach co to był za łikend...

No to co, że już prawie środa, kiedy ja powspominać chciałam przeszłość całkiem niedaleką. Co prawda chłop też zaczął pisać bloga, w którym wszystko opisuje i wspomina, ale prawda jest taka, że tonie w dygresjach, a przecież nie będziemy się licytować na wspomnienia :-)
No, więc ostatnie dwa łikendy spędziłam wyjazdowo. Najpierw Świeradów i dwie krótkie wycieczki w ramach Unii Izerskiej. W Wolimierzu akurat trwał warsztat budowania pieca rakietowego i zupełnie niespodziewanie spotkałam Gutka, dawno niewidzianą...
Trafiliśmy też do Chromca, gdzie odwiedziliśmy Marcina, autora bloga Najstarsze drzewa. Kto tam nie zagląda, ten tak wygląda:
I sam sobie winien. A kolaż autorstwa Matyldy Woydy.

Wizyta była przednia, dzieci świetnie się bawiły, tiramisu było pyszne, dom z klimatem i czuję że tam jeszcze wrócimy. I w ogóle w Izery, bo urzekła mnie tamta atmosfera. Absolutnie.
I Baby Izerskie muszę poznać :-)

A ostatni łikend spędziliśmy w Poznaniu, gdzie zamiast iść na Weto dla GMO, odwiedziliśmy kiermasz świąteczny w waldorfskim przedszkolu. Obkupiłyśmy się w różne filcowe drobiazgi, wysłuchały koncertu muzyki z Chile, obejrzały bajkę o szewcu i zdobiły pierniczki. A, jeszcze home made lizaki były, o takie, ale ładniejsze :-) Jak Asisko przyśle fotkę, to wrzucę. Byłyśmy też na warsztatach w Motylarni -filcowe resztki rządzą!

Krótko, ale intensywnie. Czasem dobrze jest wyjechać :-)
A zima trzyma...

"Choinki zamieszczone w tym albumie zostały wykonane z filcu przez dzieci i wolontariuszy z Motylarni. Jeśli jesteście zainteresowani zdobyciem takiej choinki i wsparciem działań Świetlicy zachęcamy do kontaktu! np. przez wysłanie wiadomości facebookiem lub maila na adres swietlica.motylarnia@gmail.com"

9 gru 2012

Niedziela pod krawatem

Totalnie nieprzydatny (z mojego punktu widzenia) element ubioru, aż żal patrzeć na tych kolesi, co ledwo oddychają z powodu dresscodu...
Ale z upcyklingowego punktu widzenia z krawatami można poszaleć :-)

inspiracje cz.I
inspiracje z Naturalnej sprawy
No to do roboty:
 kiecka - tutorial
 Ptasi kostium (bez tutka):

Pokrowiec na iPhona lub coś innego:


Choinka z krawatów:

4 gru 2012

Not made in China

Co jak co, ale Chiny z ekologią mi się nie kojarzą. Nawet po lekturze artykułu Chiński smok staje na głowie. Moim zdaniem mógłby stawać nawet na zębach, a nic by to nie pomogło. Marta, autorka tekstu oraz bloga o orientalnej nazwie Po kolana w krzywej rzece, twierdzi że Chińczycy zafascynowani są plastikiem. Pozwolę sobie zacytować:
 "Wymyślono nawet mini-pół-torby z uciętym dnem, aby można wygodnie nosić plastikowy kubek z herbatą (która przecież wcale nie parzy palców). Kupujesz jedną rzecz? Torba. Kupujesz dwie małe rzeczy? Torba. Kupujesz trzydzieści rzeczy? Też torba, bo oczywiście nie przyniosłeś jej z domu. Ekologia? Nie potrzeba, tu się przelewa. Plastikiem. Dobrze, że recykling zaczął się przekształcać w miarę opłacalny biznes. Starsi ludzie dorabiają sobie w ten sposób do emerytury (albo emeryturę, bo w Chinach nie każdy ją ma)."
Dodatkowo, jako rodzicowi, Chiny są mi znane z jednej strony - plagi zabawek wszelakich, kolorowych plastikowych potworków i związanych z ich produkcją skandali. Ekologicznych, zdrowotnych, no i przede wszystkim łamania praw pracownika i człowieka. Wiecie o co cho.
Powyższy obrazek oczywiście trąci lewacką propagandą (mam znajomego, który uwielbia takie określenia, to sobie pożyczyłam) i nie za bardzo wierzę, że możliwe jest życie bez chińskich produktów, ale wiem, że niektórzy próbują. Nawet blog jest taki: Not made in China. Może posłużyć jako przewodnik świadomego konsumenta.

Zasmuciła mnie też wzmianka o tym, że uprawy ekologiczne w Chinach wcale nie wiążą się z zakazem stosowania pestycydów i herbicydów, więc na jagody goji patrzę teraz z trochę mniejszą chęcią... Siła sugestii, wiadomo, przecież wcześniej mi smakowały... Najwyraźniej zbyt podatna jestem.

Oczywiście nie jest tak, że potępiam Chiny w czambuł, bo sporo rzeczy jednak fajnych wymyślili (np. papier), ale o tym kiedy indziej. Dziękuję za uwagę.