20 kwi 2012

Atom stop

Zastanawiałam się kiedyś, co tak ludzi (czyt. rząd Polski) rajcuje w elektrowniach atomowych, że tak bardzo chcą je budować... Czy ta moc/wydajność, czy cena, czy mniejsza ilość odpadów (ale za to jakich odpadów)? O co w tym chodzi?
Oczywiście dla każdego z tych argumentów łatwo można znaleźć kontrargument:
Moc owszem, wielka, ale w przypadku ewentualnej katastrofy trzeba się liczyć ze skażeniem gleby i atmosfery w promieniu kilkudziesięciu kilometrów (jaka moc, takie skażenie). A o tym, że wypadki się zdarzają, i to nawet w krajach dużo bardziej cywilizowanych niż Polska, świadczy zeszłoroczna tragedia w Fukuszimie...

Cena - zmienna. Chwilowo w miarę niska, ale nie wiadomo jaka będzie za kilka lat. Poza tym uran trzeba sprowadzać z zagranicy (Afryka), bo w Polsce czystych złóż nie mamy (jedynie rudy uranowe na Podlasiu i Dolnym Śląsku), co sprawia że jesteśmy zależni od cen narzuconych przez importera.
Odpady - ilość odpadów z elektrowni jądrowej jest stosunkowo niewielka, ale jeszcze nikt nie wymyślił sensownego sposobu na jej składowanie, utylizację, czy recykling. Odpady jądrowe to puszka Pandory, z którą nie wiadomo, co zrobić - wrzucić do morza, wysłać na pustynię, wystrzelić w kosmos?
Póki co "odpady wysokoaktywne są zagęszczane i chemicznie przetwarzane, następnie stapiane w temperaturze 1150 stopni C z proszkiem szklanym, tworząc w ten sposób nierozłączny składnik szkliwa. Następnie wypełnia się nim grubościenne beczki ze stali nierdzewnej. Dla nich jest również przewidziany inny sposób składowania; umieszcza się je na głębokości 1000m w otworach wiertniczych które następnie są czopowane (np. Diablo Canyon, CA, USA;Hanford Site, WS, USA) . Zużyte paliwo reaktorowe jest odpadem wysokoaktywnym. Po wyjęciu z reaktora wrzucane jest na okres 15 lat do basenów z wodą. Po tym okresie jest szczelnie zamykane i przewożone na składowisko pośrednie skąd trafia do przeróbki polegającej na rozkruszeniu prętów i roztopieniu ich w kwasie azotowym, oraz dalszej przeróbce  chemicznej (odzyskanie części Uranu i Plutonu). Następnie pozostałe składniki traktowane są podobnie
jak odpady wysoko aktywne. Z jednej tony uranu powstaje 130 litrów wysokoaktywnych odpadów, 5 beczek po 400 litrów średnioaktywnych i 15 beczek słabo aktywnych odpadów" Tia.

Więc moje stanowisko w sprawie atomu jest jasne - boję się go, nie chcę znów pić płynu Lugola, niebezpieczna to zabawka. Mam nadzieję, że do budowy elektrowni jądrowych w Polsce nie dojdzie, choć pełen niedociągnięć Program Polskiej Energetyki Jądrowej jest od dawna przygotowany, lokalizacje wytypowane, zgody państw ościennych uzyskane.
Informacja dla osób, które jeszcze sobie nie wyrobiły zdania w sprawie energetyki jądrowej: w dniach 23-29 kwietnia trwa europejska akcja Dla przyszlości bez Czarnobyla i Fukuszimy.
Bielsko - Biała; Bydgoszcz, Chojnice, Choczewo, Chorzów, Darłówko, Gdańsk, Jelenia Góra, Kościerzyna, Koszalin, Krokowa, Kraków, Lublin, Łódź, Oświęcim, Opole, Poznań, Szczecin, Słupsk, Toruń, Warszawa, Wrocław - tam odbędą się spotkania z gośćmi "z Ukrainy, którzy w 1986 roku i później bezpośrednio uczestniczyli w likwidowaniu skutków katastrofy nuklearnej w elektrowni jądrowej w Czarnobylu. Na organizowany cykl spotkań przyleci także Japończyk, który prowadził gospodarstwo rolne w odległości około 50 km od elektrowni w Fukuszimie. Goście opowiadać będą o swoich doświadczeniach związanych z katastrofami nuklearnymi, które miały bezpośredni i dramatyczny wpływ na ich życie."
 Amen

2 komentarze:

junior.marx pisze...

Sam nie jestem jakimś hurra-entuzjastą energetyki jądrowej, ale jednak ostrożnym zwolennikiem, więc polemizowałbym z paroma kwestiami.
1) Fukushima jako przykład na to, jak niebezpieczne są elektrownie jądrowe, to jednak według mnie pewna przesada. Tam mieliśmy do czynienia z jednym z największych trzęsień ziemi w historii pomiarów, a zaraz po nim gigantyczne Tsunami. W Polsce nie ma szans na katastrofę naturalną tej skali. Poza tym, Fukushima i Czarnobyl to były elektrownie zbudowane kilkadziesiąt lat temu i dzisiejsza technologia jest nieporównywalna z tamtymi. No i jeszcze kwestie wszystkich norm bezpieczeństwa, które chyba nigdzie na świecie nie są tak wysokie jak w UE.
2) Kwestia uranu - rzeczywiście musielibyśmy go importować, jednak uranu w elektrowniach jądrowych nie potrzeba jakichś ogromnych ilości i wydobywa się go w dość wielu krajach, więc nie bylibyśmy ograniczeni monopolem jakiegoś dostawcy. Poza tym, w naukach o zasobach mówi się, że zasoby nie są, lecz stają się. Nie można więc wykluczyć, że w przyszłości uda się opracować taką technologię wydobycia, lub taką efektywność użycia uranu, że moglibyśmy korzystać z własnych, skromnych zasobów
3) Odpady - http://www.atom.edu.pl/index.php/bezpieczenstwo/bezpieczenstwo-odpadow.html - bardzo fajne według mnie opracowanie

No i chyba najważniejsze - nie bardzo mamy alternatywę. Że z elektrowni węglowych należy zrezygnować (z co najmniej kilku powodów) jest chyba oczywiste dla wszystkich. Więc co zamiast? Wiatru nie mamy, wielkich rzek o wartkim przepływie nie mamy, płytkich, bogatych zasobów geotermalnych nie mamy, ze słońcem też jest słabo. Mówi się o efektywności energetycznej i o energetyce rozproszonej. Efektywność oczywiście jest konieczna, ale najpierw musimy skądś mieć energię którą chcemy oszczędzać. A stworzenie w Polsce takiego systemu energetyki rozproszonej, który mógłby zastąpić wielkie elektrownie, to naprawdę gigantyczne przedsięwzięcie i chyba odległa przyszłość, bo jak na razie jesteśmy w tej kwestii daleko w tyle. Właściwie jedyną opcją energii odnawialnej w Polsce jest biomasa, która jednak też ma pełno wad i trzeba by taką energię też wprowadzić na ogromną skalę, żeby zaspokoić potrzeby energetyczne całego kraju.

ekomania pisze...

Wielkie dzięki za obszerny komentarz (przepraszam za opóźnienie w publikacji, ale blogger pozmieniał interfejs i nie wyłapałam twojego wpisu).
Teraz nie mam czasu, ale jeszcze się odniosę :-)