Pokazywanie postów oznaczonych etykietą aplikacje. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą aplikacje. Pokaż wszystkie posty
31 sie 2017
Jadłodzielnia rusza w Opolu!
Ostatnio z każdej strony trafiam na temat (nie)marnowania jedzenia, jakieś synergiczne poruszenie w tej kwestii.
We wczorajszej Polityce pisze o tym najlepiej - "Warzywa prosto z pola dla każdego.Zróbmy sobie RWS"Marta Sapała - autorka książki mniej (love).
Poza tym zajrzyjcie do artykułu Asji Michnickiej "Jak skończyć z wyrzucaniem jedzenia - sprawdzone sposoby" w Igi Magu i Magdy Kurowskiej Jedz, dziel się i kochaj. Fenomen jadłodzielni i foodsharingu w wecrowd.pl.
Zbiegło się to także z otwarciem pierwszej opolskiej Jadlodzielni - już jutro!
Jest mały feler - Jadłodzielnia, czyli społeczna lodówka, będzie czynna tylko w godzinach otwarcia Graciarni (od 11 do 16.00), a ja wtedy pracuję :-/ Trudno więc będzie skorzystac, czy to jako dawca, czy biorca...
Idealnie by było gdyby Jadłodzielnie były obecne w każdej dzielni, być może w formie Małych Sąsiedzkich Spiżarni (na wzór Little Free Libraries):
zdjęcie z www.littlefreepantry.org, a właściwie z fp Little Free Pantry
Najlepiej od razu w połączeniu z Giveboxem :-)
Ale póki co, zostają po prostu sąsiedzkie wymianki (ostatnio nać z pęku dorodnych ekomarchewek z kooperatywy oddałam znajomej, która ma króliki) i przemyślane zakupy. Jest też aplikacja na smartfony, ale nie wiem, czy Polska z niej korzysta. jakby co, to dajcie znać: olioex.com.
No, i nacisk na sieci sklepowe (zwłaszcza dużych graczy), żeby nie wyrzucali żarcia tylko z powodu naruszonego opakowania czy lekko przekroczonego terminu ważności. Albo żeby chociaż ułatwili dostęp do swoich śmietników, freeganie będą wdzięczni.
No, cóż teorię znam nieźle, kuchenny recykling rządzi. Udało mi się ograniczyć (niemalże do zera) wyrzucanie chleba - po prostu kupuję go mniej, a z ewentualnych resztek robię grzanki (odświeżam kromki chleba w piekarniku, wpierw skrapiając je wodą lub kroję w kosteczkę i podpiekam, a potem przesypuję do pojemnika). Odpadki cytrusowe zalewam w słoiku wodą i robię z nich ocet do sprzątania (do mycia naczyń, kuchenki, itp.) Bardzo dojrzałe banany ratuję przez zamrażanie (potem do koktajli jak znalazł). Wypróbuję też pomysł Jadłonomii na gotowanie bulionu z resztek warzyw:
"Obierki marchewki i pietruszk, szypułki pomidora, nóżka pieczarki, zielone liście pora lub czapka bakłażana – tych resztek nie trzeba wyrzucać. Wystarczy za każdym razem zamiast do śmietnika wkładać je do plastikowego pudełka PRUTA, które trzymamy w zamrażarce. Kiedy pudełko się zapełni wszystkie resztki wystarczy podsmażyć na łyżce oleju, dodać wodę oraz szczyptę soli i ugotować wspaniały bulion z recyklingu. Im więcej różnych resztek tym pyszniejszy bulion!"
(źródło)
ale i tak...
Ostatnio sprzątałam lodówkę i do kosza powędrowały: słoik z baaardzo starym i podejrzanie już wyglądającym zakwasem (naprawdę nie pamiętam, kiedy ostatnio piekłam chleb), słoik napoczętego dżemu (niestety spleśniał), słoiczek z resztką przecieru pomidorowego (to samo), słoik z resztką domowego sojonezu (nie miałam odwagi ratować tego słoika i babrać się z tą masą), jakieś stare jajka przepiórcze (dostałam kiedys w prezencie i zapomniałam), 3 marchewki (zwiędły i zasuszyły się w pojemniku na dole). Dumna z siebie nie jestem, obiecuję poprawę :-/
25 kwi 2017
Jak ocalić świat, grając w gry
Jane McGonigal twierdzi, że to możliwe, posłuchajcie:
Mnie prawie przekonała :-) Nie jestem jednak typem gracza, więc nie sprawdzę tej teorii na własnej skórze. Ale podoba mi się myśl, że da się rozwiązać problemy współczesnego świata dzięki skillsom rozwiniętym podczas licznych rozgrywek. I że zmieniając nasze podejście do codziennych problemów/traktując je jako kolejne wyzwania i stopnie do wyższego poziomu, zyskamy zarówno większy dystans i jak skuteczność naszych działań.
"- Kiedy gramy, nasz mózg traktuje przeszkody jako wyzwania, dzięki którym możemy się uczyć i doskonalić swoje umiejętności. Pobudza nas też do szukania kreatywnych rozwiązań, przezwyciężenia trudności rozmaitymi sposobami i poprawiania swoich osiągnięć. W codziennym życiu często widzimy zamiast wyzwania zagrożenie, boimy się, że nie damy rady sprostać zadaniu, wyobrażamy sobie, co może pójść źle i nie jesteśmy w stanie dostrzec potencjalnych korzyści. Jednym słowem, zjada nas stres. Metoda SuperBetter polega na tym, by nauczyć się wykorzystywać naturalną zdolność naszego mózgu do łagodzenia tego stresu. Chodzi o to, by stając w obliczu wyzwania w realnym świecie, uruchomić w sobie sposób myślenia i działania, który nasz mózg aktywuje, kiedy gramy w rozmaite gry, przeważnie tylko dla rozrywki." - fragment wywiadu z Jane opublikowanego w Gazecie.
Gry w realny sposób mogą pomóc także osobom dotkniętym depresją, stresem, szokiem czy borykającymi sie z problemami neurologicznymi. 10-minutowa gra w Tetris pomaga pozbyć się traumy powypadkowej - mam nadzieję, że ta wiadomość nigdy mi się naprawdę nie przyda, ale nigdy nic nie wiadomo... ("Psychologowie poznawczy dowiedli, że traumatyczne wspomnienia kształtują się do sześciu godzin po wydarzeniu, zaczęto więc zastanawiać się, czy można zrobić coś, by umysł nie zawiesił się na obrazach, do których potem będzie wracać, powodując wspomniane dolegliwości. Okazało się, że taką szczepionką poznawczą jest np. Tetris lub inna gra operująca łatwo rozpoznawalnym i natrętnym obrazem.
Jeśli osoba, która doświadczyła lub była świadkiem traumatycznego zdarzenia, w ciągu 24 godzin po traumie pogra choćby przez 10 minut w Tetrisa, to o połowę spadnie ryzyko, że będą ją prześladować wizualne reminiscencje traumy. Tetris jest tak angażujący wizualnie, że mózg wypiera inne obrazy, skupiając się na wzrokowym przetwarzaniu obrazu gry. Efektywność tej metody została potwierdzona badaniami laboratoryjnymi - m.in. powtórzone badanie z 2009 i 2010 roku w Oksfordzie.")
Jane na bazie swoich doświadczeń (kilkumiesięczna depresja spowodowana wstrząsem mózgu) stworzyła aplikację/grę SuperBetter - być może jest to coś podobnego do Habitica - nie wiem. Ja używam tej drugiej (to już rok? szok) i naprawdę chętniej łykam B12, kiedy mogę sobie za to przyznać punkt :-) Kiedy akurat mam przerwę w korzystaniu z aplikacji, to jakoś łatwiej zapominam o takich codziennych pierdołach jak suplementacja czy podlewanie kwiatków...więc polecam. A jeśli ktoś z was przetestuje SuperBetter - dajcie znać, czy się sprawdza :-)
Mnie prawie przekonała :-) Nie jestem jednak typem gracza, więc nie sprawdzę tej teorii na własnej skórze. Ale podoba mi się myśl, że da się rozwiązać problemy współczesnego świata dzięki skillsom rozwiniętym podczas licznych rozgrywek. I że zmieniając nasze podejście do codziennych problemów/traktując je jako kolejne wyzwania i stopnie do wyższego poziomu, zyskamy zarówno większy dystans i jak skuteczność naszych działań.
"- Kiedy gramy, nasz mózg traktuje przeszkody jako wyzwania, dzięki którym możemy się uczyć i doskonalić swoje umiejętności. Pobudza nas też do szukania kreatywnych rozwiązań, przezwyciężenia trudności rozmaitymi sposobami i poprawiania swoich osiągnięć. W codziennym życiu często widzimy zamiast wyzwania zagrożenie, boimy się, że nie damy rady sprostać zadaniu, wyobrażamy sobie, co może pójść źle i nie jesteśmy w stanie dostrzec potencjalnych korzyści. Jednym słowem, zjada nas stres. Metoda SuperBetter polega na tym, by nauczyć się wykorzystywać naturalną zdolność naszego mózgu do łagodzenia tego stresu. Chodzi o to, by stając w obliczu wyzwania w realnym świecie, uruchomić w sobie sposób myślenia i działania, który nasz mózg aktywuje, kiedy gramy w rozmaite gry, przeważnie tylko dla rozrywki." - fragment wywiadu z Jane opublikowanego w Gazecie.
Gry w realny sposób mogą pomóc także osobom dotkniętym depresją, stresem, szokiem czy borykającymi sie z problemami neurologicznymi. 10-minutowa gra w Tetris pomaga pozbyć się traumy powypadkowej - mam nadzieję, że ta wiadomość nigdy mi się naprawdę nie przyda, ale nigdy nic nie wiadomo... ("Psychologowie poznawczy dowiedli, że traumatyczne wspomnienia kształtują się do sześciu godzin po wydarzeniu, zaczęto więc zastanawiać się, czy można zrobić coś, by umysł nie zawiesił się na obrazach, do których potem będzie wracać, powodując wspomniane dolegliwości. Okazało się, że taką szczepionką poznawczą jest np. Tetris lub inna gra operująca łatwo rozpoznawalnym i natrętnym obrazem.
Jeśli osoba, która doświadczyła lub była świadkiem traumatycznego zdarzenia, w ciągu 24 godzin po traumie pogra choćby przez 10 minut w Tetrisa, to o połowę spadnie ryzyko, że będą ją prześladować wizualne reminiscencje traumy. Tetris jest tak angażujący wizualnie, że mózg wypiera inne obrazy, skupiając się na wzrokowym przetwarzaniu obrazu gry. Efektywność tej metody została potwierdzona badaniami laboratoryjnymi - m.in. powtórzone badanie z 2009 i 2010 roku w Oksfordzie.")
Jane na bazie swoich doświadczeń (kilkumiesięczna depresja spowodowana wstrząsem mózgu) stworzyła aplikację/grę SuperBetter - być może jest to coś podobnego do Habitica - nie wiem. Ja używam tej drugiej (to już rok? szok) i naprawdę chętniej łykam B12, kiedy mogę sobie za to przyznać punkt :-) Kiedy akurat mam przerwę w korzystaniu z aplikacji, to jakoś łatwiej zapominam o takich codziennych pierdołach jak suplementacja czy podlewanie kwiatków...więc polecam. A jeśli ktoś z was przetestuje SuperBetter - dajcie znać, czy się sprawdza :-)
30 gru 2016
Ach, mój Borze - podsumowanie roku 2016
Przyszła pora na podsumowanie roku Ekomanii.
W sprawach osobistych był to dla mnie trudny czas, ale że kończy się dobrze, to i tego się trzymam. Nawet rozwód może być na zdrowie :-)
Jeśli chodzi o kwestie eko-społeczne, to 2016 był rokiem podpisywania petycji. Chyba jeszcze nigdy w życiu tak często nie podpisywałam różnych apeli, petycji i i listów otwartych, co w ciągu ostatnich 12 miesięcy. Niestety.
Dużo złego dla polskiej przyrody zrobił w tym roku minister Szyszko - możecie go ocenić tutaj (choć prawdopodobnie nic to nie da, ale ulżyć sobie trzeba).
Możecie też podpisać apel NIE dla Rzeczpospolitej Myśliwskiej tutaj: Akcja Demokracja
Oby następny rok nie dawał nam tyle powodów do protestu...
Rok 2016 był rokiem nowych rzeczy i odkryć. Oto te najważniejsze:
Poza tym stabilny rozwój jeśli chodzi o wymianki (a raczej freecykling) na opolskim gruncie, kooperatywę i działalność prozwierzęcą w Otwartych Klatkach. Niech tak pozostanie.
Intencje i marzenia na następny rok? Jakiś ekopucz by się przydał, Marsz Entów, duchowa rewolucja... Ale zobaczymy, co Bór da, nie lękajmy się :-)
W sprawach osobistych był to dla mnie trudny czas, ale że kończy się dobrze, to i tego się trzymam. Nawet rozwód może być na zdrowie :-)
Jeśli chodzi o kwestie eko-społeczne, to 2016 był rokiem podpisywania petycji. Chyba jeszcze nigdy w życiu tak często nie podpisywałam różnych apeli, petycji i i listów otwartych, co w ciągu ostatnich 12 miesięcy. Niestety.
Dużo złego dla polskiej przyrody zrobił w tym roku minister Szyszko - możecie go ocenić tutaj (choć prawdopodobnie nic to nie da, ale ulżyć sobie trzeba).
Możecie też podpisać apel NIE dla Rzeczpospolitej Myśliwskiej tutaj: Akcja Demokracja
Oby następny rok nie dawał nam tyle powodów do protestu...
Rok 2016 był rokiem nowych rzeczy i odkryć. Oto te najważniejsze:
- kręgi kobiet - oprócz cyklicznych spotkań w kręgu, poznałam również tańce w kręgu i śpiew tradycyjny/ludowy. Polecam spróbować, nawet (a zwłaszcza) jeśli myślicie, że nie umiecie tańczyć i śpiewać. Takie zajęcia są chyba w każdym większym mieście, u mnie stały się częścią cotygodniowego grafiku popołudniowych wyjść. Uwielbiam i mam nadzieję, że w przyszłym roku uda się zorganizować ten festiwal (niezależnie od wyników konkursu grantowego w Społeczniku 2.0, które zostaną ogłoszone 5 stycznia): Kręgi Kobiet. Trzymajcie kciuki!
- warsztaty z post-turystą! Zdecydowanie polecam. Dużo wiedzy i nowego spojrzenia na świat. Warsztaty bardziej pytające, niż dające odpowiedzi. Pewnie jeszcze poświęcę im oddzielny wpis.
- warsztaty: sitodruku, transferu, zielarskie i chwastożercze, chór niemuzyczny, lalki Motanki z Gosią, las w słoiku, szycie książek i notesów w Galerii Sztuki Współczesnej
- Veganmania - organizacja tak dużego wydarzenia (przyszło ponad 2000 osób) to było wyzwanie. Ponad 20 wystawców, ogarnianie przestrzeni, zapobieganie fuck up'om. Wiele godzin pracy, pisania maili, telefonów, przygotowań. Udało się, daliśmy radę! <3 br="">3>
- dieta Dąbrowskiej/post Daniela - tak, to było nowe doświadczenie. Trudne, ale dobre. Do powtórzenia w przyszłym roku.
- aplikacja Habitica - to już ponad pół roku, odkąd jej używam, więc mogę powiedzieć z przekonaniem, że to działa. Co prawda zdarza mi się wyłączać ją na kilka dni (kiedy dzieje się zbyt dużo, żeby wywiązywać się z narzuconych sobie zadań), ale dzięki niej zaczęłam regularnie suplementować B12 i D3 (a zawsze o tym zapominałam), pić ziółka, czytać, ruszać się, ba - nawet udało mi się skończyć 2 kursy e-learningowe na Coursera (które zwykle zaczynałam z wielkim zapałem i na tym się kończyło). Polecam, może się przydać we wdrażaniu postanowień, nie tylko noworocznych :-)
- w tym roku pożegnałam się także z pewną sympatyczną używką, która towarzyszyła mi niemal codziennie. Bardzo lubiłam i nadal ją cenię, ale bez niej życie też ma sens :-)
Poza tym stabilny rozwój jeśli chodzi o wymianki (a raczej freecykling) na opolskim gruncie, kooperatywę i działalność prozwierzęcą w Otwartych Klatkach. Niech tak pozostanie.
Intencje i marzenia na następny rok? Jakiś ekopucz by się przydał, Marsz Entów, duchowa rewolucja... Ale zobaczymy, co Bór da, nie lękajmy się :-)
17 wrz 2016
Fanimani - pomagaj kupując
Kiedy ostatnio kupowałaś/eś coś przez internet? Ja wczoraj :-) Kupiłam e-booka "Sekretne życie drzew", ale recenzja będzie kiedy indziej. Dzisiaj z kolei chciałam kupić koszulkę, bo były happy hours w koszulkowo.com, ale w ostatniej chwili jednak pomyślałam, że nie potrzebuję przecież kolejnej koszulki i zrezygnowałam...
Zmierzam jednak do tego, że kupując coś przez internet można jednocześnie wspierać wybrane organizacje, nie dopłacając dodatkowo ani grosza. O FaniMani.pl wiedziałam już od jakiegoś czasu, ale zerejestrowałam się w zeszłym tygodniu. I żałuję, że tak późno, bo okazało się, że księgarnia Woblink, gdzie zazwyczaj kupuję e-booki jest partnerem Fanimani, a to oznacza, że 4,5% z moich zakupów przeznaczanych jest na organizację, którą wczesniej wybrałam, czyli Otwarte Klatki.
Sam proces rejestracji jest prosty i namawiam każdego, bo w końcu to nic nie kosztuje. Jeśli dodatkowo skorzystacie z tego linku - klik, to Otwarte Klatki otrzymają dodatkowo 5zł, z góry dzięki :-)
Potem już możecie wybrać dowolną organizację, którą chcecie wspierać. Aby pamiętać, które sklepy są partnerami FaniMani, można zainstalować wtyczkę/przypominajkę. Bardzo się przydaje, bo automatycznie wyświetla wiadomość przy wejściu na stronę jakiegoś sklepu, czy należy on do FaniMani.
A wybór jest spory - przez księgarnie, drogerie, RTV, Groupona, Tchibo, Pakamerę po sieci komórkowe (np. Orange, Play) czy firmy ubezpieczeniowe. Ponad 800 sklepów i możliwości pomagania. Just do it :-)
Zmierzam jednak do tego, że kupując coś przez internet można jednocześnie wspierać wybrane organizacje, nie dopłacając dodatkowo ani grosza. O FaniMani.pl wiedziałam już od jakiegoś czasu, ale zerejestrowałam się w zeszłym tygodniu. I żałuję, że tak późno, bo okazało się, że księgarnia Woblink, gdzie zazwyczaj kupuję e-booki jest partnerem Fanimani, a to oznacza, że 4,5% z moich zakupów przeznaczanych jest na organizację, którą wczesniej wybrałam, czyli Otwarte Klatki.
Sam proces rejestracji jest prosty i namawiam każdego, bo w końcu to nic nie kosztuje. Jeśli dodatkowo skorzystacie z tego linku - klik, to Otwarte Klatki otrzymają dodatkowo 5zł, z góry dzięki :-)
Potem już możecie wybrać dowolną organizację, którą chcecie wspierać. Aby pamiętać, które sklepy są partnerami FaniMani, można zainstalować wtyczkę/przypominajkę. Bardzo się przydaje, bo automatycznie wyświetla wiadomość przy wejściu na stronę jakiegoś sklepu, czy należy on do FaniMani.
A wybór jest spory - przez księgarnie, drogerie, RTV, Groupona, Tchibo, Pakamerę po sieci komórkowe (np. Orange, Play) czy firmy ubezpieczeniowe. Ponad 800 sklepów i możliwości pomagania. Just do it :-)
26 lip 2016
Library of things - wypożyczalnia przedmiotów
Ostatnio, po wielu latach przerwy, częściej korzystam z biblioteki. Nie wiem, jak u was, ale w Opolu dużo zmian na lepsze - dużo nowości, swobodny dostęp do regałów, możliwość elektronicznego wyszukiwania i rezerwacji on-line, a oprócz książek można wypożyczyć także filmy, muzykę, audiobooki czy gry planszowe. Kocham biblioteki.
Tymczasem na świecie powstają Libraries of Things. Pomysłodawcy wyszli z założenia, że wiele rzeczy potrzebujemy sporadycznie - raz lub kilka razy do roku. A po co kupować, skoro można wypożyczyć? Takie hasło przyświeca np. wypożyczalni londyńskiej. Można tam za niewielką kaucją wypożyczyć np. narzędzia albo sprzęt sportowy. Biblioteka organizuje także warsztaty DIY i gotowania, pomagające oswoić nowe sprzęty i umiejętności, przy okazji tworząc i integrując społeczność użytkowników.
(fotka z fp Library of Things)
Sama kiedyś założyłam i prowadziłam wypożyczalnię zabawek, na wzór zagranicznych Toy Libraries, co wydawało mi się super pomysłem. Każdy rodzic wie, w jakim tempie przybywa zabawek w domu i jak szybko dzieci przestają się nimi bawić, kiedy mają je ciągle na widoku. Mamoteka działała przez 2 lata jako miejsce spotkań z okazją wypożyczenia prostych układanek, gier, instrumentów muzycznych czy nadmuchiwanych zabawek do skakania. W ofercie były także książeczki dla dzieci oraz książki dla rodziców - o tematyce związanej z macierzyństwem, rozwojem osobistym, czy wychowaniem dziecka. Niestety, wraz z utratą miejsca i finansowania dyżurów, Mamoteka straciła rację bytu. A szkoda. Jeśli jednak chcecie taką założyć u siebie, to poniżej znajdziecie kilka wskazówek (zapraszam także na priv :-) ):
I chociaż mam wrażenie, że kiedyś ogólnie było więcej wypożyczalni, zwłaszcza tych z filmami na kasetach wideo, a potem płytach CD/DVD, to jednak zwyczaj wypożyczania nie odszedł jeszcze do lamusa.
(mural we Wro - Anna Szejdewik)
Ku mojemu zdziwieniu nadal działają wypożyczalnie sprzętu sportowego (moi rodzice w czasach PRL-u wypożyczali namiot, kiedy raz w roku jechaliśmy na wczasy). Istnieje dobrze prosperująca sieć miejskich wypożyczalni rowerowych. Zdarzają się także wypożyczalnie strojów karnawałowych, sukien ślubnych, samochodów oraz sprzętu budowlanego, gastronomicznego, ogrodniczego lub rehabilitacyjnego. W internetach widziałam nawet wypożyczalnie torebek oraz... kwiatów/roślin :-) Już nie mówiąc o wakacyjnej wypożyczalni babć!
Fajnie by było mieć w sąsiedztwie Library of Things, z przedmiotami mniejszego kalibru - szlifierką, maszyną do szycia, fotelikiem samochodowym, drylownica, czy projektorem. W innej brytyjskiej rzeczotece SHARE można także naprawiać rzeczy podczas cotygodniowych sesji reperowania - cudowne połączenie. A gdyby gdzieś w pobliżu jeszcze postawić Givebox i freefoodową lodówkę albo regał, czyli jadłodzielnię to już w ogóle spędzałabym tam pół dnia :-)
Ale ale, jest jeszcze inna opcja - zamiast zakładać fizyczne miejsce, które będzie służyć jako wypożyczalnia - można użyć technologii, a konkretnie aplikacji Peerby. Wygląda prosto - kiedy potrzebujesz czegoś, sprawdzasz, czy ktoś w twoim sąsiedztwie ma daną rzecz do pożyczenia. Nie mam pojęcia, czy Polska wie o tej aplikacji (no, teraz już wiecie, prawda?), ale jak już się dorobię tego smartfona, to na pewno zainstaluję, żeby sprawdzić.
Tymczasem na świecie powstają Libraries of Things. Pomysłodawcy wyszli z założenia, że wiele rzeczy potrzebujemy sporadycznie - raz lub kilka razy do roku. A po co kupować, skoro można wypożyczyć? Takie hasło przyświeca np. wypożyczalni londyńskiej. Można tam za niewielką kaucją wypożyczyć np. narzędzia albo sprzęt sportowy. Biblioteka organizuje także warsztaty DIY i gotowania, pomagające oswoić nowe sprzęty i umiejętności, przy okazji tworząc i integrując społeczność użytkowników.
(fotka z fp Library of Things)
Sama kiedyś założyłam i prowadziłam wypożyczalnię zabawek, na wzór zagranicznych Toy Libraries, co wydawało mi się super pomysłem. Każdy rodzic wie, w jakim tempie przybywa zabawek w domu i jak szybko dzieci przestają się nimi bawić, kiedy mają je ciągle na widoku. Mamoteka działała przez 2 lata jako miejsce spotkań z okazją wypożyczenia prostych układanek, gier, instrumentów muzycznych czy nadmuchiwanych zabawek do skakania. W ofercie były także książeczki dla dzieci oraz książki dla rodziców - o tematyce związanej z macierzyństwem, rozwojem osobistym, czy wychowaniem dziecka. Niestety, wraz z utratą miejsca i finansowania dyżurów, Mamoteka straciła rację bytu. A szkoda. Jeśli jednak chcecie taką założyć u siebie, to poniżej znajdziecie kilka wskazówek (zapraszam także na priv :-) ):
I chociaż mam wrażenie, że kiedyś ogólnie było więcej wypożyczalni, zwłaszcza tych z filmami na kasetach wideo, a potem płytach CD/DVD, to jednak zwyczaj wypożyczania nie odszedł jeszcze do lamusa.
(mural we Wro - Anna Szejdewik)
Ku mojemu zdziwieniu nadal działają wypożyczalnie sprzętu sportowego (moi rodzice w czasach PRL-u wypożyczali namiot, kiedy raz w roku jechaliśmy na wczasy). Istnieje dobrze prosperująca sieć miejskich wypożyczalni rowerowych. Zdarzają się także wypożyczalnie strojów karnawałowych, sukien ślubnych, samochodów oraz sprzętu budowlanego, gastronomicznego, ogrodniczego lub rehabilitacyjnego. W internetach widziałam nawet wypożyczalnie torebek oraz... kwiatów/roślin :-) Już nie mówiąc o wakacyjnej wypożyczalni babć!
Fajnie by było mieć w sąsiedztwie Library of Things, z przedmiotami mniejszego kalibru - szlifierką, maszyną do szycia, fotelikiem samochodowym, drylownica, czy projektorem. W innej brytyjskiej rzeczotece SHARE można także naprawiać rzeczy podczas cotygodniowych sesji reperowania - cudowne połączenie. A gdyby gdzieś w pobliżu jeszcze postawić Givebox i freefoodową lodówkę albo regał, czyli jadłodzielnię to już w ogóle spędzałabym tam pół dnia :-)
Ale ale, jest jeszcze inna opcja - zamiast zakładać fizyczne miejsce, które będzie służyć jako wypożyczalnia - można użyć technologii, a konkretnie aplikacji Peerby. Wygląda prosto - kiedy potrzebujesz czegoś, sprawdzasz, czy ktoś w twoim sąsiedztwie ma daną rzecz do pożyczenia. Nie mam pojęcia, czy Polska wie o tej aplikacji (no, teraz już wiecie, prawda?), ale jak już się dorobię tego smartfona, to na pewno zainstaluję, żeby sprawdzić.
12 lip 2016
Z głową w chmurach - zostań cloudspotterem lub Dyzio Marzycielem
Czytam sobie ostatnio "Witaminę N" i dlatego częściej niż zazwyczaj zwracam uwagę na zjawiska przyrodnicze, konkretnie chmury :-) Jest w obłokach coś magicznego i ulotnego, świetnie rozumiem ludzi, którzy poświęcają życie fotografowaniu chmur (i tu polecam fp Bogusia "Niebo nad Opolem") lub tylko ich kontemplacji (Cloud Appreciation Society). A w lataniu samolotem nie ma nic lepszego niż obserwowanie chmur, kiedy leci się nad nimi :-)
(fotki by Natalia, na trasie Dublin- Wrocław)
Co do "Witaminy N", to jest to praktyczny przewodnik dla rodziców/opiekunów pomagający rozwijać kontakt z przyrodą i zapobiegać deficytowi natury (zdiagnozowanemu przez Richard Louv'a we wcześniejszej książce "Ostatnie dziecko lasu"). Witamina N to pomysły, które można wykorzystać na dworze. Jeden z nich brzmi: "Stwórz listę fotek na fotograficzne podchody (...) Każdego dnia z tego samego miejsca róbcie zdjęcia nieba i stwórzcie kolaż."
Gapienie się w niebo może być dobrym punktem wyjścia do bardziej zaawansowanych obserwacji meteorologicznych.
Zacząć można od zrobienia identyfikatora chmur, czyli przyrządu ułatwiającego rozpoznawanie rodzajów obłoków.
Identyfikator można ściągnąć z netu (jest kilka wersji), ale można też zrobić samemu, przedłużając zabawę o fotografowanie chmur i ich rozpoznawanie. Podstawowe rodzaje znają pewnie wszyscy: kłębiaste, warstwowe i pierzaste. Ale czy wiecie, że istnieją także mammatusy, chmury falowe albo formacja występująca w Alpach i znana jako Wąż Maloja? O tym ostatnim dowiedziałam się z filmu Sils Anna w ramach niedawnej projekcji kina letniego w GSW :-)
Wąż Maloja wygląda tak:
Aby przejść na wyższy poziom chmurologii, można też skorzystać z aplikacji Cloud Spotter (jak już sprawię sobie smartfona, to na pewno zainstaluję).
A dla miłośników DIY - lampa-chmura (stąd):
(fotki by Natalia, na trasie Dublin- Wrocław)
Co do "Witaminy N", to jest to praktyczny przewodnik dla rodziców/opiekunów pomagający rozwijać kontakt z przyrodą i zapobiegać deficytowi natury (zdiagnozowanemu przez Richard Louv'a we wcześniejszej książce "Ostatnie dziecko lasu"). Witamina N to pomysły, które można wykorzystać na dworze. Jeden z nich brzmi: "Stwórz listę fotek na fotograficzne podchody (...) Każdego dnia z tego samego miejsca róbcie zdjęcia nieba i stwórzcie kolaż."
Gapienie się w niebo może być dobrym punktem wyjścia do bardziej zaawansowanych obserwacji meteorologicznych.
Zacząć można od zrobienia identyfikatora chmur, czyli przyrządu ułatwiającego rozpoznawanie rodzajów obłoków.
Identyfikator można ściągnąć z netu (jest kilka wersji), ale można też zrobić samemu, przedłużając zabawę o fotografowanie chmur i ich rozpoznawanie. Podstawowe rodzaje znają pewnie wszyscy: kłębiaste, warstwowe i pierzaste. Ale czy wiecie, że istnieją także mammatusy, chmury falowe albo formacja występująca w Alpach i znana jako Wąż Maloja? O tym ostatnim dowiedziałam się z filmu Sils Anna w ramach niedawnej projekcji kina letniego w GSW :-)
Wąż Maloja wygląda tak:
Aby przejść na wyższy poziom chmurologii, można też skorzystać z aplikacji Cloud Spotter (jak już sprawię sobie smartfona, to na pewno zainstaluję).
A dla miłośników DIY - lampa-chmura (stąd):
5 maj 2016
Zmień nawyki na wiosnę
Wbrew utartym przekonaniom to nie początek roku najbardziej motywuje mnie do zmian w życiu, ale wiosna. Więcej słońca, dłuższy dzień i od razu chce się żyć :-) W tym roku z pewnym opóźnieniem, ale też poczułam przypływ sił witalnych. Może to za sprawą młodego jarmużu i zielska z kooperatywy, które dodaję do wszystkiego. Taki np. koktajl z bananem, garścią zielonego (jarmuż, pokrzywa czy podagrycznik) oraz łyżką masła orzechowego smakuje naprawdę dużo lepiej niż brzmi :-)
Gorzej idzie ze zmianą starych nawyków, których wolałabym się pozbyć.
Przeczytałam już na ten temat sporo publikacji i nawet jedną książkę, ale co z tego... Nadal nie ćwiczę regularnie jogi, choć mój kręgosłup domaga się tego od dawna. Wciąż chodzę spać dłuugo po północy, a potem dosypiam w dzień albo chodzę jak zombie. Nie udało mi się skończyć żadnego kursu rozpoczętego na Coursera.org, bezproduktywnie marnuję czas w internecie i wszystko co ważne, zostawiam na ostatnią chwilę. Pewnie każdy/a ma podobną listę nawyków, które można by zamienić na lepsze.
Tylko jak się do tego zabrać? Z pomocą może przyjść grywalizacja :-)
Od kilku dni testuję aplikację o nazwie Habitica. Zasadniczo jest to dobre rozwiązanie dla wszystkich, którzy lubią moment odhaczania zrobionego zadania na liście :-) List jest trzy (nawyki, codzienne, "do zrobienia"), a moment odhaczenia skutkuje nie tylko wewnętrznym zadowoleniem, ale i zmianą koloru zadania oraz... (i tu coś dla miłośników gier) dodatkowymi punktami do życia, samopoczucia, czy gadżetami dla naszego avatara. Brzmi prosto, wręcz banalnie? Może i tak, ale naprawdę działa :-)
Na mojej liście codziennych wpisałam zażywanie B12 i picie ziółek (bo zapominam), pisanie bloga (bo prokrastynacja), czy chodzenie spać przed północą. Na liście nawyków mam jogę, sprzątanie i ograniczanie używek :-) Na liście to-do jest w tej chwili najwięcej rzeczy - ogarnięcie prezentu imieninowego dla tatinka, wyrobienie Dziecku paszportu, napisanie kilku artykułów oraz dentysta...
Habitica wydaje się dobrym motywatorem i narzędziem do wyrabiania zdrowych ekonawyków. Można np. zapisać się do różnych grup (bo w grupie raźniej) i/lub podejmować wyzwania (np. pozbywanie się codziennie jednej rzeczy, Zero Waste Week lub The Trash Tracker). Motywacja jest tym większa, że w przypadku, kiedy nie wykonasz planu, to traci cała grupa. Tych wszystkich gildii jeszcze nie ogarnęłam i chwilowo nie są mi potrzebne, ale może w przyszłości się skuszę :-)
Inny sposób na zmianę nawyków to świadomość. Nie bez powodu mówi się przecież np. o świadomej konsumpcji. Uważność jest kluczowa, a wykonywanie rzeczy wykorzystując mindfullness może pomóc w zmianie nawyków. Jak to działa możemy zaobserwować na sprytnym przykładzie KeyMoment:
Przekonało was to? Bo mnie tak. Rzeczywiście taki design wymusza refleksję i pomaga w ćwiczeniu uważności, a co za tym idzie dokonywanie codziennych wyborów. Istnieje jeszcze drugi wariant Momentu Kluczowego - obejrzyjcie na stronie o pięknej nazwie Pleasurable troublemakers.
I jeszcze motywator muzyczny, cytat z klasyka, który niedawno obchodził 35 urodziny (vivat Dezerter!): "zmiany, zmiany, potrzebne są zmiany, bo jeśli nic się nie zmieni, może nadejść dzień rebelii".
Gorzej idzie ze zmianą starych nawyków, których wolałabym się pozbyć.
Przeczytałam już na ten temat sporo publikacji i nawet jedną książkę, ale co z tego... Nadal nie ćwiczę regularnie jogi, choć mój kręgosłup domaga się tego od dawna. Wciąż chodzę spać dłuugo po północy, a potem dosypiam w dzień albo chodzę jak zombie. Nie udało mi się skończyć żadnego kursu rozpoczętego na Coursera.org, bezproduktywnie marnuję czas w internecie i wszystko co ważne, zostawiam na ostatnią chwilę. Pewnie każdy/a ma podobną listę nawyków, które można by zamienić na lepsze.
Tylko jak się do tego zabrać? Z pomocą może przyjść grywalizacja :-)
Od kilku dni testuję aplikację o nazwie Habitica. Zasadniczo jest to dobre rozwiązanie dla wszystkich, którzy lubią moment odhaczania zrobionego zadania na liście :-) List jest trzy (nawyki, codzienne, "do zrobienia"), a moment odhaczenia skutkuje nie tylko wewnętrznym zadowoleniem, ale i zmianą koloru zadania oraz... (i tu coś dla miłośników gier) dodatkowymi punktami do życia, samopoczucia, czy gadżetami dla naszego avatara. Brzmi prosto, wręcz banalnie? Może i tak, ale naprawdę działa :-)
Na mojej liście codziennych wpisałam zażywanie B12 i picie ziółek (bo zapominam), pisanie bloga (bo prokrastynacja), czy chodzenie spać przed północą. Na liście nawyków mam jogę, sprzątanie i ograniczanie używek :-) Na liście to-do jest w tej chwili najwięcej rzeczy - ogarnięcie prezentu imieninowego dla tatinka, wyrobienie Dziecku paszportu, napisanie kilku artykułów oraz dentysta...
Habitica wydaje się dobrym motywatorem i narzędziem do wyrabiania zdrowych ekonawyków. Można np. zapisać się do różnych grup (bo w grupie raźniej) i/lub podejmować wyzwania (np. pozbywanie się codziennie jednej rzeczy, Zero Waste Week lub The Trash Tracker). Motywacja jest tym większa, że w przypadku, kiedy nie wykonasz planu, to traci cała grupa. Tych wszystkich gildii jeszcze nie ogarnęłam i chwilowo nie są mi potrzebne, ale może w przyszłości się skuszę :-)
Inny sposób na zmianę nawyków to świadomość. Nie bez powodu mówi się przecież np. o świadomej konsumpcji. Uważność jest kluczowa, a wykonywanie rzeczy wykorzystując mindfullness może pomóc w zmianie nawyków. Jak to działa możemy zaobserwować na sprytnym przykładzie KeyMoment:
Przekonało was to? Bo mnie tak. Rzeczywiście taki design wymusza refleksję i pomaga w ćwiczeniu uważności, a co za tym idzie dokonywanie codziennych wyborów. Istnieje jeszcze drugi wariant Momentu Kluczowego - obejrzyjcie na stronie o pięknej nazwie Pleasurable troublemakers.
I jeszcze motywator muzyczny, cytat z klasyka, który niedawno obchodził 35 urodziny (vivat Dezerter!): "zmiany, zmiany, potrzebne są zmiany, bo jeśli nic się nie zmieni, może nadejść dzień rebelii".
15 lut 2016
Ekoaplikacje, czyli apki w kolorze zielonym
Wciąż nie mam smartfona, bo stara Nokia ma się dobrze i działa bez zarzutu. Ale wiem, że pewnie za jakiś czas sięgnę i po taką zdobycz techniki...
Idealnie by było, gdyby zamiast smartfona udało się kupić Fairphone'a, ale póki co nie kupuję, obserwuję (cytując Martę).
Smartfony, oprócz wielu wad, wydają się mieć kilka zalet, m.in. możliwość korzystania z rozmaitych aplikacji (zwanych w skrócie apkami). Co prawda aplikacje do medytacji czy jogi wydają mi się nieco absurdalne, ale gdybym miała, to bym zainstalowała:
1. Jakość powietrza w Polsce, aby sprawdzić, czym oddychamy
2. Pl@ntNet - do rozpoznawania roślin na podstawie zdjęcia
3. Kiedy wywóz - informator na temat zbiórek odpadów wielkogabarytowych, elektrośmieci i innych
4. Księżycowy Kalendarz Ogrodnika lub którąś z anglojęzycznych apek ogrodniczych
5. Ornithopedia - dla miłośników ptaków
6. Drzewa z klimatem - atlas drzew i przewodnik po najpiękniejszych/najstarszych/najciekawszych drzewach w Polsce
Być może zainstalowałabym także:
Pola - aby wiedzieć, czy kupuję polski produkt (choć z drugiej strony polski, nie zawsze znaczy dobry)
eFood - wiemy, co jemy? Informator o chemicznych dodatkach do żywności z funkcją skanowania etykiety. Niestety w bazie nie ma wielu produktów, a poza tym i tak czytam etykiety z automatu :)
Leftover Swap - aplikacja dla freegan i dla tych, którzy nie lubią marnować jedzenia. Fajnie by było, gdyby zyskała polskich użytkowników :-)
Fair fashion? - dla szafiarek i osób, które kupują ubrania (zwłaszcza w sieciówkach)
Obiecująca wydaje się być aplikacja BAND - Bank Nasadzeń Drzew, dzięki której można wskazać miejsce do posadzenia drzewa, ale póki co działa tylko w Gdańsku (a wkrótce w Krakowie).
A mi się jeszcze marzy ogólnopolska aplikacja freecyklingowa umożliwiająca dzielenie się rzeczami lub udostępnianie zdjęć mebli i innych przedmiotów wystawianych przy śmietnikach (tak jak na fp "Uwaga, śmieciarka jedzie") :-)
Z jakich apek korzystacie wy? Polecacie którąś szczególnie?
Idealnie by było, gdyby zamiast smartfona udało się kupić Fairphone'a, ale póki co nie kupuję, obserwuję (cytując Martę).
Smartfony, oprócz wielu wad, wydają się mieć kilka zalet, m.in. możliwość korzystania z rozmaitych aplikacji (zwanych w skrócie apkami). Co prawda aplikacje do medytacji czy jogi wydają mi się nieco absurdalne, ale gdybym miała, to bym zainstalowała:
1. Jakość powietrza w Polsce, aby sprawdzić, czym oddychamy
2. Pl@ntNet - do rozpoznawania roślin na podstawie zdjęcia
3. Kiedy wywóz - informator na temat zbiórek odpadów wielkogabarytowych, elektrośmieci i innych
4. Księżycowy Kalendarz Ogrodnika lub którąś z anglojęzycznych apek ogrodniczych
5. Ornithopedia - dla miłośników ptaków
6. Drzewa z klimatem - atlas drzew i przewodnik po najpiękniejszych/najstarszych/najciekawszych drzewach w Polsce
Być może zainstalowałabym także:
Pola - aby wiedzieć, czy kupuję polski produkt (choć z drugiej strony polski, nie zawsze znaczy dobry)
eFood - wiemy, co jemy? Informator o chemicznych dodatkach do żywności z funkcją skanowania etykiety. Niestety w bazie nie ma wielu produktów, a poza tym i tak czytam etykiety z automatu :)
Leftover Swap - aplikacja dla freegan i dla tych, którzy nie lubią marnować jedzenia. Fajnie by było, gdyby zyskała polskich użytkowników :-)
Fair fashion? - dla szafiarek i osób, które kupują ubrania (zwłaszcza w sieciówkach)
Obiecująca wydaje się być aplikacja BAND - Bank Nasadzeń Drzew, dzięki której można wskazać miejsce do posadzenia drzewa, ale póki co działa tylko w Gdańsku (a wkrótce w Krakowie).
A mi się jeszcze marzy ogólnopolska aplikacja freecyklingowa umożliwiająca dzielenie się rzeczami lub udostępnianie zdjęć mebli i innych przedmiotów wystawianych przy śmietnikach (tak jak na fp "Uwaga, śmieciarka jedzie") :-)
Z jakich apek korzystacie wy? Polecacie którąś szczególnie?
Subskrybuj:
Posty (Atom)