14 sty 2013

Dobre, bo polskie?

Dzisiaj zajmę się rozdzielaniem włosa na czworo zainspirowana gorącą dyskusją na temat bambusowych szczoteczek ecobamboo, które miałam okazję testować. W międzyczasie na facebooku trwała krucjata* przeciwko importerowi tychże szczoteczek, ponieważ: 
a) sprowadzanie szczoteczek z Australii nie jest eko (carbon footprint)
b) po dochodzeniu tropicieli ekościem na jaw wyszło, że bambus do szczoteczek sprowadzany jest z Chin, a w Australii są tylko przepakowywane i rozsyłane dalej, żeby ukryć chińską proweniencję bambusa - informacji tej dystrybutor zaprzeczył

Mi też się delikatnie (dzięki) oberwało za stwierdzenie, że "jeśli mam wybierać między plastikiem z Chin, a bambusem z Australii, to poproszę bambus." Europejskie szczoteczki z drewna (i ewentualnie polskie szczoteczki z plastiku, produkowane przez inwalidów) to dla mnie nowość, więc dobrze wiedzieć, że takie są. W moim osiedlowym Tesco króluje chińszczyzna jednak, sprawdziłam. Zrobię jeszcze dogłębny research w temacie i dam znać, ale dziś nie będzie o myciu zębów.

Tylko o lokalności chciałam. Carbon footprint jest jak widać przez niektórych uważany za główny wskaźnik ekonieszczęść tego świata. Niewątpliwie jest w tym sporo racji, ale czy rzeczywiście możliwe jest życie całkowicie lokalne? Bez importowania czegokolwiek w promieniu 30km? Podlinkowany artykuł o dwóch eksperymentach filmowo-życiowych pokazuje, że na dłuższą metę się nie da...
Nawet z jedzeniem jest problem, chyba że ktoś i tak nie pija kawy, herbaty z cytryną i imbirem (uwielbiam), nie spożywa cytrusów i egzotycznych owoców, ani soi, czy quinoa, nie jada czekolady, ma własny ogród i pole pełne orkiszu. Ale ok.
Ubrania...Taaak, mamy polski len, konopie, może polarki czy inne sztuczne włókna (o ile firma, która przetwarza plastik na polar znajduje się w okolicach), o czymś zapomniałam? A, o włóknie z pokrzywy, racja. 
Kosmetyki i chemia gospodarcza? Soda, ocet i mydlnica lekarska wystarczy. Na bogato.
Sprzęt elektroniczny? Ekspertką nie jestem, ale zdaje się, że nawet jeśli składany w Polsce, to na podzespołach sprowadzanych z daleka. Ale wszystko da się obejść, odkurzacz można zastąpić miotłą z gałązek, przecież babcia taką miała, pamiętam.
Samochody? Materiały budowlane? Wakacje? (Zapomnijcie o podróży do Indii, czy nawet do Grecji, chyba że autostopem. Ale w sumie już się w życiu najeździłam, a Polska to piękny kraj.) Internet?
W którym momencie kończy się uzasadniona i jak najbardziej pożądana chęć do bycia samowystarczalnym (w ramach lokalnej społeczności), a zaczyna się karboreksja? Wszak z kanonu lektur wiemy, że istnieją granice, których przekroczyć nie wolno :-)

[przerwa na reklamę]


Niestety emisja CO2 nie jest jedynym wyznacznikiem "ekologiczności" życia. Piszę niestety, bo jakże wszystko byłoby wtedy proste, o ile trudnych wyborów mniej...Nie trzeba by się było głowić nad dylematami, czy bambus jest lepszy od plastiku, miód manuka lepszy od lipowego, owoce goji zdrowsze od aronii, a torba z materiału od plastikowej foliówki. A, i jeszcze czy pieluszki wielorazowe sprowadzane z Chin bezpośrednio od producenta będą bardziej czy mniej eko od pieluszek szytych własnoręcznie z materiałów sprowadzanych z USA przez kilkoro pośredników? Trochę kpię, a trochę o drogę pytam. Bo sama nie wiem, serio.
Chyba wrócę do Inteligencji ekologicznej, żeby sobie przypomnieć kilka spraw. Choć i bez tego wiadomo, że czynników, które świadczą o tym, że coś jest eko, jest dużo więcej, więc powraca pytanie, jak żyć i po co :-P

Może zamiast ślepo trzymać się zasady lokalności (lepsza szynka z Prudnika, niż soja z Brazylii), dużo lepiej zrobimy przyrodzie (i sobie), jeśli wyrzucimy ze swojego życia produkty zwierzęce? A może jednak eliminując plastik i produkty z ropy jak bohater filmu "Przepis na klęskę"? Lub przestawiając się na odnawialne źródła energii? I bądź tu mądra, człowieku.
Naprawdę szkoda, że żaden certyfikat i etykieta "eco" nie dają gwarancji, że nasz wybór będzie właściwy. Na 100% po prostu się nie da. Bo życie to w ogóle nie jest ekologiczne (Ruch na rzecz dobrowolnego wymarcia ludzkości się kłania)...
No, dobra, te tematy zostawię sobie na jakiś inny poniedziałek, bo jeszcze pomyślicie, że nie mam większych zmartwień...
Dziś nie mam.


* żadna tam krucjata, w sumie kulturalna dyskusja, a ile się można o szczoteczkach i greenwashingu dowiedzieć...

1 komentarz:

Unknown pisze...

Hej ,

Ciekawe przemyślenia.
Ja też testowałam szczoteczki ecobamboo z włosiem miękkim, jestem bardzo zadowolona. Ale chyba nie zobaczyłaś wzmianki z przed ok. pół roku. Frima ecobamboo produkuje bezpośrednio w Indiach aby ograniczyć carboon footprint, już nie ma exportu z Indii to Australii tylko bezpośrednio z fabryki do Polski.