Miałam kiedyś okazję tłumaczyć bardzo długie rozporządzenie na temat wyrobów tytoniowych. Jeśli więc myślicie, że wasz papieros składa się tylko z tytoniu i bibułki, to się mylicie. Do liści tytoniu dodawane są dziesiątki substancji chemicznych - smakowych, aromatyzujących, konserwujących plus sole, amoniak i gliceryna. Producenci fajek nie mają obowiązku podawać składu mieszanki tytoniowej i ograniczają się do ujawnienia zawartości nikotyny i substancji smolistych. O niektórych sztuczkach koncernów tytoniowych można poczytać w raporcie Zielonych Brygad sprzed 12 lat.
A co zrobić z petami, które jak dobrze wiemy zanieczyszczają środowisko? W sieci znalazłam przepis na pestycyd domowej roboty zrobiony właśnie z niedopałków (ok. 80 plus litr wody, trochę mydła i alkoholu). Czy jest na sali ktoś odważny, który przekonałby się, czy to działa i nie szkodzi roślinom?
Poza tym w Anglii był plan zastosowania niedopałków jako izolacji cieplnej budynków (po wysterylizowaniu i oczyszczeniu oczywiście). Inspiracją były końcówki papierosów znajdowane w ptasich gniazdach. Artykuły na ten temat pochodzą z 2009/2010 roku, ale czy rzeczywiście londyńskie domy ocieplane są petami - nie mam pojęcia. W każdym razie pomysł ciekawy.
Ponadto naukowcy (dla odmiany chińscy) odkryli, że wywar z petów powstrzymuje korozję stalowych rur (źródło).
Zamiast więc bezmyślnie kiepować na ziemię, zbierajcie niedopałki - one mogą być pożyteczne :-)
Ułatwić może to specjalne opakowanie papierosów, zaprojektowane przez Ramona Middelkoopa:
Co prawda do Światowego Dnia Bez Tytoniu pozostały jeszcze ponad 2 miesiące, ale gdyby ktoś z tej okazji chciał zrobić jakąś antynikotynową instalację z niedopałków, to jeszcze zdąży. Kilka przykładów:
[ to ostatnie stąd]
Strony
▼
27 mar 2012
Zrób se kooperatywę
Jakiś czas temu pisałam, gdzie mieszczuch może kupić ekowarzywa i obiecałam wpis o kooperatywach spożywczych. Bo postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce i założyć taką u siebie :-) Zapraszam więc do kooperatywy opolskiej, czyli O-Ko-Spoko :-)
Niedawno ruszyła też kooperatywa w Toruniu, skrzykuje się Poznań i Szczecin.
Przypomnę, że najdłużej hula kooperatywa warszawska i łódzka. Lubelska też daje radę :-)
Gdańsk szuka nowej ekipy i działa. Wrocławska chyba się nie rozkręciła, może czas założyć nową?
A wszyscy mogą się spotkać na zbliżającym się I Otwartym Zjeździe Kooperatyw w W-wie (14-15 kwietnia). W programie spotkania z gośćmi z zagramanicy, warsztaty i wiele atrakcji :-)
W twoim mieście nie ma kooperatywy? To ją sobie załóż :-) Potrzebnych ci będzie na początek kilka, a potem -naście/dziesiąt osób, w tym przynajmniej dwie z samochodem i 2 godzinami czasu raz w miesiącu. Przyda się też miejsce, czyli sala/pokój, gdzie można będzie po zakupach odebrać warzywa i owoce.
Przed zebraniem listy zamówień warto obdzwonić lokalne gospodarstwa i spisać ich ofertę. Jeśli brakuje rolników eko, to trzeba się dowiedzieć, gdzie i w jakie dni działa giełda warzywna/rolna, na której robią zakupy sklepikarze i drobni handlowcy.
A później - ustalić termin, zebrać pieniądze i zamówienia (można mailowo lub za pośrednictwem dokumentów Google), wybrać dwie osoby na zakupy, dopilnować żeby każdy dostał, to co zamówił i wrócić do domu ze świeżymi warzywami :-)
Niedawno ruszyła też kooperatywa w Toruniu, skrzykuje się Poznań i Szczecin.
Przypomnę, że najdłużej hula kooperatywa warszawska i łódzka. Lubelska też daje radę :-)
Gdańsk szuka nowej ekipy i działa. Wrocławska chyba się nie rozkręciła, może czas założyć nową?
A wszyscy mogą się spotkać na zbliżającym się I Otwartym Zjeździe Kooperatyw w W-wie (14-15 kwietnia). W programie spotkania z gośćmi z zagramanicy, warsztaty i wiele atrakcji :-)
W twoim mieście nie ma kooperatywy? To ją sobie załóż :-) Potrzebnych ci będzie na początek kilka, a potem -naście/dziesiąt osób, w tym przynajmniej dwie z samochodem i 2 godzinami czasu raz w miesiącu. Przyda się też miejsce, czyli sala/pokój, gdzie można będzie po zakupach odebrać warzywa i owoce.
Przed zebraniem listy zamówień warto obdzwonić lokalne gospodarstwa i spisać ich ofertę. Jeśli brakuje rolników eko, to trzeba się dowiedzieć, gdzie i w jakie dni działa giełda warzywna/rolna, na której robią zakupy sklepikarze i drobni handlowcy.
A później - ustalić termin, zebrać pieniądze i zamówienia (można mailowo lub za pośrednictwem dokumentów Google), wybrać dwie osoby na zakupy, dopilnować żeby każdy dostał, to co zamówił i wrócić do domu ze świeżymi warzywami :-)
26 mar 2012
May all beings be happy
Zamiast Wstępu Bronisława kolaż:
Dostałam wczoraj smsa, że Wojtek Sówka nie żyje. Tak, ten od steeldrumów i największego bębna świata. Przez cały dzień miałam nadzieję, że może jednak ktoś zdementuje tą informację, powie, że to głupi żart, itepe, choć nie znałam Wojtka dobrze. Ale zrobiła na mnie wrażenie jego niesamowita pasja.
Na pewno jest teraz w szamańskim siódmym niebie.
Dostałam wczoraj smsa, że Wojtek Sówka nie żyje. Tak, ten od steeldrumów i największego bębna świata. Przez cały dzień miałam nadzieję, że może jednak ktoś zdementuje tą informację, powie, że to głupi żart, itepe, choć nie znałam Wojtka dobrze. Ale zrobiła na mnie wrażenie jego niesamowita pasja.
Na pewno jest teraz w szamańskim siódmym niebie.
23 mar 2012
Street art never die
Zamiast mechfitti (tutaj też piękne przykłady) i i innych przejawów miejskiej partyzantki, chciałam dziś zapodać kilka klasycznych wrzutów z przyrodą w tle.
1. Banksy
2. Tyż Banksy. San Francisco 2010
3. A to już murale stowarzyszenia Lepszy świat (to samo, co prowadzi najdłużej działający w w Polsce Bank Czasu ) z Poznania. Miło, że miasto wsparło projekt finansowo :-)
Natomiast poniższe żadnego przesłania z sobą nie niesie (choć gdyby się ktoś uparł to na pewno jakąś analogię i nawiązanie by znalazł), ale bardzo mi się podoba :-) (źródło)
1. Banksy
2. Tyż Banksy. San Francisco 2010
3. A to już murale stowarzyszenia Lepszy świat (to samo, co prowadzi najdłużej działający w w Polsce Bank Czasu ) z Poznania. Miło, że miasto wsparło projekt finansowo :-)
Natomiast poniższe żadnego przesłania z sobą nie niesie (choć gdyby się ktoś uparł to na pewno jakąś analogię i nawiązanie by znalazł), ale bardzo mi się podoba :-) (źródło)
22 mar 2012
Mydło piękności szkodzi...
W zasadzie nigdy nie piszę o kosmetykach, bo nie jestem ich fanką. Tzw. kolorowych nie używam w ogóle. A w zestawie podstawowym mam tylko pastę do zębów (aktualnie Vicco, moja ulubiona), mydło (teraz Biały Jeleń, bo zapomniałam że w składzie ma Sodium Tallowate, czyli łój zwierzęcy...) i szampon (Bambino, niestety wcale nie najlepszy, ale dostaliśmy w prezencie). W zimie poszerzam zestaw o jakiś balsam lub peeling. Staram się korzystać z najbardziej wiarygodnej i najczęściej aktualizowanej listy kosmetyków nietestowanych na zwierzętach, czyli Listy OK!
Uwaga: poniższe marki testują na zwierzętach, więc starajcie się je bojkotować
Etyczne zakupy nie zawsze mi wychodzą i czasem idę na łatwiznę albo w pośpiechu kupuję najtańszą pastę i mydło w osiedlowym markecie, trudno.
Czasem eksperymentuję - zamiast mydła używałam glinki ghassoul, zamiast szamponu wywaru z orzechów lub mydlnicy lekarskiej. Zamiast balsamów i kremów - masło shea albo olejki naturalne. Zamiast dezodorantu - olejki zapachowe. Ale generalnie im mniej kosmetyków stosuję, tym lepiej się czuję (i moja skóra też).
Natomiast, jeśli jesteście żądni informacji o ekologicznych kosmetykach -zajrzyjcie na blogi: Bez chemii, beEKO , Ekocentryczka, W dobrym stylu eko, Zielona wśród ludzi oraz Życie bez okrucieństwa. Tam też znajdziecie wskazówki i linki do sklepów internetowych lub stacjonarnych.
A skoro już jesteśmy przy tych ostatnich, to bardzo podoba mi się inicjatywa krakowskiego sklepu Melasa, gdzie można uzupełnić na nowo butelki po płynie do prania i płynie do mycia naczyń. Kiedyś, bardzo dawno temu, kiedy marka Body Shop rzeczywiście była eko, natural, organic i cud wegański miód (obecnie należą do korporacji L'Oreal, która z ekologią i etyką niewiele ma wspólnego), to także prowadzili w wybranych sklepach akcję dolewania kosmetyków do opakowań przyniesionych przez klientów. Fajny pomysł na zmniejszenie ilości śmieci, choć wymiar ma raczej symboliczny.
A wy jak sobie radzicie z kwestią kosmetyków? Ograniczacie ilość, robicie same, kupujecie tylko sprawdzone? Podpowiedzi i ciekawe linki zawsze mile widziane :-)
Uwaga: poniższe marki testują na zwierzętach, więc starajcie się je bojkotować
Etyczne zakupy nie zawsze mi wychodzą i czasem idę na łatwiznę albo w pośpiechu kupuję najtańszą pastę i mydło w osiedlowym markecie, trudno.
Czasem eksperymentuję - zamiast mydła używałam glinki ghassoul, zamiast szamponu wywaru z orzechów lub mydlnicy lekarskiej. Zamiast balsamów i kremów - masło shea albo olejki naturalne. Zamiast dezodorantu - olejki zapachowe. Ale generalnie im mniej kosmetyków stosuję, tym lepiej się czuję (i moja skóra też).
Natomiast, jeśli jesteście żądni informacji o ekologicznych kosmetykach -zajrzyjcie na blogi: Bez chemii, beEKO , Ekocentryczka, W dobrym stylu eko, Zielona wśród ludzi oraz Życie bez okrucieństwa. Tam też znajdziecie wskazówki i linki do sklepów internetowych lub stacjonarnych.
A skoro już jesteśmy przy tych ostatnich, to bardzo podoba mi się inicjatywa krakowskiego sklepu Melasa, gdzie można uzupełnić na nowo butelki po płynie do prania i płynie do mycia naczyń. Kiedyś, bardzo dawno temu, kiedy marka Body Shop rzeczywiście była eko, natural, organic i cud wegański miód (obecnie należą do korporacji L'Oreal, która z ekologią i etyką niewiele ma wspólnego), to także prowadzili w wybranych sklepach akcję dolewania kosmetyków do opakowań przyniesionych przez klientów. Fajny pomysł na zmniejszenie ilości śmieci, choć wymiar ma raczej symboliczny.
A wy jak sobie radzicie z kwestią kosmetyków? Ograniczacie ilość, robicie same, kupujecie tylko sprawdzone? Podpowiedzi i ciekawe linki zawsze mile widziane :-)
21 mar 2012
Ekomarzanna, woda, wiosna...
Co prawda to w zeszłym roku Klub Gaja symbolicznie pożegnał zimę ekomarzanną, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żebyście dzisiaj zmontowali naprędce jakąś Moranę (najlepiej oczywiście z materiałów naturalnych - patyki, słoma, papier) i wrzucili ją do rzeki. Pomyślcie przy okazji o wodzie, bo jutro mamy Światowy Dzień Wody (w tym roku obchodzony pod hasłem 'Woda i bezpieczna żywność'). Więcej informacji tu.
Może warto też zaadoptować rzekę?
A przynajmniej pospacerować wzdłuż brzegu i popatrzeć, podumać, może jakieś fotki strzelić? Tak jak Katarzyna Krause mi, kiedy próbowałam jako Królowa Śniegu samotnie powstrzymać globalne ocieplenie :-)
Jak widać nie udało się, wiosna przyszła tak czy siak :-)
Może warto też zaadoptować rzekę?
A przynajmniej pospacerować wzdłuż brzegu i popatrzeć, podumać, może jakieś fotki strzelić? Tak jak Katarzyna Krause mi, kiedy próbowałam jako Królowa Śniegu samotnie powstrzymać globalne ocieplenie :-)
Jak widać nie udało się, wiosna przyszła tak czy siak :-)
20 mar 2012
Butelka po szamponie...
To nie literówka, dzisiaj zanalizuję przydatność butelek po szamponie, a nie szampanie, w życiu przeciętnego obywatela.
Propozycja numero uno - futerał na okulary, komórkę, mp3 itp. itd. (stąd)
Propozycja number two - torebeczka dla modnisi (instrukcja):
Propozycja číslo tři - łódeczki do kąpieli (Kids on roof):
Inne pomysły na butelki (co prawda nie po szamponie, ale też PCV) dla przypomnienia tu.
Propozycja numero uno - futerał na okulary, komórkę, mp3 itp. itd. (stąd)
Propozycja number two - torebeczka dla modnisi (instrukcja):
Propozycja číslo tři - łódeczki do kąpieli (Kids on roof):
Inne pomysły na butelki (co prawda nie po szamponie, ale też PCV) dla przypomnienia tu.
19 mar 2012
Ekokurierzy
Ecokurierzy.pl to serwis z tzw. zmarnowanym potencjałem. Dobrze się zapowiadał, kiedy ruszał ponad rok temu, ale aktualnie na stronie wisi tylko kilka ofert. Założenie było proste - serwis miał (ma) służyć ludziom, którzy szukają taniej możliwości przesłania paczki z ominięciem firm kurierskich, a z wykorzystaniem zwykłych samochodów osobowych, których tysiące przemierza Polskę każdego dnia. Dodatkowo miał pełnić funkcję podobną do carpooling.pl, czyli transportu ludzi. Aukcyjny system komentarzy miał uwiarygodnić uczestników. Na stronie może się zalogować każdy, zarówno osoba, która chce być przewoźnikiem, jak i ta która szuka kuriera.
No, ale coś nie zagrało, tylko co? Za słaba promocja? Zbyt duża konkurencja w świecie firm kurierskich? Zbyt małe zaufanie społeczne? Nie wiadomo. W każdym razie serwis jeszcze działa, może z wiosną klientów przybędzie?
Tymczasem warszawscy kurierzy rowerowi także ledwo zipią, donosi gazeta. Nie ma komu jeździć po niebezpiecznych ulicach i wdychać spaliny, niezależnie od pogody. Na szczęście inicjatywa spółdzielców TimeBomb ma się (mam nadzieję) świetnie. To jeszcze jedno potwierdzenie w jak różnorodny sposób mogą działać spółdzielnie socjalne. Trzymam kciuki.
No, ale coś nie zagrało, tylko co? Za słaba promocja? Zbyt duża konkurencja w świecie firm kurierskich? Zbyt małe zaufanie społeczne? Nie wiadomo. W każdym razie serwis jeszcze działa, może z wiosną klientów przybędzie?
Tymczasem warszawscy kurierzy rowerowi także ledwo zipią, donosi gazeta. Nie ma komu jeździć po niebezpiecznych ulicach i wdychać spaliny, niezależnie od pogody. Na szczęście inicjatywa spółdzielców TimeBomb ma się (mam nadzieję) świetnie. To jeszcze jedno potwierdzenie w jak różnorodny sposób mogą działać spółdzielnie socjalne. Trzymam kciuki.
16 mar 2012
Bujana na całego
Latarnia działająca dzięki huśtawce? No, a czemu nie, skoro była już skakanko-latarka, ładowarka PEG oraz latarnia na psie kupy...
Giraffe Street Lamp to projekt Chen Wei i Lu Yanxin. Zasada działania jest banalnie prosta - huśtając się ładujesz baterię lampy zamocowanej na szczycie huśtawki. Plus dodatkowa bateria solarna i już :-)
Szkoda, że to znów tylko projekt...
Giraffe Street Lamp to projekt Chen Wei i Lu Yanxin. Zasada działania jest banalnie prosta - huśtając się ładujesz baterię lampy zamocowanej na szczycie huśtawki. Plus dodatkowa bateria solarna i już :-)
Szkoda, że to znów tylko projekt...
15 mar 2012
Żądłem w rząd
Powraca temat ochrony pszczół. Za godzinę w Warszawie odbędzie się Marsz w Obronie Pszczół. A dla tych, co nie mogą, nie chcą, nie zdążą - plakacik ujrzany w Natura!lnej sprawie.
"Pszczelarze wychodzą na ulice by uświadomić społeczeństwu, że pszczoły umierają! Przez opryski i uprzemysłowienie rolnictwa. Największym zaś zagrożeniem są monokulturowe, niszczące bioróżnorodność i pryskane chemią uprawy roślin GMO, których należy zakazać!!!
Dołączając do Marszu Wspieramy pszczoły i pszczelarzy, ekologicznych rolników, piękną polską przyrodę zagrożoną przez Korporacje!!!Żądamy zakazu GMO !!!"
Jeszcze dla przypomnienia - argumenty przeciwko GMO i jaki to ma związek z pszczołami.
Rośliny modyfikowane genetycznie nie produkują nadających się do wysiewu nasion, bo modyfikowane technologią "terminator" nasionko ma zaprogramowane w swoim kodzie: jednoroczne kiełkowanie, odporność na bardzo trujące dla człowieka herbicydy (np. Randap), na grzyby i wirusy, ma wszczepione czynniki warunkujące poprawę smaku lub wydłużenie czasu przechowywania. A to oznacza, że z nasion otrzymanych z GMO nie wyrośnie kolejny plon, a rolnik zmuszony jest co roku kupować nowe nasiona GMO. I tak w kółko, dopóki starczy kasy. Przypomina to postępowanie dilerów, którymi straszy się dzieciaki w gimnazjach - tych, co to 3 pierwsze działki narkotyku dają za darmo (analogicznie - rządowe dotacje dla GMO), a za kolejne musisz mu słono zapłacić (i tu Monsanto zaciera ręce) :-/
Poza tym nieznany jest długofalowy wpływ GMO na środowisko i zdrowie - praktycznie nie ma wiarygodnych badań, które wykazywałyby całkowitą nieszkodliwość organizmów modyfikowanych genetycznie.A jeśli są, to proszę o linka w komentarzu.
Jak to się ma do pszczół? Otóż nie wiadomo tak naprawdę, dlaczego wymierają. Zbiegło się to jednak w czasie z wprowadzeniem upraw GMO. Pszczelarze powiązali fakty...
Dla równowagi linkuję jeszcze do opinii Wojciecha Zalewskiego, który zawodowo zajmuje się modyfikacją genetyczną zbóż i ma na temat GMO zupełnie inne zdanie.
"Pszczelarze wychodzą na ulice by uświadomić społeczeństwu, że pszczoły umierają! Przez opryski i uprzemysłowienie rolnictwa. Największym zaś zagrożeniem są monokulturowe, niszczące bioróżnorodność i pryskane chemią uprawy roślin GMO, których należy zakazać!!!
Dołączając do Marszu Wspieramy pszczoły i pszczelarzy, ekologicznych rolników, piękną polską przyrodę zagrożoną przez Korporacje!!!Żądamy zakazu GMO !!!"
Jeszcze dla przypomnienia - argumenty przeciwko GMO i jaki to ma związek z pszczołami.
Rośliny modyfikowane genetycznie nie produkują nadających się do wysiewu nasion, bo modyfikowane technologią "terminator" nasionko ma zaprogramowane w swoim kodzie: jednoroczne kiełkowanie, odporność na bardzo trujące dla człowieka herbicydy (np. Randap), na grzyby i wirusy, ma wszczepione czynniki warunkujące poprawę smaku lub wydłużenie czasu przechowywania. A to oznacza, że z nasion otrzymanych z GMO nie wyrośnie kolejny plon, a rolnik zmuszony jest co roku kupować nowe nasiona GMO. I tak w kółko, dopóki starczy kasy. Przypomina to postępowanie dilerów, którymi straszy się dzieciaki w gimnazjach - tych, co to 3 pierwsze działki narkotyku dają za darmo (analogicznie - rządowe dotacje dla GMO), a za kolejne musisz mu słono zapłacić (i tu Monsanto zaciera ręce) :-/
Poza tym nieznany jest długofalowy wpływ GMO na środowisko i zdrowie - praktycznie nie ma wiarygodnych badań, które wykazywałyby całkowitą nieszkodliwość organizmów modyfikowanych genetycznie.A jeśli są, to proszę o linka w komentarzu.
Jak to się ma do pszczół? Otóż nie wiadomo tak naprawdę, dlaczego wymierają. Zbiegło się to jednak w czasie z wprowadzeniem upraw GMO. Pszczelarze powiązali fakty...
Dla równowagi linkuję jeszcze do opinii Wojciecha Zalewskiego, który zawodowo zajmuje się modyfikacją genetyczną zbóż i ma na temat GMO zupełnie inne zdanie.
14 mar 2012
Czas siać
Nie pisałam o tym, ale powzięłam w tym roku kilku ekopostanowień noworocznych :-) Oprócz odgruzowania przestrzeni i przemiany z chomika w minimalistkę, zredukowania zużycia taśmy klejącej (a co) i nabiału, jest na tej liście także własna grządka.
Ogrodniczka ze mnie co prawda marna, zapominam o podlewaniu (na szczęście Lophophora williamsii na parapecie ma to ewidentnie gdzieś) albo podlewam zbyt obficie (jak już, to do pełna), ale czas to zmienić. Na początek - ziółka na parapecie. Wysiałam bazylię i miętę, no i rzeżuchę. Co jeszcze polecacie?
Doniczki oczywiście - z recyklingu (pudełka po surówkach lub kefirze). Ale marzy mi się taki domowy ogródek:
Takie rozwiązanie pozwoli uprawiać warzywa nawet w trudnych warunkach (czyli w mieście), chcecie się przekonać? Bo ja tak :-)
Butelczany ogródek może być poziomy,
pionowy (z dokładną instrukcją):
a nawet piramidalny:
A może wolicie obejrzeć relację Britty Riley, autorki wspaniałego systemu Window Farms, z jej doświadczeń w zakładaniu domowego ogrodu?
Podobnie działa PET Tree system, zaprojektowany przez Hakana Gursu z Istambułu jako DIY zestaw do samodzielnego złożenia. Kolejny pomysł na ekobiznes, hm?
Ogrodniczka ze mnie co prawda marna, zapominam o podlewaniu (na szczęście Lophophora williamsii na parapecie ma to ewidentnie gdzieś) albo podlewam zbyt obficie (jak już, to do pełna), ale czas to zmienić. Na początek - ziółka na parapecie. Wysiałam bazylię i miętę, no i rzeżuchę. Co jeszcze polecacie?
Doniczki oczywiście - z recyklingu (pudełka po surówkach lub kefirze). Ale marzy mi się taki domowy ogródek:
Takie rozwiązanie pozwoli uprawiać warzywa nawet w trudnych warunkach (czyli w mieście), chcecie się przekonać? Bo ja tak :-)
Butelczany ogródek może być poziomy,
pionowy (z dokładną instrukcją):
a nawet piramidalny:
A może wolicie obejrzeć relację Britty Riley, autorki wspaniałego systemu Window Farms, z jej doświadczeń w zakładaniu domowego ogrodu?
Podobnie działa PET Tree system, zaprojektowany przez Hakana Gursu z Istambułu jako DIY zestaw do samodzielnego złożenia. Kolejny pomysł na ekobiznes, hm?
13 mar 2012
Lampionem w wiosnę
Co prawda dałabym sobie obgryźć paznokieć, że tego typu lampiony (do których link podesłała mi Panna Basia), już się tu kiedyś pojawiły, ale jednak nie.
A zatem wejdźmy w wiosnę z nowym lampionem, który sami zrobimy ze starej puszki, przy pomocy gwoździa i młotka. Tutaj jeszcze opisany jest trick z użyciem lodu, który zapobiegnie wyginaniu się puszki w czasie pracy.
W roli lampionu sprawdzą się także zwykłe szklane słoiki (nawet nie trzeba ich ozdabiać, choć jeśli macie taką potrzebę, to nie wahajcie się ani chwili, tutaj podpowiedzi):
A zatem wejdźmy w wiosnę z nowym lampionem, który sami zrobimy ze starej puszki, przy pomocy gwoździa i młotka. Tutaj jeszcze opisany jest trick z użyciem lodu, który zapobiegnie wyginaniu się puszki w czasie pracy.
W roli lampionu sprawdzą się także zwykłe szklane słoiki (nawet nie trzeba ich ozdabiać, choć jeśli macie taką potrzebę, to nie wahajcie się ani chwili, tutaj podpowiedzi):
12 mar 2012
To tylko zwierzęta
Właśnie przymierzam się do obejrzenia nowego filmu, czyli To tylko zwierzęta. Czekam niecierpliwie aż będzie go można obejrzeć on line, wszak już jest po 11 marca. "Niezależny film dokumentalny ukazujący różne oblicza relacji między człowiekiem a innymi gatunkami. Kim są zwierzęta i jakie zajmują miejsce we współczesnym społeczeństwie? Dlaczego są zabijane w ilościach, których nie da się zliczyć, dlaczego są więzione i zadaje im się niepotrzebny ból, skoro podobnie jak my chcą żyć, być wolne i unikać cierpienia? W jaki sposób uprzedmiotowienie zwierząt odbija się na relacjach międzyludzkich? Jeżeli odpowiedzią jest, że TO TYLKO ZWIERZĘTA, kim więc jest człowiek?
Co prawda nie muszę utwierdzać się w wegetarianizmie, ale może zyskam większą motywację do weganizmu. Ostatnio znajoma zadała mi pytanie, czy kocham zwierzęta i wtedy dotarło do mnie, że w zasadzie nie, wcale nie kocham zwierząt. Nie jestem psiarą, ani kociarą, ani koniarą, ani nawet miłośniczką rybek akwariowych. Obecność zwierzęcia w jednym pomieszczeniu toleruję, ale do kontaktu specjalnie nie dążę. A jednak ich los nie jest mi obojętny. Bo przecież nie muszę kochać zwierząt, żeby szanować ich prawo do życia. Tak samo jak nie muszę być Żydówką, żeby mnie oburzał antysemityzm, ani nie muszę być gay/lesbian/queer, aby popierać związki partnerskie. tia.
Co prawda nie muszę utwierdzać się w wegetarianizmie, ale może zyskam większą motywację do weganizmu. Ostatnio znajoma zadała mi pytanie, czy kocham zwierzęta i wtedy dotarło do mnie, że w zasadzie nie, wcale nie kocham zwierząt. Nie jestem psiarą, ani kociarą, ani koniarą, ani nawet miłośniczką rybek akwariowych. Obecność zwierzęcia w jednym pomieszczeniu toleruję, ale do kontaktu specjalnie nie dążę. A jednak ich los nie jest mi obojętny. Bo przecież nie muszę kochać zwierząt, żeby szanować ich prawo do życia. Tak samo jak nie muszę być Żydówką, żeby mnie oburzał antysemityzm, ani nie muszę być gay/lesbian/queer, aby popierać związki partnerskie. tia.
9 mar 2012
PET maszyna
Z cyklu "drugie życie butelek PET" przedstawiam ciekawy wynalazek imć Everaldo Fernandesa, który pozwala uzyskać z butelki coś w rodzaju nici :-) A z tej to już można wszystko - miotłę, siatkę, abażur itp. Z jednej butelki można otrzymać 34 metry włókna (poprawcie mnie, bo nie wiem, czy dobrze rozumiem brazylijski portugalski)
I jeszcze jako ciekawostka - maszyna do puszczania baniek mydlanych zrobiona z wentylatora i butelki PET (plus instrukcja).
Brazylijczyk potrafi :-)
I jeszcze jako ciekawostka - maszyna do puszczania baniek mydlanych zrobiona z wentylatora i butelki PET (plus instrukcja).
Brazylijczyk potrafi :-)
7 mar 2012
Wstyd nie sprzątać - psie kupy vol. 6
Miało być dzisiaj o czymś zupełnie innym, ale idąc rano do przedszkola odbyłyśmy z Córką taki oto dialog:
- O, mamo, patrz, psia kupa! Czemu ktoś jej nie posprzątał?
- No, może się spieszył, albo nie wziął ze sobą woreczka, albo mu się nie chciało... [próbuję wytłumaczyć Ktosia]
- Albo był niewychowany... [dodaje moja Córka]
Amen.
O psich kupach było już nieraz (raz
dwa
trzy
cztery
pięć)
ale widzieliście to?
Mocne. Dobre.
Na pewno lepsze niż opolskie kontrowersyjne spoty pochylające się (uwielbiam ten zwrot) nad tą trudną kwestią.
Każde miasto walczy jak umie - kijem lub marchewką, prośbą i groźbą (mandat do 500zł może wystawić Straż Miejska. Ale czy rzeczywiście to robi?), z poczuciem humoru lub śmiertelną powagą (toruńska piosenka "Pokochaj psią kupę, pokochaj psią kupę, do domu ją przynieś dziś sobie pod butem” - zdjęta już z sieci, ale pamiętam ją, była okropna - kontra straszenie pasożytami), a efekt znikomy.
Na przykład w Opolu oprócz dwóch filmików, postawiono także kilka psich toalet w parkach. Są też kosze na psie kupy (ale nieliczne). I prezydent miasta, który świeci dobrym przykładem i sprząta po swoim psie (sama widziałam). I chyba tylko on jeden. Obym się myliła...
A skoro malowanie kup na złoto lub inne pomysły w stylu Sprinkle Brigade nie dają efektu, to może pokazać ludziom, że kupy można wykorzystać bardziej praktycznie. Na przykład zrobić z nich gaz, a ten gaz wykorzystać do zapalenia latarni w nocy. Albo do publicznego piecyka w zimie (zamiast ogrzewaczy koksowych). Jednym słowem wykorzystać potencjał psiej kupy dla wspólnego dobra. I żeby nie było, że sobie tu fantazjuję, niczym Lem albo Sapkowski, nie nie. Takie rzeczy już się dzieją, poczytajcie.
20 ton kup z rzędem każdemu, kto wprowadzi Park Spark Project u siebie w mieście!
Tak swoją drogą 20 ton psich odchodów dziennie w samej Łodzi wydaje się być jakąś zawrotną liczbą (obliczenia), ale nawet jeśli jest zawyżona, to i tak porażająca (np. 10 ton. Dziennie!). A zatem kupozbierak w dłoń i na spacer marsz :-)
- O, mamo, patrz, psia kupa! Czemu ktoś jej nie posprzątał?
- No, może się spieszył, albo nie wziął ze sobą woreczka, albo mu się nie chciało... [próbuję wytłumaczyć Ktosia]
- Albo był niewychowany... [dodaje moja Córka]
Amen.
O psich kupach było już nieraz (raz
dwa
trzy
cztery
pięć)
ale widzieliście to?
Mocne. Dobre.
Na pewno lepsze niż opolskie kontrowersyjne spoty pochylające się (uwielbiam ten zwrot) nad tą trudną kwestią.
Każde miasto walczy jak umie - kijem lub marchewką, prośbą i groźbą (mandat do 500zł może wystawić Straż Miejska. Ale czy rzeczywiście to robi?), z poczuciem humoru lub śmiertelną powagą (toruńska piosenka "Pokochaj psią kupę, pokochaj psią kupę, do domu ją przynieś dziś sobie pod butem” - zdjęta już z sieci, ale pamiętam ją, była okropna - kontra straszenie pasożytami), a efekt znikomy.
Na przykład w Opolu oprócz dwóch filmików, postawiono także kilka psich toalet w parkach. Są też kosze na psie kupy (ale nieliczne). I prezydent miasta, który świeci dobrym przykładem i sprząta po swoim psie (sama widziałam). I chyba tylko on jeden. Obym się myliła...
A skoro malowanie kup na złoto lub inne pomysły w stylu Sprinkle Brigade nie dają efektu, to może pokazać ludziom, że kupy można wykorzystać bardziej praktycznie. Na przykład zrobić z nich gaz, a ten gaz wykorzystać do zapalenia latarni w nocy. Albo do publicznego piecyka w zimie (zamiast ogrzewaczy koksowych). Jednym słowem wykorzystać potencjał psiej kupy dla wspólnego dobra. I żeby nie było, że sobie tu fantazjuję, niczym Lem albo Sapkowski, nie nie. Takie rzeczy już się dzieją, poczytajcie.
20 ton kup z rzędem każdemu, kto wprowadzi Park Spark Project u siebie w mieście!
Tak swoją drogą 20 ton psich odchodów dziennie w samej Łodzi wydaje się być jakąś zawrotną liczbą (obliczenia), ale nawet jeśli jest zawyżona, to i tak porażająca (np. 10 ton. Dziennie!). A zatem kupozbierak w dłoń i na spacer marsz :-)
3 mar 2012
Wiosenne porządki
1 mar 2012
Kamień + papier = Kampier
Bloger to ma klawe życie. Jak nie próbki produktów do testowania z EcoShopu albo fajne książki, to mail z Tajwanu zatytułowany Dear Nashle się zdarzy :-)
A wszystko zaczęło się od tego wpisu. Nie miałam wtedy pojęcia, jak bardzo niezbadane są ścieżki google. Otóż jedna z firm produkujących papier z kamienia, czyli Kampier odnotowała pojawienie się linka zwrotnego na moim blogu i stąd miły mail w skrzynce, który poprawił mi humor. Następnie prawdziwą pocztą dotarły do mnie próbki owego papieru. Wraz z konkubentem rzuciliśmy się z zapałem oglądać, wąchać i dotykać zawartość koperty. W końcu nie co dzień ma się do czynienia z kampierem!
A zatem pierwsze wrażenia:
-wygląda jak papier - ma różne grubości, może być gładki (w wersji torebka na prezenty) i matowy, zadrukowany i czysty
- można po nim pisać i rysować jak po "normalnym" papierze
- w dotyku przyjemnie gładki
- po spaleniu - zostaje biały, kredowy proszek (jak się okazuje wapień)
- po zmoczeniu wodą - faktura staje się szorstka, ale papier nie rozmięka
- przedrzeć go jest trudno, wymaga to siły (idealny na dziecięce książeczki :-) )
Fajny.
Po tych eksperymentach wczytałam się uważnie w treść foldera promocyjnego, ponieważ zaczęło mnie nurtować pytanie, co się dzieje z takim kampierem po użyciu. Rozkłada się? Można go przetworzyć? Jednym słowem do jakiego pojemnika wrzucić zeszyt z kamiennego papieru?
Odpowiedzi jest kilka - otóż kampier rozłoży się sam po roku wystawienia go na pełne słońce (czyli w naszym klimacie pewnie po kilku latach). Można go też spalić - zostanie z niego wapienny proszek. Można go wrzucić do pojemnika na plastik, ponieważ zawiera 20% polietylenu (HDPE), ale jeśli wrzucimy go do pojemnika na papier, to nie zakłóci procesu przetwarzania go na makulaturę.
Te 20% plastiku trochę mnie zaniepokoiło. Dodawany jest on po to, żeby spoić pozostałych 80% węglanu wapnia. Co prawda jest to jeden z bezpieczniejszych dla zdrowia rodzajów plastiku, ale czy rzeczywiście przy spalaniu kampieru nie wydzielają się żadne toksyny? Nie znalazłam na ten temat nigdzie informacji, więc jakby ktoś coś wiedział, to proszę o komentarz.
Niezależnie od tych 20% kampier na wiele zalet - przede wszystkim do jego produkcji niepotrzebne są drzewa. Ani woda. Ani wybielacze - kwasy, chlor, itp. Dzięki temu ilość odpadów i zanieczyszczeń zmniejszona jest do minimum. Wydaje się być także ekologiczną alternatywą dla producentów opakowań, no i wydawców książek - zwłaszcza dla dzieci, bo w tym przypadku wodoodporność (ślinoodporność) i trwałość ma ogromne znaczenie :-) Dodatkowo drukowanie offsetowe na kampierze pozwala ograniczyć zużycie farby drukarskiej do 30%, ponieważ kampier nie wchłania atramentu (wody). A druk jest trwalszy.
Nadal chciałabym poznać cenę tego wynalazku, ale udało mi się tylko uzyskać odpowiedź, że każde zapytanie rozpatrywane jest oddzielnie, a stały cennik jeszcze nie powstał. Zachęcam więc do nękania pytaniami przedstawicieli firmy Kampier w Ostrowie Wielkopolskim ( info[at]kampier.com ), może dzięki temu można go będzie kupić?
Na koniec jednak przyczepię się do jakości tłumaczenia folderu i strony internetowej, takie mam już zboczenie zawodowe. Mimo wszystkich zalet kampieru - błagam - nie "aplikacje", tylko "zastosowania", i nie "dalsze stosowności przetwarzalne", tylko "inne możliwości przetworzenia". Itd. Ale to ja już w tej sprawie maila do Tajwanu napiszę :-)
A wszystko zaczęło się od tego wpisu. Nie miałam wtedy pojęcia, jak bardzo niezbadane są ścieżki google. Otóż jedna z firm produkujących papier z kamienia, czyli Kampier odnotowała pojawienie się linka zwrotnego na moim blogu i stąd miły mail w skrzynce, który poprawił mi humor. Następnie prawdziwą pocztą dotarły do mnie próbki owego papieru. Wraz z konkubentem rzuciliśmy się z zapałem oglądać, wąchać i dotykać zawartość koperty. W końcu nie co dzień ma się do czynienia z kampierem!
A zatem pierwsze wrażenia:
-wygląda jak papier - ma różne grubości, może być gładki (w wersji torebka na prezenty) i matowy, zadrukowany i czysty
- można po nim pisać i rysować jak po "normalnym" papierze
- w dotyku przyjemnie gładki
- po spaleniu - zostaje biały, kredowy proszek (jak się okazuje wapień)
- po zmoczeniu wodą - faktura staje się szorstka, ale papier nie rozmięka
- przedrzeć go jest trudno, wymaga to siły (idealny na dziecięce książeczki :-) )
Fajny.
Po tych eksperymentach wczytałam się uważnie w treść foldera promocyjnego, ponieważ zaczęło mnie nurtować pytanie, co się dzieje z takim kampierem po użyciu. Rozkłada się? Można go przetworzyć? Jednym słowem do jakiego pojemnika wrzucić zeszyt z kamiennego papieru?
Odpowiedzi jest kilka - otóż kampier rozłoży się sam po roku wystawienia go na pełne słońce (czyli w naszym klimacie pewnie po kilku latach). Można go też spalić - zostanie z niego wapienny proszek. Można go wrzucić do pojemnika na plastik, ponieważ zawiera 20% polietylenu (HDPE), ale jeśli wrzucimy go do pojemnika na papier, to nie zakłóci procesu przetwarzania go na makulaturę.
Te 20% plastiku trochę mnie zaniepokoiło. Dodawany jest on po to, żeby spoić pozostałych 80% węglanu wapnia. Co prawda jest to jeden z bezpieczniejszych dla zdrowia rodzajów plastiku, ale czy rzeczywiście przy spalaniu kampieru nie wydzielają się żadne toksyny? Nie znalazłam na ten temat nigdzie informacji, więc jakby ktoś coś wiedział, to proszę o komentarz.
Niezależnie od tych 20% kampier na wiele zalet - przede wszystkim do jego produkcji niepotrzebne są drzewa. Ani woda. Ani wybielacze - kwasy, chlor, itp. Dzięki temu ilość odpadów i zanieczyszczeń zmniejszona jest do minimum. Wydaje się być także ekologiczną alternatywą dla producentów opakowań, no i wydawców książek - zwłaszcza dla dzieci, bo w tym przypadku wodoodporność (ślinoodporność) i trwałość ma ogromne znaczenie :-) Dodatkowo drukowanie offsetowe na kampierze pozwala ograniczyć zużycie farby drukarskiej do 30%, ponieważ kampier nie wchłania atramentu (wody). A druk jest trwalszy.
Nadal chciałabym poznać cenę tego wynalazku, ale udało mi się tylko uzyskać odpowiedź, że każde zapytanie rozpatrywane jest oddzielnie, a stały cennik jeszcze nie powstał. Zachęcam więc do nękania pytaniami przedstawicieli firmy Kampier w Ostrowie Wielkopolskim ( info[at]kampier.com ), może dzięki temu można go będzie kupić?
Na koniec jednak przyczepię się do jakości tłumaczenia folderu i strony internetowej, takie mam już zboczenie zawodowe. Mimo wszystkich zalet kampieru - błagam - nie "aplikacje", tylko "zastosowania", i nie "dalsze stosowności przetwarzalne", tylko "inne możliwości przetworzenia". Itd. Ale to ja już w tej sprawie maila do Tajwanu napiszę :-)