Strony

30 wrz 2015

Rowerowe inkarnacje

Oczywiście wszyscy bajkerzy wiedzą, że rowery po śmierci idą do nieba. Jednak czasem można im życie przedłużyć, nawet jak już nie da się na nich jeździć.
O rowerowych meblach już kiedyś była wzmianka, o rowerach-maszynach do wszystkiego też. Są jeszcze inne pomysły:
1. Rower łazienkowy (pomysł i wykonanie Benjamin Bullins)


2.  Stolik (by Grishbabu Uppin)


3. Huśtawka (by Ben Wilson)




4. Ryby na rowerach - Fish on Bikes by Daren Greenhow


5. Bike street art (José Rodrigo Octavio - Ipanema, Rio de Janeiro)

21 wrz 2015

Stare zabawki - cz.IV

Do dzisiejszego wpisu zmusiła mnie grafika "Dzieci vs konsumpcjonizm" zamieszczona na fp Kupuj Odpowiedzialnie:





No, a co zrobić z tą górą zabawek, którymi twoje dziecko już się nie bawi?
Wypożyczalnie zabawek jakoś się w Polsce nie przyjęły, więc pozostają wymianki, darowizny, no i śmietnik...
Można też pójść w stronę upcyklingu i próbować jakoś te rzeczy przerobić. Na przykład tak:

1. Auta na donice


2. Dinozaura na stojak na biżu (stąd):



3. Słonia na stojak na szczoteczki do zębów (stąd):


4. Drewniane klocki na wieszaczki (stąd):


5. Misia na pamiątkowy obrazek (stąd):


6. Kostki do gry na USB (instrukcja):


7. Dziurawą piłkę plażową na torbę na zabawki (stąd):


8. Planszę do Twistera na zasłonkę prysznicową (stąd):


9. I jeszcze raz Twister, tym razem w roli płaszcza przeciwdeszczowego (tutorial):


10. Najcudowniejsze na koniec :-)

(stąd)

14 wrz 2015

Ekopapier - greenwashing na przykładach cz.5

Czasem każdy potrzebuje coś wydrukować, a drukarki stały się wręcz sprzętem domowym. Ale co z papierem? Nietrudno zdobyć ekologiczny papier do drukarki w ryzach. Ekologiczny, bo z makulatury, lub przynajmniej z certyfikatem FSC (co oznacza, że firma papiernicza prowadzi politykę zrównoważonego rozwoju i za wycięte przez siebie drzewa, sadzi gdzieś nowe). I często jest tylko nieznacznie droższy, więc nie ma przebacz :-P

Inna sprawa, że papier biurowy z makulatury musi być importowany, ponieważ w Polsce się go nie produkuje... (opracowanie Analiza rynkowa dostępności papieru pochodzącego z recyklingu w Polsce, strona 9). Czyli dodatkowo emisja CO2 związanego z transportem takiego papieru, ot dylematy ekologa...



Gorzej, jeśli człowiek chce wydrukować plakaty, ulotki, wizytówki, foldery i inne okolicznościowe publikacje. Znaleźć drukarnię, która ma w ofercie druk na papierze z recyklingu nie jest tak łatwo. W dodatku taki papier bywa nawet 2x droższy od "normalnego", który jak się okazuje - wcale nie jest normalny. Tzn. bardzo niewiele jest w nim celulozy z drzew, za to więcej dodatków - kleju, kredy, wypełniaczy...
Jakiś czas temu potrzebowałam wydrukować broszurę w ilości 1000 sztuk. Ile się naszukałam firmy, gdzie zrobią to na papierze z recyklingu, to moje. Teraz, po kilku latach, odpuściłabym druk, pozostając jedynie przy wersji elektronicznej...BTW - gdyby ktoś potrzebował wersji papierowej Ekobobasa, to jeszcze gdzieś mam, mogę wysłać (najlepiej hurtem) :-)

*** Przerwa na dygresję odnośnie papieru bezdrzewnego - kolejnej formy greenwashingu (nazwa wprowadza w błąd).

Swego czasu wydawnictwo BioBooks wydawało książki na papierze bezdrzewnym. Nazwa sugeruje ekologiczność i że do produkcji takiego papieru nie trzeba wycinać drzew. Niestety, "pojęcie papier bezdrzewny jest niezbyt fortunnym zwyczajowym określeniem papieru wytwarzanego wyłącznie z masy celulozowej, otrzymywanej w procesie roztwarzania drewna z użyciem chemikaliów. Na pewno nie jest to papier wytwarzany z makulatury. -  przyznaje Zbigniew Firnalski – Dyrektor Biura Stowarzyszenia Papierników Polskich (Zielone Brygady). Poza tym że papier bezdrzewny w istocie jest drzewny, to jeszcze jego produkcja wymaga dużo więcej wody i energii (oraz drzew) niż produkcja zwykłego papieru. A zatem - bzdura.
Ze strony wydawnictwa BioBooks nie doczekałam się odpowiedzi, dlaczego zdecydowali się na taki właśnie papier. Zakładam, że nie było to wynikiem złej woli, a raczej niewiedzy. W każdym razie Was przed papierem bezdrzewnym przestrzegam [a teraz każcie ostatnie trzy słowa wypowiedzieć cudzoziemcowi, który uczy się polskiego :-)]. Koniec dygresji.


Pora na greenwashing w czystej postaci: strona www.internationalpaper.com, a na niej takie kwiatki:
"Dzięki produkcji papieru rośnie więcej drzew.(...) Zapotrzebowanie na papier przyczynia się więc do rozwoju lasów. Na tym właśnie polega urok surowca odnawialnego."
Tak się jednak składa, że priorytetowe działanie z zasady 3R, to reduce, czyli ograniczaj. Dopiero na kolejnych miejscach mamy reuse (używaj ponownie) i na końcu recykling (przetwarzaj). Natomiast wspomniana strona zachęca do korzystania z papieru do woli, dzięki czemu poprawimy swoją wydajność i kreatywność. "Ograniczenie zużycia papieru to złudna oszczędność." - hmm.
Cała publikacja sprytnie operuje faktami, akcentując że w Europie sadzi się więcej drzew niż się wycina, a pomijając całkowicie informacje dotyczące chemicznych zanieczyszczeń pochodzących z zakładów papierniczych, czy zużycia wody podczas produkcji. Bagatelizuje się emisję CO2 spowodowaną produkcją papieru, powołując się na fakt, że wszystko ma swój slad węglowy, nawet kotlet i nie dajmy się wcisnąć w matrix poczucia winy z tego powodu.
Aby czytelnik nie popadł w karboreksję i nie zaczął przypadkiem myśleć o redukcji zużycia papieru może usprawiedliwić się cytatem: "Sektory leśny, papierniczy i opakowaniowy to jedne z najbardziej ekologicznych gałęzi przemysłu, jakie istnieją."
Ech, gałęzie opadają, a producenci papieru zacierają ręce...

(Marnując papier, zabijasz nie tylko drzewa.)

A tymczasem zużycie papieru w Europie wciąż rośnie. Osiemdziesiąt milionów ton rocznie... Osiemdziesiąt. Milionów. Ton. Aż trudno sobie wyobrazić taką ilość.
I choć wskaźnik recyklingu jest dosyć wysoki (71% w 2012 roku), to wiele ton papieru (jakieś 30% ogólnej produkcji) w ogóle nie nadaje się na makulaturę. Jest to tzw. papier tissue/higieniczny, czyli chusteczki higieniczne, papierowe ręczniki i nasz dobry przyjaciel - papier toaletowy...
Ale to już temat na oddzielny post :-)



Moje inne posty na temat greenwashingu: tutaj

9 wrz 2015

Zero Waste Week

Trwa od poniedziałku :-)
W tym roku hasłem przewodnim jest Reuse!, czyli ponowne użycie. Pamiętam jeszcze świat, w którym prawie nie było rzeczy jednorazowych. Kanapki pakowało się w papier, a zamiast worków na śmieci wystarczał kubełek wyłożony gazetą.

Butelki były zwrotne, dzięki którym można było zasilić skromny dziecięcy budżet. Nie było plastikowych kubeczków i automatów z napojami, zamiast tego były saturatory i szklanki. Pamiętam nawet płócienne chusteczki do nosa :-) Wszystko się mogło przydać, wszystko było używane wielokrotnie, aż do zdarcia. Cerowało się skarpetki. Herbatę parzyło z esencji. A Adam Słodowy był propagatorem polskiego DIY i upcyklingu :-)
Aż tu nagle hop, nadeszła era jednorazowości, śmieciowe czasy. Pampersy zastąpiły tetrówki, butelki plastikowe zastąpiły szklane, papierowe ręczniki zastąpiły ścierki, wszystko zaczęto pakować w folię, taśma klejąca wygrała z klejem i sznurkiem, itd., itp.

Trudno jest obecnie żyć wytwarzając rocznie słoik śmieci, jak Lauren Singer albo pewna rodzina, o której jakiś czas temu było głośno w internetach. Ale da się.


Bea Johnson z owej rodziny prowadzi bloga Zero Waste Home, wydała też książkę pod tym samym tytułem, dzięki czemu Johnsonowie stali się bezodpadowymi celebrytami :-)
Jak się żyje zerowaste'owcom? "Zerowaste tak naprawdę dzieje się poza domem. To kwestia decyzji, które podejmujemy poza nim. Sama robię zakupy, a jedyne, o co ich proszę, to żeby odmawiali wszelkich przedmiotów, których nie potrzebują, i nie kupowali żadnych batonów. Nauczyliśmy ich tego, kiedy byli jeszcze dość mali, i teraz jest to dla nich zupełnie naturalne. Zrozumieli, że każdy dziadowski robocik, który rozwali się w ciągu pięciu minut, sprawi, że na świecie będzie po prostu więcej plastiku. Zamiast obdarowywać się przedmiotami, obdarowujemy się doświadczeniami. I to sprawia, że jesteśmy naprawdę szczęśliwi."


Moja wiara w zero-odpadowość jest jednak mała, a wynika z tego, że nawet po 8 latach robienia zakupów w tym samym osiedlowym warzywniaku, sprzedawca wciąż odruchowo pakuje mi rzeczy w foliówkę, mimo że za każdym razem mówię "bez siateczki proszę". No chyba, że kupuję ogórki kiszone albo kiszoną kapustę, wtedy foliówkę biorę, bo jakoś nigdy nie mam przy sobie słoika. Ale i tak pan Warzywniak już mógłby się nauczyć, że nie wszyscy wariują ze szczęścia na widok siateczki...
O tym, że zakupy bezśmieciowe to nie łaskotki, wie także autorka bloga Odśmiecownia (pozdrawiam!), która w polskich warunkach próbuje żyć "zero waste". Podobne tematy poruszane są na Projekt Zero Śmieci - Zero Waste.

Na zdjęciu Gregga Segala: rodzina w otoczeniu swoich tygodniowych śmieci - projekt 7 Days of Garbage

A wy - wyobrażacie sobie życie zero waste?

7 wrz 2015

Planeta plastiku

Widzieliście film "Planeta plastiku"? Bo ja jestem świeżo po i właśnie podejrzliwie spoglądam na plastik w najbliższym otoczeniu. Na butelkę PET, do której mama nalała mi kompotu. Na doniczki, w której rosną żyworódki. Na zabawki Córki, dużo zabawek. Na pudełka po lodach, na kółko do pływania, na matę do jogi, na miski, wiadra i kubki w łazience. Na folię spożywczą, lunchboxa i bidon. Na te wszystkie opakowania kosmetyków i żywności, na woreczki, zapalniczki...
Ponoć w morzu jest więcej cząsteczek plastiku niż planktonu. "W latach 60. ubiegłego wieku kawałki plastiku w żołądku miało 5% ptaków. Dziś jest to już 90%, a jeśli nic się nie zmieni, to liczba zatrutych ptaków będzie rosła...do 2050 roku niemal każdy morski ptak będzie podtruty plastikiem" (stąd).


 (zdjęcie: Hendrik Kerstens)

Plastik jest niebezpieczny, bo jest popularny. Wywiera subtelny wpływ na poziomie całego pokolenia. Tworzywa sztuczne otaczają nas od wczesnego dzieciństwa do późnej starości. I będą trwać jeszcze długo po naszej śmierci. Oprócz polimerów zawierają jeszcze masę innych substancji, bywa że niebezpiecznych - metale ciężkie, formaldehyd, bisfenol A, czy ftalany. Jedna pielucha z polichlorku winylu (PCW, PVC) będzie się rozkładała przez 200lat uwalniając w tym czasie szkodliwe związki do środowiska.
Producenci tworzyw sztucznych zdają sobie sprawę z ryzyka na zdrowie pracowników i konsumentów, ale zysk jest ważniejszy.
Plastik jest niebezpieczny, bo jest tani. Gdyby opakowania z tworzyw sztucznych były droższe, ludzie używaliby ich ponownie, bardziej by je oszczędzali i skuteczniej poddawali recyklingowi. A tymczasem wielu osobom łatwiej jest wyrzucić butelkę PET czy torebkę foliową do śmieci, bo kosztują grosze i nikt nie płaci za ich skup.
Plastik jest niebezpieczny, bo w większości zawiera bisfenol-A, podejrzany składnik, który może zaburzać (u zwierząt zaburza) gospodarkę hormonalną organizmu. W filmie poświęcony jest mu spory fragment, podobnie jak w dokumencie "Trucizna nasza powszednia". Bisfenol uwalnia się z plastiku po dodaniu wody i podgrzaniu, a także przy minimalnych zadrapaniach powierzchni plastikowej butelki. "Jemy to, pijemy, wchłaniamy przez skorę", a nie wiemy nawet jaka jest minimalna ilość substancji zmieniająca nasze komórki.
Plastik jest niebezpieczny, bo nie jest na tyle toksyczny, żeby w widoczny sposób zagrozić naszemu życiu, natomiast związki znajdujące się w tworzywach sztucznych szkodzą nam długofalowo powodując astmę, alergie, otyłość, problemy z płodnością.
Więcej o szkodliwości BPA i przeprowadzonych na ten temat badaniach przeczytacie tutaj
Nawet tworzywa biodegradowalne które wydają się być nadzieją, również mogą zawierać szkodliwe substancje.



Co więc możesz zrobić?
- używać mniej plastiku. Za kążdym razem, kiedy zobaczysz w sklepie kolorowe sztuczne coś, które mówi "kup mnie", pomyśl czy nie ma dla tego alternatywy (szklanej, drewnianej, ceramicznej, papierowej). Zazwyczaj jest.
- wyeliminować opakowania sztuczne mające kontakt z żywnością  - nie kupować napojów w PETach, puszkach i tetrapakach. Puszki i kartony powlekane są w środku jakimś paskudztwem z bisfenolem-A. Po co się truć...
- najbardziej zmotywowani mogą zdecydować się na plastikowy detoks. Dajcie znać, jak wam posżło :-)




4 wrz 2015

Sympatyczny syf bałtycki

Ostatni tydzień wakacji spędziłam z rodziną nad morzem. Zacznę jednak od 5 powodów, dla których nie warto jechać na polskie wybrzeże w sezonie:
1. Przemieszczanie się przez cały kraj jest nieekologiczne. No chyba że na rowerze. Albo pociągiem. Tak czy siak - trwa za długo i jest męczące.
2. Przepełnione turystami miejscowości to królestwo kiczu i tandety prosto z Chin. No chyba, że lubicie maskotki z wielkimi oczami, automaty do gry i stoiska z pamiątkami.
3. Fatalne żarcie - vegan challenge. Order z pieczonego brokuła dla weganina, który będąc nad morzem, znajdzie w okolicznych lokalach coś innego niż frytki lub ziemniaki z zestawem surówek. I tak przez tydzień.
4. W Bałtyku się nie pokąpiesz. Albo woda za zimna albo za brudna.
5. No i śmieci. Może nie tak jak w Indiach, ale ..."W szczycie sezonu przy słonecznej pogodzie z jednego tylko zejścia na plażę służby usuwają około 4 metrów sześciennych śmieci dziennie." (Turyści nad Bałtykiem nie segregują śmieci). Tu pet, tam foliówka albo opakowanie po czipsach. Nie brakuje też dryfujących po falach plastikowych butelek...
Chociaż organizatorzy akcji BareFoot - Czysta plaża donoszą, że w tym roku zebrano rekordowo niską liczbę śmieci, to wystarczy przejść się po plaży, żeby stwierdzić, że nadal jest ich sporo.




Dla równowagi podaję także 5 powodów dla których warto jednak nad morze się wybrać. Najlepiej poza sezonem :-)

1. Kontakt z przyrodą - morze to siła. Niektórzy traktują ją nawet jako odnawialne źródło energii, ale wg tego źródła wykorzystanie energii pływów w Polsce nie jest możliwe.
Przyroda nadmorska to także parki krajobrazowe, wydmy, lasy sosnowe, klify, rezerwaty i siedliska ptaków
2. Polskie plaże mają swój urok. Pływać bym się nie odważyła, ale spacery brzegiem morza, zbieranie kamieni i muszelek - lubię.
3. Morski klimat. Jod, wiatr, chłodek - przyjemna odmiana po upalnym lecie. Poza tym pobyty nad morzem wskazane są przy chorobach układu oddechowego i niedoczynności tarczycy.
4. Atrakcje, których nie ma w innych częściach Polski - szlak latarni morskich, fokarium, odkrycia archeologiczne i historyczne osady, a także odwrócone domy...
 
5. Miłośnicy tzw. aktywnego wypoczynku (do których się nie zaliczam) mogą skorzystać z sieci tras rowerowych, nordic walkingu i kitesurfingu (Hel).
Można też wypoczywać tak:


foto - Chris Steele-Perkins, Blackpool, From the series ‘England, My England’. 1982. © Magnum Photos (via: Łukasz Najder

Na zakończenie (wakacji) nostalgiczna nuta...