Strony

30 paź 2018

Wspieram to: Wyjście Awaryjne

Stali czytelnicy i czytelniczki Ekomanii pewnie wiedzą, że od lat działam w Opolu. Jeśli chodzi o eko-działkę to z mojej inicjatywy powstała opolska kooperatywa spożywcza (która wciąż prężnie działa), współorganizowałam Dni Ziemi, cykliczne spotkania wymiankowe/freecyklingowe, w  2015 założyłam lokalną grupę freecyklingową, do której należy już 1745 osób (i większość przestrzega regulaminu), koordynowałam warsztaty upcyklingowe Drugie życie rzeczy, organizowałam Tydzień Weganizmu i spotkania Kuchni Społecznej. Społecznictwo już trwale wpisało się w moją osobowość, ale czasem siły wyższe uniemożliwiają działanie. Tym razem plany pokrzyżowała nam tzw. rewitalizacja głównej ulicy w Opolu i związane z nią wyburzenie siedziby Fundacji krakOFFska 36, z którą jestem blisko związana :-) Od ponad pół roku nie mamy gdzie organizować wymianek, warsztatów, koncertów, przestał też działać mój ulubiony (i jedyny na Opolszczyźnie) sklep charytatywny Graciarnia.


No i teraz sprawa jest taka, że zbieramy kaskę na remont nowej miejscówki, czyli Wyjścia Awaryjnego. Potrzebujemy zebrać jeszcze 11 000, więc jeśli akurat jesteście po wypłacie i chcecie dorzucić się do społecznego dobra (cóż, że w Opolu..), to nie wahajcie się, proszę :-)
Każdy PLN się liczy!

Link do zrzutki: zrzutka.pl/wyjscieawaryjne



26 paź 2018

Film na niedzielę: "Wieś pływających krów"

Koniecznie: Wieś pływających krów reż. Katarzyna Trzaska / Polska 2017 / 78 min.

Już opis mnie zachęcił: "Troje młodych berlińczyków ze wspólnoty Spirit Center, dbającej o duchowy rozwój swoich członków za pomocą jogi, medytacji, szamańskich rytuałów czy lekcji przetrwania w lesie, postanawia udać się na polską wieś. Jak na prawdziwych pielgrzymów przystało, Ellen, Mario i Jon jadą na Wschód, aż pod granicę Polski z Białorusią, gdzie od miejscowego gospodarza, Stanisława, wynajmują stuletni drewniany dom. Chcą spędzić tu wakacje, pracować w polu i być blisko natury i kultury – w ich mniemaniu nieskażonych jeszcze cywilizacją. Przybysze i miejscowi zostali sportretowani w dokumencie Trzaski jak dwa obce plemiona, przypatrujące się sobie z nieufnością, przez którą przebija jednak wzajemna fascynacja. Z perspektywy rolników Niemcy sprawiają wrażenie nieszkodliwych wariatów (jak można nie jeść mięsa i myć się nago na oczach całej wsi?), którym można jednak pozazdrościć obycia i swobody. Niemcy odkrywają zaś, że prowadzenie gospodarstwa nie jest romantyczną sielanką, tylko ciężką pracą – za to na własnej ziemi. Inne style życia, inne wartości, inne języki, nawet inna muzyka – czy jest cokolwiek, co łączy te dwa światy? Może po prostu marzenie o tym, że gdzieś jest lepsze, prawdziwsze życie?"

Wieś pływających krów - Teaser (Film dokumentalny) from Kuba Motylewski on Vimeo.

Zabawny, refleksyjny, z antropologicznym podejściem, ładnie pokazuje, że pomimo różnic w stylu życia, wszyscy jesteśmy połączeni - wystarczy tylko trochę chęci i otwartości. A przy okazji - ciekawie jest spojrzeć świeżym okiem na te dwie grupy - migrujących mieszczuchów marzących o życiu w naturze i wieśniaków mocno osadzonych w swojej społeczności i tradycji

Wywiad z reżyserką przeczytać można tu: Rzuć wszystko, jedź tam, gdzie pływają krowy

22 paź 2018

Eko-Poznań, czyli ach, co to był za weekend

Tydzień temu spędziłam weekend w Poznaniu i akurat trafiłam na otwarcie Po-Dzielni, czyli pierwszego poznańskiego freeshopu.



Po-Dzielnia ma dobrą lokalizację, przy ulicy Głogowskiej, w pobliżu Dworca Głównego i Targów, łatwo trafić.Oprócz freeshopu (czyli miejsca, gdzie można zostawić niepotrzebne rzeczy (ale w dobrym stanie) lub wziąć je, jeśli akurat potrzebujemy - całkowicie za darmo), odbywają się też wykłady, warsztaty, Repair Cafe, spotkania krążące wokół tematyki zero waste, ekonomii współdzielenia, gospodarki cyrkulacyjnej itp.




Wnętrze pełne regałów (zrobionych społecznie przez wolontariuszy) czeka na odwiedzających! Można przynosić i brać ubrania (pojedyncze sztuki, nie całe wory), książki, naczynia, zabawki, bibeloty, jedzenie (paczkowane, niepsujące się) itp. Mam nadzieję, że tej inicjatywie będzie się wiodło lepiej niż poznańskim Giveboxom, które są super, ale niestety wymagają dużo uwagi i opieki. Co rusz na fp Giveboxu widzę apele o sprzątanie, o zostawianie mniejszej ilości rzeczy, o nieprzynoszenie śmieci lub rzeczy w złym stanie, szafy są niszczone i bez monitoringu trudno utrzymać je w ładzie.

(zdjęcie z fp Givebox Poznań)

Co jeszcze jest eko w Poznaniu? Tym razem nie zdążyłam, ale następnym razem chcę zobaczyć interaktywny pomnik upamiętniający postać Kazimierza Nowaka, dzięki któremu można podładować telefon :-)
Info i zdjęcie z portalu epoznan.pl: 
"Na złoty rower każdy może wsiąść i przejechać symbolicznie cześć dystansu pokonanego przez podróżnika. Nietypowy pomnik połączony jest z latarnią, która niebawem będzie świecić. W trakcie pedałowania za pomocą dynama będzie generowany prąd, oświetlający umieszczoną w latarni żarówkę. Będzie też można naładować telefon ponieważ rzeźba będzie miała wbudowaną ładowarkę."


I jeszcze jeden bardzo fajny pomysł - do wprowadzenia w życie w innych miastach - od 1 września   uczniowie zameldowani w Poznaniu korzystają z komunikacji miejskiej ZA DARMO. Myślę, że to naprawdę realna zachęta dla dzieci i rodziców, żeby przesiąść się z samochodu na tramwaj czy autobus i przyczynić się do odkorkowania miasta.








8 paź 2018

Przygotuj się na smog

Z każdym dniem powietrze coraz bardziej gryzie w płuca - sezon grzewczy się zaczął i to czuć. Czy zakupiliście już domowe oczyszczacze powietrza i odzież antysmogową na ten sezon? Rozmyślam nad szalikiem, choć nie wiem, czy to przypadkiem nie ekościema... Na stronie bioscarf podane jest, że szaliki wyprodukowane są z butelek PET - czyli zwykłego polaru, tyle że trójwarstwowego? A wiecie, co jest złego w polarach, prawda? Tak, mikrowłókna... Z drugiej strony jest to na pewno wygodniejsze w noszeniu niż maseczki, a i maseczki antysmogowe nie są przecież uszyte z jedwabiu ani bawełny.

Można też maseczkę uszyć samemu, choć jej skuteczność nie będzie tak dobra, jak u masek z filtrami. Tu jedna z instrukcji dostępnych w sieci:



Co jeszcze można zrobić metodą DIY? Otóż jeśli nie  dowierzamy coraz liczniejszym aplikacjom antysmogowym, możemy zbudować obywatelski czujnik mierzący zanieczyszczenia powietrza.



Koszt takiego czujnika jest niewielki, warsztaty prowadzone są tu i ówdzie przez Civic Hub - z pewnością można ich zaprosić do siebie (sprawdzajcie tu), można też skorzystać z instrukcji on line.

Już niedługo w Katowicach odbędzie się półfinał Smogathonu 2018 (a w listopadzie finał w Krakowie), ciekawe co konstruktywnego zaproponują uczestnicy. A tymczasem monitorujcie stan powietrza i dbajcie o siebie.

6 paź 2018

Społeczność vs. silny lider

We wrześniu doszło do pęknięcia dwóch baniek związanych z liderami organizacji pozarządowych. Pierwszy przypadek to ksiądz WIOSNA Stryczek - lider Szlachetnej Paczki - jak się okazało w głośnym reportażu Onetu -  autokratyczny zarządca, bynajmniej nie w ruchu równości i ideałów kojarzonych ze Szlachetną Paczką.
Drugi to Paweł Sroczyński - lider Cohabitatu - fundacji, która wielokrotnie przewijała się tutaj na blogu. Promocja naturalnego budownictwa, samowystarczalności, technologii open source, permakultury, fab-laby, magazyn WyTwórcy, Osada Twórców - dziesiątki świetnych webinarów i inicjatyw, z których część wspierałam przy okazji zbiórek crowdfundingowych. Tutaj bańka pękła bez medialnego szumu, dowiedziałam się o niej głównie dlatego, że kilkoro znajomych było związanych z Cohabitatem. Na fp fundacji zamieszczono lakoniczne oświadczenie o zmianach i podziale zespołu. Jak się okazało - kilka flagowych projektów zostało przez Pawła autorytarnie zamkniętych, a brak transparentności finansowej sprawił, że z Cohabitatu wycofało się wiele osób, ostatnio - grupa ludzi tworzących Osadę Twórców. Ich oświadczenie-argumenty można przeczytać tu. Dyskusja, która toczy się w komentarzach na FB pod postami Komitetu Rewizyjnego, jest bardzo pouczająca. Najciekawszy i najbardziej wyważony wydaje mi się komentarz Grzegorza Bielicy:

"Pozwolę sobie zabrać neutralny głos. Po projektach, które stymulował Paweł pod marką Cohabitatu, pozostała cała wiązanka ludzi i organizacji, które działają, rozwijają się albo pomimo upadku wniosły coś do przestrzeni. Po pierwsze cały rynek naturalnych budowniczych dostał marketingowego kopa i wielu domorosłych fachowców pozakładało firmy, a na początku była garstka zapaleńców. W zasadzie nowa gałąź rynku w ciągu 6 lat. Jednostki, które współpracowały z Cohabitatem, nieważne czy "urażone", "poszkodowane" etc. w wielu przypadkach stały się mega specami od alternatywnych technologii i przedsiębiorcami, pierwsze kroki stawiali w Cohabitacie i okolicach, ochoczo skorzystali z sieci marketingu i zasięgów. Paradoksalnie wkurzenie się na "niesprawiedliwe"potraktowanie stało się motorem do twórczości, albo niezależności. Efekt uboczny? Czy świadome działania? . Style zarządzania, przywództwa są różne. Zwróćcie uwagę, że w społecznych NGOsowych ruchach tylko te które mają charyzmatyka na czele w długiej perspektywie robią coś, co jest warte odnotowania. Albo mają dużo siana na płatne promo ;) Taki ktoś, człowieki komety, najczęściej osoby, które na rzecz czegoś większego jedzą bułę, tracą zdrowie, rodziny, majątki. Stają w ciekawej sytuacji... Ich własny projekt społeczny zaczyna ich trawić i to w najwyższym punkcie. Z drugiej strony współtwórcy maja pełne prawo do pretensji, przecież "wizja" okazała się tylko po części realna. Przecież rzuciłem stabilną pracę, piździdołek dla tej wizji, wpłacałem...no właśnie. Czy wypada mieć pretensje o własne decyzje? Manipulacja? Twarde słowa..no weźcie, bo to raz się ktoś z Was naciął albo przeliczył z oczekiwaniami. Abstrahując, sporo hejtu, w tym od ludzi z przeszłości. 2 lata to w biznesie, okres kiedy zwykła firma stoi przed być albo nie być, zapytajcie speców od zarządzania. Albo się dostosowuje albo wypada z rynku. Czy propozycja kursów jest zła? Czy może odbiorcom odpowiada? Czy format free couch sezonowego cochousingu jest zły/dobry? Obiektywnie, czy gdyby organizacja pokroju X Eco Coś tam była klasyczną firmą, mogłaby liczyć na Waszą wiedzę, wsparcie, zaangażowanie? Czy gdyby wydawanie książek, festiwale, warsztaty byłby oferowane klasycznie bez crowdsourcingu. Czy powstałby taki fermentator? Może to tutaj jest żarcik i błąd u podstaw? Może lepiej, żeby farmlaby, ekoosady etc. (notabene słabo w kraju) były po prostu przedsiębiorstwami agroturystycznymi? Może wtedy byłoby akceptowalne, że jest jeden szef na piramidzie?A może jednak spółdzielnia? Czy wtedy akceptowalny były kredyt inwestycyjny spłacany przez dochody od klientów? Ciekawe... Sami sobie na to odpowiadajcie. Pionierka. Zwróćcie uwagę, że wszystkie pionierskie pomysły po pewnym czasie podlegają permutacjom otoczenia. I niestety przeważnie "rewolucja zabija swojej dzieci" uwierzcie, ostatnio spotkałem 5-tkę pionierów ruchu make DIY w kraju, wszyscy dostali po garach, mają dosyć i zwijają mandżur. To co zaczęło się w okolicach 2012/2013 w ogóle w materii DIY, samowystarczalności, otwartych pracowni makerspace idt. Na ten moment ma bum. od 2 do 60 makerspace w kraju i stale rośnie. Co ciekawe poszperajcie sobie, że to już są modele wspierane przez ministerstwa, wielkie korpo, UE. Bo zauważyli trend, rynek, potencjał i zasób ludzki i innowacyjny. Czy gdyby ktoś założył taką "osadę innowacji agrotechnicznych" za 1 mln zł z UE bylibyście tak samo swobodni, zaangażowani, twórczy, serdeczni? Wiecie...na serio z totalnie luźnej i odległej perspektywy. Powtarzania się scenariuszy i jakiś tam trupów z szafy. Osada przetrwa w zmienionej formie inspirując inne szalone jednostki do zakładania tym razem stricte biznesowych farm permakulturowych na zasadach komercyjnych (bazujących na skilach Pawła i Osady) gdzie różowe pindzie przyjadą kozę wydoić i fotę na insta strzelić;) I będą/będziecie słono za to płacić za weekend full serwis. Paweł czy inni podobni, odsapną, zbiorą doświadczenia i wymyślą coś jeszcze większego i znowu na wariata zorganizują przestrzeń i ludzi do fermentacji. Sądzę, że potencjalnie "rozwodnicy" założą coś swojego i też będzie to dobre tylko inne. I wiecie...tak na koniec bez jakiegokolwiek odniesienia osobowego. Ci co byli w tej pierwszej fali pionierskiej, będą mieli zajebiste wspomnienia. Ci co uczynią sobie z tego wielką krzywdę, żale etc. no to cóż...smacznego. A coś mogę na ten temat powiedzieć."



Natomiast odpowiedź Pawła zamieszczona jest tutaj. Na fp Cohabitatu zapowiedziane jest także, w połowie października zamieści raport finansowy i odniesie się do zarzutów. Zobaczymy.
Po obu stronach żal i rozczarowanie, bo to zawsze przykre, kiedy pękają iluzje. Niełatwo jest być liderem, co do tego nie mam wątpliwości. Pojawiające się w grupie konflikty to również naturalna kolej rzeczy, nie da się ich uniknąć. Ale istnieją przecież narzędzia do ich rozwiązywania i w miarę pomyślnego przechodzenia procesów grupowych. Są mediacje, kręgi naprawcze, różne metody facylitacji, jest Porozumienie bez Przemocy (nvc), jest Dragon Dreaming.


 Mam więc nadzieję, że w Cohabitat jako wspólnota ludzi jeszcze nie umarł, tylko rzeczywiście przechodzi proces transformacji. Możliwe, że będzie to transformacja w model biznesowy i pewnie nie ma w tym nic złego, ale wtedy uczciwiej byłoby przestać działać pod płaszczykiem NGO i kreowania wizerunku wspólnoty...
Naprawdę jestem ciekawa, jak to się rozwiąże. Pytanie, co stanie się ze społecznością - np. Osady Twórców? Czy rozproszy się po innych grupach czy stworzy oddzielne plemię? Na jakich zasadach? I dlaczego nie uczymy się od dziecka kooperacji?