8 kwi 2016

Seed matches - zdobyłam, zapaliłam, zasadziłam

Pamiętacie, jak kilka postów wstecz jarałam się gadżetem polskiej produkcji o nazwie Seed Matches? Otóż na fali entuzjazmu napisałam do firmy Wołoszyn, prosząc o przysłanie owych zapałek z nasionkami do testowania. I przysłali :-)
Podekscytowana otworzyłam kopertę, wyjęłam opakowanie zapałek i... zonk. W kartonowej okładce z draską były 4 kartoniki imitujące kształtem zapałki, z nasionkami, owszem, ale bez tej siarczanej główki, która sprawia, że zapałka jest zapałką... Są to z pewnością Seed, ale nie Matches. A przecież obiecałam napisać recenzję...



Napisałam więc do firmy w nadziei na wyjaśnienie sprawy i okazało się, że produkują 2 rodzaje owych zapałek -jedne z główką pełną siarki, drugie - imitujące zapałki tylko. Przez niedopatrzenie wysłali mi te drugie, więc w niedługim czasie otrzymałam ponowną przesyłkę, tym razem z właściwymi zapałkami. Przybyły w dwóch rodzajach sympatycznych etykiet - pakowane po 4 i po 8 sztuk.



Wszystko działa :-) Można odpalić i posiać, zgodnie z nazwą i przeznaczeniem. Co prawda nie wiem, co z tego wyrośnie, ale kilka nasionek już siedzi w ziemi i kiełkuje. Zobaczymy.

Co ja o tym myślę:
Uważam, że jest to świetny gadżet promocyjny , bo nasionka, jakie by nie były, rządzą. Jeśli poszukujecie oryginalnych prezencików dla swoich klientów i gości (lub po prostu lubicie gadżety), to polecam. Tylko jeśli zależy wam, aby spełniały funkcję zapałczaną, to zaznaczcie w zamówieniu, że chodzi wam o ten drugi rodzaj. Zaletą jest to, że można je także obrandować po swojemu lub napisać np. "kocham Kasię" - wtedy otrzymujemy oryginalny gadżet weselny lub walentynkowy :-) Można też umieścić na etykiecie swoje dane teleadresowe, zyskując w ten sposób ekowizytówki (nie wiem, jaki jest koszt, ale piszcie w tej sprawie do firmy Wołoszyn). No, i fajnie, że jest polski producent i nie trzeba ich sprowadzać z drugiego krańca Europy lub świata.

Czy coś bym zmieniła:
Tak, w wypadku tych pierwszych zapałek - bez siarczanej główki - zmieniłabym nazwę, bo obecna po prostu wprowadza w błąd. Akurat żadna polska mi nie przychodzi do głowy, ale gdyby wzorować się na Australii, to mogłyby to być Seedsticks.
No, i dla dociekliwych wprowadziłabym jeszcze informację, jakiego typu nasiona znajdują się w zapałce, bo to jednak istotna informacja, czy siejemy jabłonkę, czy słonecznik, czy stokrotki :-)




Ale to już drobnostki i niezależnie od tego - wiosennie polecam!

Brak komentarzy: