Graciarnie, rupieciarnie, sklepy charytatywne, thrift shopy, freeshopy, giveboxy, półki uwalniania książek (bookcrossing), jadłodzielnie (foodsharing) - wszystkie te inicjatywy łączy idea dawania drugiego życia używanym rzeczom, puszczanie ich w dalszy obieg, freecykling.
(freeshop w Pradze)
Chociaż przy śmietnikach widzę coraz więcej gabarytów, a na cyklicznie organizowanych wymiankach stoły uginają się pod ciężarem ciuchów, to w Polsce wciąż brakuje wspomnianych wyżej punktów do oddawania rzeczy, których już nie potrzebujemy, a chcemy żeby trafiły do potrzebujących. A grzebanie przy śmietnikach jest takie niekomfortowe (choć i tak to robię :-) )
Sklepów charytatywnych jestw naszym kraju zaledwie kilka, na szczęście jeden w Opolu.
Givebox (zwany Jeżycką Szafą) działał przez chwilę w Poznaniu, a jadłodzielnie (czyli regały lub lodówki na jedzenie) póki co znajdują się w Warszawie, Krakowie i Toruniu.
Niestety spontanicznie powstającym punktom typu Givebox, czy otwartym biblioteczkom/miejskim regałom książkowym służącym do boocrossingu, grozi dewastacja lub w najlepszym razie brak zainteresowania, bo wciąż jako społeczeństwo nie dbamy o to, co jest wspólne i za darmo... Zastanawiam się, czy gdyby w przestrzeni publicznej umieścić takie instalacje jak GRATIS od Narcelio Grud (opisaną ładnie przez Ogród w centrum), to jak długo pozostałyby niezniszczone. Czy byłyby kilkudniową efemeryczną akcją, czy też stałym wzbogaceniem społeczności?
Na pewno dużo lepiej się mają punkty zaopiekowane (pod pieczą instytucji lub osób prywatnych). Myślę konkretnie o nielicznych kącikach rzeczy używanych, działających przy PSZOKach (czyli Punktach Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych), o czym dowiedziałam się przypadkowo z Facebooka.
Np. w Stalowej Woli od kilku miesięcy działa taka rupieciarnia, gdzie można zostawić lub wziąć sobie za darmo używane meble lub sprzęt AGD oraz inne przedmioty o większych gabarytach. Mało tego - "Nasi pracownicy "przemierzają" miasto w poszukiwaniu niechcianych i
nielubianych sprzętów i urządzeń, które mogą jeszcze posłużyć innym. W
tej chwili od zaraz do wzięcia są 4 krzesła, dwa telewizory, pralka,
monitor i mini lodówka. Jest też dość nietypowy sprzęt fryzjerski. Zapraszamy do bezgotówkowej wymiany międzysąsiedzkiej. Takie rzeczy tylko w MZK :-)
Czekamy na Was w Rupieciarni 2, przy ul. COP 38, tel: 15 642 62 36" - można przeczytać na fp Miejskiego Zakładu Komunalnego w Stalowej Woli.
"Zasady
funkcjonowania Kącika Rzeczy Używanych są bardzo proste: zdający
bezpłatnie oddaje przedmioty, a nabywca zabiera je za darmo, wypełniając
jedynie dokument nieodpłatnego nabycia. Jeśli przedmiot nie znajdzie
nabywcy w ciągu trzech miesięcy, trafia do strefy odpadów i jest
właściwie zagospodarowany." Serce roście.
W Europie takich punktów, wspieranych przez system, jest dużo więcej. W niektórych wystawione przedmioty można przygarnąć za darmo, w innych płaci się jakieś małe pieniądze. Jest nawet na ten temat taka ładna prezentacja, gdyby ktoś się bardziej tematem zainteresował i próbował go sprzedać lokalnym urzędom. Ja w tym roku podjęłam próbę i zgłosiłam projekt utworzenia kącika przy PSZOKu do Budżetu Obywatelskiego Opola, ale wyników jeszcze nie ma... Pożyjemy, zobaczymy :-)
Strony
▼
29 paź 2016
25 paź 2016
Kręgi Kobiet
Dziś na blogu trochę prywaty, ale najpierw tytułem wstępu:
Cierpię na pewną przypadłość, to się chyba nazywa społecznikostwo czy aktywizm. Albo jakoś inaczej, ale równie dziwnie (animator społeczny?). Przysięgam, że kiedyś tego nie miałam. Owszem, podpisywałam jakies petycje, chodziłam na demonstracje, rozdawałam ulotki, ale zawsze ktoś inny był organizatorem lub przewodniczącym zgromadzenia. Potem urodziłam Dziecko i wszystko się zmieniło :-) Nie było w Opolu klubu mam? To go założyłam. Nie było warsztatów takich, śmakich i owakich? To je zorganizowałam. Nie było Mamoteki, Dnia Ziemi, Ekobazaru, kooperatywy, grupy freecyklingowej, Kuchni Społecznej, Tygodnia Weganizmu, uchwały antycyrkowej? No to zakładałam, prowadziłam, koordynowałam, niejednokrotnie plując sobie w brodę i zarzekając się, że już nigdy więcej. Niestety, to wraca. Ledwo zakończę jeden projekt, już się w głowie rodzi coś innego. Od jakiegoś czasu doceniam siłę kręgów i społeczności, bo wiadomo, że razem można więcej. Dopiero co więc zakończyła się Veganmania i urodzinowe wymianki Fundacji krakOFFska 36 (było bosko), a już urodził się nowy pomysł... Błagam o pomoc!
Tym razem mam taką fantazję... Zorganizować w Opolu kameralny kobiecy festiwal z różnymi atrakcjami typu: tańce w kręgu, lalki Motanki i malowanie muralu (projekt by Ewa Sumlińska już jest!) z Gosią Kulczycką, kreatywne pisanie z Sylwią Chutnik, radykalne wyszywanie z Atakamakata, śpiew afrykański z Lydie Kotlinski i śląskie przyśpiewki z Iwoną Wylęgałą, Krąg Kobiet z Magdą Beztroską, chwastologia stosowana z Anną Rumińską + koncert, jakiego jeszcze w Opolu nie było (Pochwalone, Same Suki, Jajnikiss). I oczywiście wymianki, i spacery zielarskie i wiele innych atrakcji (pomysłów jest już naprawdę dużo).
Samo się nie sfinansuje, stąd prośba o głosy w Społeczniku na projekt Kręgi Kobiet. Was to nic nie kosztuje, a nam może pomóc :-) "Każdy/a może oddać 1 głos dziennie, jednak nie więcej niż 10 ogółem przez cały czas trwania Konkursu." Trzeba się albo zarejestrować w Społeczniku albo głosować przez fb. Do 7.11. Szanse są niewielkie, bo konkurencja spora, a granty ostatecznie dostaną tylko 3 pomysły, ale no risk - no fun :-)
Z góry dzięki :-*
Cierpię na pewną przypadłość, to się chyba nazywa społecznikostwo czy aktywizm. Albo jakoś inaczej, ale równie dziwnie (animator społeczny?). Przysięgam, że kiedyś tego nie miałam. Owszem, podpisywałam jakies petycje, chodziłam na demonstracje, rozdawałam ulotki, ale zawsze ktoś inny był organizatorem lub przewodniczącym zgromadzenia. Potem urodziłam Dziecko i wszystko się zmieniło :-) Nie było w Opolu klubu mam? To go założyłam. Nie było warsztatów takich, śmakich i owakich? To je zorganizowałam. Nie było Mamoteki, Dnia Ziemi, Ekobazaru, kooperatywy, grupy freecyklingowej, Kuchni Społecznej, Tygodnia Weganizmu, uchwały antycyrkowej? No to zakładałam, prowadziłam, koordynowałam, niejednokrotnie plując sobie w brodę i zarzekając się, że już nigdy więcej. Niestety, to wraca. Ledwo zakończę jeden projekt, już się w głowie rodzi coś innego. Od jakiegoś czasu doceniam siłę kręgów i społeczności, bo wiadomo, że razem można więcej. Dopiero co więc zakończyła się Veganmania i urodzinowe wymianki Fundacji krakOFFska 36 (było bosko), a już urodził się nowy pomysł... Błagam o pomoc!
Tym razem mam taką fantazję... Zorganizować w Opolu kameralny kobiecy festiwal z różnymi atrakcjami typu: tańce w kręgu, lalki Motanki i malowanie muralu (projekt by Ewa Sumlińska już jest!) z Gosią Kulczycką, kreatywne pisanie z Sylwią Chutnik, radykalne wyszywanie z Atakamakata, śpiew afrykański z Lydie Kotlinski i śląskie przyśpiewki z Iwoną Wylęgałą, Krąg Kobiet z Magdą Beztroską, chwastologia stosowana z Anną Rumińską + koncert, jakiego jeszcze w Opolu nie było (Pochwalone, Same Suki, Jajnikiss). I oczywiście wymianki, i spacery zielarskie i wiele innych atrakcji (pomysłów jest już naprawdę dużo).
Samo się nie sfinansuje, stąd prośba o głosy w Społeczniku na projekt Kręgi Kobiet. Was to nic nie kosztuje, a nam może pomóc :-) "Każdy/a może oddać 1 głos dziennie, jednak nie więcej niż 10 ogółem przez cały czas trwania Konkursu." Trzeba się albo zarejestrować w Społeczniku albo głosować przez fb. Do 7.11. Szanse są niewielkie, bo konkurencja spora, a granty ostatecznie dostaną tylko 3 pomysły, ale no risk - no fun :-)
Z góry dzięki :-*
14 paź 2016
Transfer na drewno - DIY
Wracam po dłuższej przerwie spowodowanej Veganmanią (i nie tylko). Ale już odetchnęłam, było świetnie, ludzi w bród, jedzenia i atrakcji dostatek.
Pełna fotorelacja tutaj.
Następna Veganmania odbędzie się w Krakowie, 6 listopada w Forum Przestrzenie (tam gdzie był przedostatni zjazd kooperatyw spożywczych). Fajne miejsce, więc polecam :-)
***
A teraz w ramach nadrabiania zaległości przedstawiam krótką relację z warsztatów transferu na drewno, na której zgodnie z nazwą zajęć przenosiliśmy obrazki/nadruki na drewno. Ja trochę monotematycznie, ale to było jeszcze przed Veganmanią :-)
Wcześniej poznałam metodę transferu z rozpuszczalnikiem (wydruk+rozpuszczalnik), tym razem używaliśmy kleju typu Magic lub Vikol (taki, który po wyschnięciu staje się przezroczysty).
Sprawa jest prosta, potrzebne wam będą:
Transfer, jak prawie wszystkie prace ręczne, wciąga i daje radochę. Może też być niezłym pomysłem na prezent (tak, wiem, do świąt jeszcze kupa czasu, ale można już zacząć myśleć).
I jeszcze bonusowo 50 sposobów na transfer, na listę to-do :-)
Pełna fotorelacja tutaj.
Następna Veganmania odbędzie się w Krakowie, 6 listopada w Forum Przestrzenie (tam gdzie był przedostatni zjazd kooperatyw spożywczych). Fajne miejsce, więc polecam :-)
***
A teraz w ramach nadrabiania zaległości przedstawiam krótką relację z warsztatów transferu na drewno, na której zgodnie z nazwą zajęć przenosiliśmy obrazki/nadruki na drewno. Ja trochę monotematycznie, ale to było jeszcze przed Veganmanią :-)
Wcześniej poznałam metodę transferu z rozpuszczalnikiem (wydruk+rozpuszczalnik), tym razem używaliśmy kleju typu Magic lub Vikol (taki, który po wyschnięciu staje się przezroczysty).
Sprawa jest prosta, potrzebne wam będą:
- deseczka lub coś innego o gładkiej powierzchni
- wydruk grafiki na drukarce laserowej w odbiciu lustrzanym (szczególnie ważne przy napisach)
- klej
- pędzel
- wałeczek (niekonieczny, ale dobrze, żeby był)
- gąbeczka/ściereczka i woda
Transfer, jak prawie wszystkie prace ręczne, wciąga i daje radochę. Może też być niezłym pomysłem na prezent (tak, wiem, do świąt jeszcze kupa czasu, ale można już zacząć myśleć).
I jeszcze bonusowo 50 sposobów na transfer, na listę to-do :-)