Rozpoczynam więc poszukiwania nowego sprzętu - komputera stacjonarnego. Oczywiście najlepiej, gdyby był eko... Najpierw wpisałam w wyszukiwarkę frazę "ekokomputer". I co? I pstro. Jedynie kilka rezultatów z zakończonych już aukcji w pewnym serwisie na 'a' oraz informacja, że domena ekokomputer.pl jest na sprzedaż. No świetnie.
Znaczy się nie ma czegoś takiego jak ekokomputer?
Prawda jest smutna, ale trudno jej zaprzeczyć. Komputery nie są eko, internet to zło, w związku z czym pisanie ekobloga to zarazem hipokryzja i ironia...
Kilka faktów:
- włączony non-stop komputer (a mamy w domu takie 3) to pożeracz energii, a co za tym idzie - kasy (dzienny koszt to 1-6zł w zależności od rodzaju i sposobu użytkowania komputera. Wyliczenia można prześledzić tu.)
- internet i działanie światowych serwerów to niekończący się pobór energii (rzadko pochodzącej ze źródeł odnawialnych). Np. Google w 2010 roku zużył 2,26 miliarda kilowatogodzin. To tyle ile pochłania przeciętne miasto (źródło).
- Komputery szybko się starzeją, psują i wymagają wymiany. Przeciętny czas użytkowania PC to zaledwie 3 lata. Mój pecet ma już ponad 7 lat. W okresie gwarancji 2 razy lądował w serwisie, a później przeszedł kilka wielogodzinnych sesji u zaprzyjaźnionego znachora od komputerów, wymianę karty sieciowej, graficznej, dźwiękowej i napędu CD-rom oraz niezliczoną liczbę konsultacji telefonicznych
Zatem produkcja komputerów i sprzętu elektronicznego to nie tylko eksploatacja cennych złóż i wykorzystywanie taniej siły roboczej w krajach Azji, ale także produkcja olbrzymiej ilości elektrośmieci (liczona w milionach ton rocznie).
Uwaga, będę cytować (stąd):
"Według danych Instytutu Wuppertalskiego (Niemcy) i badań UN do wyprodukowania jednego komputera potrzeba około 19 000 kilogramów surowców – między innymi wody, substancji chemicznych, kopalnych nośników energii oraz metali szlachetnych i ciężkich (na przykład złota, miedzi, cyny, platyny czy kobaltu). Metale pozyskuje się najczęściej w ubogich krajach Afryki i Ameryki Południowej, co wiąże się przeważnie z nieludzkimi warunkami pracy, niewypełnieniem norm bezpieczeństwa, wymuszonymi przesiedleniami, rujnowaniem środowiska naturalnego i – co najgorsze – pracą dzieci.
Również skutki ekologiczne produkcji komputerów nabierają dramatycznych rozmiarów. Trujące substancje, uwalniane w procesach degradacji, zanieczyszczają okoliczne gleby i wody (m.in. rtęcią czy arsenem), co zagraża żyjącym w danej okolicy ludziom i zwierzętom. Badania inicjatywy makeITfair podjętej w Demokratycznej Republice Konga wykazały, że w tamtejszych kopalniach kobaltu pracuje około 50 000 dzieci, które nie posiadają ani odzieży ochronnej, ani zabezpieczenia dróg oddechowych przed toksycznymi oparami.
Komputer składa się z około 1800-2000 komponentów wytwarzanych w różnych miejscach na świecie. Taki sposób produkcji skutkuje wysokimi kosztami energii pochłanianymi przez transport i zanieczyszczeniem środowiska naturalnego. Ze względu na niskie koszty produkcji wiele etapów produkcyjnych realizuje się w regionie azjatyckim. W Chinach w wielkich halach produkcyjnych pracują głównie kobiety – nawet do 12 godzin dziennie, czasami 7 dni w tygodniu. Otrzymują za to zazwyczaj pensje, które nawet w Chinach są niższe od minimalnego wynagrodzenia."
Problem stanowi także utylizacja takiego sprzętu. Lecz największym problemem jest to, że nie wynaleziono jeszcze ekologicznego komputera :-/ Nie tylko energoooszczędnego, ale także FairTrade lub w 100% poddawanego recyklingowi.
Wygląda na to, że łatwiej przejść na weganizm niż znaleźć eko-komputer... Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz