Gęba mi się śmieje, jak widzę zdjęcia z waldorfskich leśnych przedszkoli (np. austriackiego Waldfexxx).
Nic na to nie poradzę, chociaż pewnie wielu osobom wydają się zbyt niebezpieczne (dzieci robią ognisko?wchodzą na drzewa?), mało sterylne (cały dzień na dworze?nawet w zimie?) i odjechane (rytuały?). Dla niektórych może nawet zbyt hippisowskie (lub modne ostatnio określenie "hipsterskie"). No, i co z tego, i tak sobie mogę powzdychać, bo w Polsce leśnych przedszkoli nie ma, i pewnie jeszcze długo nie będzie (chociaż ponoć gdzieś ktoś w Gdyni miał zakładać. Ponoć)...
Ciekawe w czym rzecz, bo łąk, lasów i pagórków przecież u nas nie brakuje, nawet w miastach się zdarzają. Może idee Steinera nie przebiły się do mainstreamu tak mocno jak w Niemczech, Czechach czy Skandynawii? Może lenistwo, a może strach przed nieznanym? Kto wie, niech mi powie :-)
Tymczasem przedszkole Mojej Córki jest klasyczne, podobne do mojego przedszkola sprzed 30 lat. Zupa mleczna z wiadra, leżakowanie po obiedzie, do lepienia plastelina koloru burego (wieloletnie mieszanki wszystkich kolorów), rytmika i angielski, Panie, grupy wiekowe i niezbyt częste i niezbyt długie wyjścia na plac zabaw... Ale jest też zbieranie nakrętek, makulatury i baterii, przedszkolny ogródek i tolerowanie diety wegetariańskiej (za co jestem wdzięczna, bo nie wszystkie przedszkola są przychylne wegedzieciakom), a pani Lucynka to anioł :-)
Więc nie czepiam się więcej, bo przecież powinnam się cieszyć, że w ogóle przedszkole jest. Tylko żal mi trochę, że jutro Moja Córka pójdzie na pół dnia do kolejnego budynku, a nie do lasu. I że tak rzadko ma okazję doświadczyć tego, że hałda ziemi i gałąź mogą być równie ekscytujące co nowoczesny plac zabaw z gumową nawierzchnią. Mam nadzieję, że nie będzie mi kiedyś z tego powodu prawić wyrzutów...
3 komentarze:
Idee Steinera nie przebiły się w Polsce z wielu względów. Przede wszystkim placówki waldorfskie dają dzieciom dużo wolności, a tego w naszym ustroju ''się nie lubiło''. Poza tym wymagają dużo od nauczyciela, a który temu sprosta. A po trzecie dorzucę jeszcze antropozofię w tle i fakt przynależności Steinera do loży masońskiej i odpowiedź gotowa. ;-)
a widzisz, Zorro, o masonach nie pomyślałam!
Mieszkam w Norwegii, dzieciaki w przedszkolach tu bardzo dużo czasu przebywają na powietrzu, nawet jeżeli leje i wieje. Każdy rodzic przeprowadzając dziecko do przedszkola musi przynieść kurteczkę przeciwdeszczową i kalosze. Dzieciaki tu na ogól zasmarkane i brudne. Dlaczego? Bo dzieciństwo to właśnie czas kiedy można trochę się wybrudzić. Latem dzieciaków w przedszkolakach do przyjściu ze spacerów polewają z węża, żeby omyć z brudów. Widziałam to na własne oczy i byłam trochę zszokowana. Aha i jeszcze, antybiotyki dla dzieci w Norwegii tylko w naprawdę skrajnych przypadkach, na wszystkie przeziębienia herbatka z miodem
Prześlij komentarz