22 maj 2010

Co kupowałby Jezus?

Powodziowych refleksji ciąg dalszy...
W obliczu klęsk żywiołowych lepiej mieć mniej dobytku niż więcej, lepiej być niż mieć. Do dziś pamiętam opowieść osoby, która uciekając z zalewanego domu 13 lat temu w panice zabrała ze sobą pilota od telewizora. Co ja bym zabrała ze sobą? Pewnie komórkę i twardy dysk z komputera, no i nie zapomnieć o dziecku :-)
Pamiętam też sprzątanie po tamtej powodzi i wyrzucanie, wyrzucanie, wyrzucanie gromadzonych od lat rzeczy. Ubrań, śrubek, książek, wszystkich "przydasiów". Ból materialisty, radość egzystencjalisty.
Nie oglądałam filmu "Co kupowałby Jezus", ale mogę sobie wyobrazić, że jego myślą przewodnią jest nie tylko walka z nadmierną konsumpcją, ale dobrowolna prostota życia (Voluntary Simplicity), czyli "mniej znaczy więcej"... Do przemyślenia jeszcze w tym (prostym) życiu :-)

Brak komentarzy: