27 cze 2015

Ekomarketing - nie rób tego

Czy marketing może miec coś wspólnego z ekologią? Jak zwykle jestem dosyć sceptyczna, a przez ostatnie pół roku badałam temat dość intensywnie. Mogę więc powiedzieć, że zdarzają się firmy, które rzeczywiście prowadzą działania proekologiczne i potrafią się tym pochwalić. Jednak najczęściej jest to nieudolny greenwashing. Trzeba się mieć na baczności.


Niestety specjaliści od sprzedaży, zauważyli, że "bycie eko" jest modne i się opłaca, dlatego niejako na siłę wymyślili takie pojęcie jak ekomarketing.
W skrócie chodzi o to, żeby zaprezentować firmę oraz jej produkty i usługi jako ekologiczne w celu lepszej promocji i zwiększenia sprzedaży.
Namnożyło się niedawno szkoleń dla przedsiębiorców, które oferują m.in. szkolenie z ekomarketingu. A ja mówię - nie róbcie tego. Taki sposób promocji nie jest dla wszystkich, a nieumiejętnie stosowany może obrócić się przeciwko wam.



A zatem kilka rad od Ekomanii, przedsiębiorco:

1. Nie wciskaj przedrostka EKO do nazwy swojej firmy (no chyba, że naprawdę zajmujesz się ochroną środowiska albo sprzedajesz coś, co pomaga je chronić).  Wysil wyobraźnię i nie idź na łatwiznę...


Sieć sklepów EKO - jedna z firm, która oprócz EKO w nazwie, nie ma nic wspólnego z ekologią.


2. Nie nazywaj swojego produktu "ekologicznym" (no chyba, że masz na to certyfikat). Za nieuprawnione stosowanie słów "eko", "green", "naturalny" grożą kary. Poza tym sporo już jest klientów świadomych greenwashingu, a w dzisiejszych czasach wystarczy jeden wpis na facebooku, żeby popsuć opinię nieuczciwej marce. Nie warto ryzykować.

W ekologiczność pieczątek wątpiłam tu.


3. Są rodzaje działalności, których nie da się promować jako ekologicznych. Np. firmy transportowo-przewozowe, produkcyjne, zakłady wulkanizacyjne, biura rachunkowe, szkoły językowe, reprezentanci handlowi, sklepy, hurtownie i magazyny (o ile w asortymencie nie mają produktów eko) itp., itd. Zawsze jednak można wdrożyć ekonawyki (oszczędzanie energii i zasobów), popracować nad CSR (społeczną odpowiedzialnością biznesu), zoffsetować się (zneutralizować szkodliwy wpływ/emisję CO2 działalności) lub wprowadzić usługę/produkt o charakterze ekologicznym. Przemyśl to dobrze.


Wątpliwy dla mnie przykład ekomarketingu w banku oferującym EKOkonto z bonem towarowym do Decathlonu. I to uzasadnienie:"Do tradycyjnych produktów bankowych dodajemy zalety ekologii, bo EKOlogicznie to EKOnomicznie.[slogan] Jako jedyny Bank w Polsce zatrudniamy kadrę ekologów [WTF? od kiedy ekolog to zawód?], którzy podpowiedzą Ci w jaki sposób ekologia może się opłacać. Nasze produkty zdobywają liczne nagrody i wyróżnienia niezależnych ekspertów. Bank przekaże z własnych środków 5 zł od każdego założonego EKOkonta bez Kosztów na rzecz programu Fundacji BOŚ Banku „Aktywnie po zdrowie”." [fajnie, ale co to ma wspólnego z ekologią?]

O pozytywnych przykładach ekomarketingu w następnym odcinku :-)

24 cze 2015

Zmiksować wszystko na miazgę

W końcu się doczekałam pomocnika w kuchni :-) O blenderze z kategorii superblenderów marzylam już od jakiegoś czasu, a wszystko przez ten wątek na wegedzieciaku. Zwłaszcza odkąd przeszliśmy na weganizm i wzrosło zapotrzebowanie na roślinne pasty do chleba, mleka z orzechów i inne takie wynalazki przekraczające możliwości mojego staruszka Brauna-żyrafy o mocy 250W. Zmielenie nim ciecierzycy na falafele trwało kilkanaście minut (z przerwą na schłodzenie silnika)...
Na szczęście teraz Braun może odejść na zasłużoną emeryturę (co się namiksował, to jego), a na scenę wkroczył Omniblend.


Omniblend to blender tzw. nowej generacji, o wysokiej mocy i szybkości obrotów, pozwalającej zmielić na gładko całe owoce i warzywa ze skórką. Daje sobie także radę z nasionami, pestkami i orzechami. Najbardziej znanym ultrablenderem jest Vitamix, jednak jest też najdroższy. Podobnie wydajny jest Blendtec, ale cena również poza moim zasięgiem. Natomiast Omniblend to kompromis cenowy pomiędzy Vitamixem a tanimi blenderami kielichowymi o dużo gorszych parametrach i krótszej gwarancji.
Chociaż dosłownie kilka dni temu na blogu FoodPorn przeczytałam recenzję równie mocnego urządzenia w cenie o połowę niższej (czyli w promocji 550, normalnie 650zł). Można go kupić w Polsce, więc jeśli akurat marzycie o takim sprzęcie, a nie stać was na Vitka czy Omni, to myślę, że warto kupić.
Możecie także spróbować szczęścia w konkursie organizowanym przez Zieleninę. Czasu zostało niewiele, ale nagroda główna kusi :-)

Co potrafi mój nowy przyjaciel? Tutaj wszystko jest ładnie opisane, a ja dopiero testuję jego możliwości. Na razie robiłam gazpacho (pomidory, ogórek, cebula, czosnek, papryka, kilka kawałków chleba, oliwa, kilka pomidorów suszonych), pastę na chleb (ugotowana cieciora+pomidory suszone+pęczek natki), mleko makowe (szklanka maku namoczona w dwóch szklankach wody), masę na falafele (namoczona cieciora, czosnek, cebula, natka, jaglanka, przyprawy), śmietanę słonecznikową, barszczyk z botwinki, sos ze szparagów (zielone szparagi gotowane na parze+czosnek+trochę oliwy i soli), budyń jaglany, no i koktajle różne owocowe (najczęściej truskawki i banan) i warzywne. Wszystko pyszne, aksamitne i puszyste :-)


Infografika pochodzi z bloga Surojadek - tam odsyłam po więcej przepisów.

23 cze 2015

PrzeTwórcy

Donoszę, że na Canal+ Discovery można dziś obejrzeć pierwszy odcinek nowego polskiego cyklu pt. "Przetwórcy". W dokumencie prezentowani są rodzimi fani upcyklingu. We wczorajszym odcinku poznajemy Burego Misia i jego pracownię, w której powstają cuda ze złomu oraz Recycling Band, z którymi kiedyś przeprowadzałam wywiad :-)


Co do kapeli, to niestety muzycznie kompletnie nie moje klimaty, ale instrumenty powymyślali fajne :-)



Cykl zapowiada się ciekawie, więc jeśli ktoś ma kablówkę, ten wciska kanał 449 i ogląda (wtorek o 10.40 i 18.10 oraz czwartek o 01.40).

12 cze 2015

Ekowakacje, czyli podróże z sercem

Jak tam plany wakacyjne, skrystalizowane?
Moje niestety się posypały w związku z nieoczekiwanym Upadkiem Konkubenta (6 tygodni w gipsie, wrr). Więc nad morze w lipcu nie pojedziemy i nadal nie wiadomo, co z wyjazdem na Rainbow. Dziecko nie chce słyszeć o koloniach ani półkoloniach, więc zapowiada się lato w mieście. W sumie bardzo ekologicznie, zero emisji CO2 związanej z transportem, integracja z lokalną społecznością, nie będzie problemu z szukaniem wegańskiego żarła, a na działce mam hamak (nie ten ze zdjęcia) :-)


 Może uda się choć do Wolimierza wyskoczyć na Festiwal Wody, rok temu było fantastycznie.

Jeśli szukacie innych pomysłów na ekowakacje, to na bieżąco uzupełniane kalendarium letnich wydarzeń ekologicznych znajdziecie na Facebooku. Budowa domu ze słomy, mieszanie glinianych tynków, warsztat "W kręgu natury" Pracowni na rzecz Wszystkich Istot, rejs po Mazurach z nauką rozpoznawania ziół, imprezy wegańskie, joga na plaży, warsztaty upcyklingowe, kolonie z ciocią Przyrodą - czasami chciałabym sie sklonować...
A może wy polecicie jakieś fajne miejsca lub wydarzenia wakacyjne? Inspiracji nigdy dość :-)



6 cze 2015

Grające miasto

Pisałam już o muzycznej architekturze i ulicznych pianinach, czas na kolejne pomysły i przykłady muzyki w mieście.
I nie mam tu na myśli grającej fontanny, choć wiem, że dla niektórych jest to atrakcja (szczerze mówiąc opolskiej nie znoszę. Polskie przeboje słuchane do wyrzygu trzy razy dziennie o tej samej porze to bardzo zły pomysł. Pewnie i tak nikt z urzędu miasta czy muzeum polskiej piosenki tu nie zagląda, ale jeśli to - błagam o zmianę repertuaru, najlepiej na jakieś klasyczne instrumentalne plumkanie...).

Bardziej mi się podobają ławeczki z tank drumami zainstalowane w amerykańskiej Columbii


Był to pomysł dwojga artystów - Eileen Blythe i Marka Finley', którzy nazwali swoje muzyczne meble "Hanging".



Oby jednak nie skończyło się tak, jak we Wrocławiu, gdzie w zeszłym roku dzięki Budżetowi Obywatelskiemu otwarto muzyczny plac zabaw, po czym zaraz zamknięto go na kłódkę :-/


Więcej o projekcie tutaj: aktywniwrytmmuzyki.wordpress.com


A może huśtawki muzyczne (ach huśtawki...)? Tymczasowa instalacja "Baloica" w Portugalii jest (była) przykładem, że niewiele trzeba, żeby razem wydawać dźwięki :-)



Warto wspomnieć jeszcze o olbrzymiej wietrznej harfie Aeolus w Projekcie Eden:



Natomiast będąc w Ontario, nie zapomnijcie zajrzeć przed budynek Ontario Science Centre , gdzie znajduje się fontanna - hydrolofon.





No i tak.

4 cze 2015

Dywaniki z T-shirtów

Na krakOFFskiej 36 znów mieliśmy warsztaty :-) Tym razem przerabialiśmy stare bawełniane koszulki na dywaniki.
Kiedyś już robiłam coś podobnego, ale szydełkując. Można się jednak obejść bez szydełka, używając hula hop jako krosna.



Proces nie jest skomplikowany, nawet dzieciaki sobie z tym radziły :-)

Cała sztuka polega na właściwym dobraniu kolorów, nie ściąganiu zbyt mocno osnowy (bo w efekcie może powstać koszyk lub czapka) i naprzemiennym przeplataniu T-shirtowej nitki.
A tak poza tym - czysty relaks, polecam :-)

1 cze 2015

Eko Lublin

Nie ma to jak wakacje w trakcie roku szkolnego. Ostatni tydzień spędziliśmy w Lublinie na festiwalu Miasto Poezji. Jednak nie samą poezyją człowiek żyje...
Było też spotkanie ze Słomą, który opowiadał o projekcie Rodzinny Dom Kultury Pokoju (zbiórka pieniędzy się udała, Dom powstanie!).
Był park, a w parku pawie...


Były guzikowe warsztaty upcyklingowe w domu kultury Narnia:


Warsztaty odbywają się co tydzień w środę do 8 lipca, można się zapisywać internetowo: http://goo.gl/forms/DFbJWKOK43 lub telefonicznie: 513 301 115. Za każdym razem inny temat przewodni, no i co ważne - za darmo :-)


Było też jedzenie :-) Uprzejmie donoszę, że w Lublinie da się zjeść na weganie. Są i burgery, i pizza, i lody. Plus cebularze, ogórki małosolne i tofujecznica.
Zacznijmy od burgerowni, czyli Umeå (czytaj "umio"). Ul. Orla 4, niewielki lokal schowany w bramie, a w środku... Codziennie nowe burgery o intrygujących nazwach, zupa dnia i deser. Ceny bardzo przyzwoite (burger za 10zł, zupa 6-8), obsługa też, jednym słowem polecam (nie tylko dlatego, że to knajpa znajomych :-P ).


Zajrzyjcie też koniecznie do Pizzerii Spirala - Rynek 5, bo robią pizzę z wegańskim serem (Violife do pizzy). W konfiguracjach różnych, od zwykłej margarity przez salsę pomidorową-rukolową do mojej faworytki, czyli pizzy z bakłażanem :-) Jest to jednak droższa przyjemność niż w Umea, oczekiwanie na pizzę również trwa dłużej (w zależności od ilości osób w lokalu - od 20 do 50 minut), ale w końcu wegańska pizza nie trafia się co dzień...


A na deser boskie lody w lodziarni Bosko (naprzeciwko Ratusza) :-) Jest wersja na mleku sojowym z orzechami (alergicy niech uważają) oraz różne sorbety, no i przemiła obsługa.


Szkoda tylko, że już nie ma bezgotówkowej kawiarni Miłość, bo bardzo chciałam tam zajrzeć :-/ Niestety właściciel sprzedał kamienicę, w której mieściło się Autonomiczne Centrum Społeczne Cicha 4. Ponoć działania przenoszą się wkrótce w inne miejsce, ale wciąż nie wiadomo, czy uda się reaktywować kawiarnię. Tak czy siak - Lublin odwiedzić warto!