6 lip 2014

Co czytasz?

Ostatnio znów czytam kilka książek naraz, bo wszystkie są tego warte :-)
Niestety, ponieważ nie są to powieści  (i wymagają więcej skupienia niż zawiłości koligacyjne w kolejnych tomach Gry o tron), to dawkuję je sobie po fragmentach. Gdyby ktoś jednak chciał spakować do plecaka (lub czytnika) jakąś wartościową książkę, to polecam:

Ostatnie dziecko lasu - to powinna być lektura obowiązkowa każdego rodzica, studenta pedagogiki i nauczyciela. Tym bardziej, że jesteśmy być może ostatnim lub przedostatnim pokoleniem, które poznało smak swobodnej zabawy na dworze. Przesłanie w wielkim myślowym skrócie brzmi: Nie chcesz wydawać na terapeutę? Zespół deficytu natury brzmi groźniej niż ADHD? Więc po prostu idź na spacer  i wygoń dziecko na dwór. Pozwól mu włazić na drzewa, grzebać w ziemi i podglądać mrówki i ślimaki. To zaprocentuje w przyszłości. Albo już teraz.



Głosy rewolucji żywnościowej - zbiór rozmów na temat współczesnej żywności, m.in. z Colinem Campbellem (tym od słynnego China Study). O tym, jak zmieniło się podejście do odżywiania i jak lobby mięsno-nabialowe manipuluje opinią publiczną (Pij mleko-będziesz wielki) i zmienia nasze nawyki żywieniowe. O tym, dlaczego GMO jest nie teges i o tym, jak przetworzona żywność fatalnie wpływa na nasze zdrowie. Co ciekawsze interlokutorzy to najczęściej osoby, które wyrastały na tradycyjnych farmach, w kulcie mięsa i nabiału (jeden z autorów jest synem magnata lodów śmietankowych w Ameryce). Warto przeczytać, bo chyba prościej niektórych kwestii wytłumaczyć się nie da.



Zjadanie zwierząt - jeśli ktoś czytał Jeść przyzwoicie i mu się podobało, to Zjadanie zwierząt też mu się spodoba. Kto nie czytał pierwszej pozycji, tym bardziej powinien sięgnąć (choć prawdopodobnie lepiej zrobi sięgając po oryginał, bo tłumaczenie zawiera błędy). Bardzo mnie ciekawi, jak na takie książki reagują mięsożercy. Ja w gruncie rzeczy nie potrzebuję utwierdzenia się w niespożywaniu mięsa i produktów zwierzęcych. Czytam jednak, bo w obu tych książkach jest wiele faktów dotąd mi nieznanych. Czasem jest to bolesna lektura, a pytania pozostają bez łatwych odpowiedzi, więc naprawdę mnie interesuje, czy osoby jedzące tradycyjnie też uwiera jej czytanie. Czy książka jest w stanie zmienić czyjeś podejście do zjadania zwierząt?



A, nie przepraszam, przeczytałam jednak dwie powieści, i to z mało znanego nurtu eko science-fiction :-) Zatopione miasto i Grabieżcy wody to książki dla młodzieży (10-14 lat), choć trudno mi ocenić, czy młodzież rzeczywiście uznałaby lekturę za wciągającą. Sam koncept podróży w czasie i zobaczenia dwóch wariantów przyszłości Ziemi w roku 2065 jest może nienowy, ale podany w zjadliwy sposób. W pierwszym przypadku bohater książki znajduje swoje rodzinne miasteczko zalane wodą (ocieplenie klimatu i liczne tsunami spowodowały podniesienie się poziomu morza), w drugim tomie woda pitna stała się towarem cenniejszym niż złoto. Dodatkowo mamy wątek romantyczny, sensacyjny, no i dyskretne wtręty ekologiczne. Czyta się szybko i zmusza do refleksji, czy rzeczywiście mamy wpływ, na to, jak będzie wyglądała przyszłość Ziemi. Minus przyznaję za pewną niechlujność edytorską (dopatrzyłam się trzech literówek).





Brak komentarzy: