Wrzesień zaskoczył mnie początkiem roku szkolnego - okazało się, że pierwszoklasistka w domu to nie łaskotki. Poranne pobudki po wakacyjnej labie to także nie bułka z masłem, chłodne powietrze przypomina, że winter is coming, tylko kasztany ratują sytuację. Czymże byłby wrzesień bez kasztanów?
O kleju z kasztanów już było, ale co powiecie na kąpiel w kasztanach?
Albo przepis na mydło (kasztany zawierają saponiny, podobnie jak mydlnica czy orzechy piorące)?
"Garść posiekanych kasztanów bez skórek należy gotować przez kilkanaście
minut w szklance wody, pozostawić do ostygnięcia i przecedzić. Płyn
przelany do butelki i wstrząśnięty powinien wytwarzać mydlaną pianę. "
Kasztany są dobre nie tylko na żylaki czy reumatyzm. "Wedle naturoterapeutów warto w cieniu kasztanowca leczyć zranioną duszę, złamane serce. Wycisza on lęki, przeciwdziała depresji, przywraca chęć do życia i działania. Kwiaty kasztanowca stanowią podstawę esencji
kwiatowej, która zalecana jest w nadmiernym roztargnieniu, gonitwie myśli, natręctwach. Uspokaja psychikę, przynosi ukojenie i umiejętność
skupiania się na jednej rzeczy." (stąd)
Można też o kasztanach poczytać dziecku (Na kasztany, seria Poczytaj mi mamo):
Możliwości są :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz