22 lut 2019

Czytam sobie: Roślinny kabaret. Botanika i wyobraźnia

Chorowanie ma swoje dobre strony, przynajmniej mogłam w spokoju skończyć pozaczynane już kilka tygodni temu książki. Jedną z nich jest Roślinny kabaret. Botanika i wyobraźnia Richarda Mabey'a. Przez chwilę myślałam, że to będzie kolejna lektura typu "zbiór ciekawostek o roślinach", ale już po wstępie wiedziałam, że jest lepiej. Autor na szczęście dystansuje się od naukowców, którzy nazywają rośliny "naturalnym kapitałem" lub "dostawcą usług ekosystemowych". Zwraca uwagę na to, że często traktujemy naturę użytkowo, a nawet jeśli staramy się pomóc, to nie bierzemy pod uwagę całej bioróżnorodności, tylko jakiś jej określony wycinek.
"Jako przykład teoretycznie szczytnego, ale jednak krótkowzrocznego działania można podać wspierać upraw roślin nektarodajnych dla owadów zapylających, w szczególności pszczół. Sama idea zasługuje na pochwałę, tyle że - w przeciwieństwie do pszczół - większość owadów zapylających wykształca się z larw żywiących się nie kwiatami nektarodajnymi, ale zwykłymi zielonymi liśćmi, w tym również liśćmi chwastów konsekwentnie eliminowanych w celu tworzenia kolejnych kwiatowych rabatek."

Sam autor stara się dostrzec w roślinach autonomiczne byty bez próby zawłaszczania ich, jednak nie unikając antropomorfizacji.



W kolejnych rozdziałach książki autor opisuje spotkania konkretnych roślin z konkretnymi ludźmi. Możemy się dowiedzieć o najstarszych drzewach, kukurydzy, bawełnie, wiktoriańskiej modzie na paprocie (i lasy w słoiku), kolonialnych odkryciach, łowach na storczyki i wielu innych roślinach. Mnie najbardziej urzekł rozdział o artystce Margaret Mee, która przez całe życie poszukiwała kwiatu kaktusa Selenicereus wittii, wspinającego się na drzewa w dżungli. Jego pąki otwierają się tylko na jedną noc w roku, a kwiaty wydzielają upajającą woń. Czy nie przypomina wam to legendy o kwiecie paproci? A może kiedyś w Europie też mieliśmy jakiś gatunek, który kwitł tylko raz w roku przy świetle księżyca? Czy Margaret Mee udało się znaleźć moonflower? Przeczytajcie sami... (albo obejrzyjcie film)


Margaret Mee and the Moon Flower from Malu De Martino on Vimeo.

(no, dobra, zaspojluję - udało się pod koniec jej życia, w 1988roku, czyli stosunkowo niedawno. Przy świetle latarek powstał szkic do tego obrazu:)
To niezwykła historia i niezwykła postać, a takich w książce Richarda Mabey'a jest więcej.  Więc tak, warto.

Brak komentarzy: