Mniej więcej rok temu pisałam o eko-czcionce wymyślonej przez holenderską firmę Ecofont. Jej ekologiczność polega na oszczędności toneru podczas drukowania (ok. 30 %) - dzięki temu, że litery nie są jednolicie pokryte tuszem, ale są podziurawione (widać to tylko w powiększeniu).Do wielkości czcionki 20 nie przeszkadza to w czytaniu. Natomiast wadą ecofontu jest to, że nie jest za darmo oraz że nie uwzględnia polskiej diakrytyki, czyli otrzymamy tekst bez naszych ą, ę, ń, ś, ź itd.
Z podobną inicjatywą wystąpił więc niedawno czeski oddział organizacji Greenpeace - wolontariusze opracowali czcionkę podobną do Ecofontu, którą nazwali Absolut Green. Można ją za darmo ściągnąć z podlinkowanej strony, skopiować plik do folderu C:\WINDOWS\Fonts i używać. Właśnie to zrobiłam i działa :-) Tzn. polskie znaki też obsługuje.
Lecz może zamiast instalować sobie Absolut Green (no, chyba że jako ciekawostkę) warto teksty do drukowania zapisywać czcionką, która już jest zainstalowana we wszystkich programach tekstowych?
Otóż czeski ekologiczny serwis informacyjny Ekolist, który bardzo cenię za rzetelność, krytyczne podejście do green-washingu oraz za obalanie eko-mitów, przeprowadził eksperyment, w którym wyliczono relatywne zużycie toneru przy użyciu dwóch najpopularniejszych czcionek - Arial, Times New Roman , czeskiej czcionki Andulka Book Pro oraz Absolut Green. Uwzględniono wielkość powierzchni tego samego tekstu wydrukowanego czterema różnymi czcionkami. Wyniki są dość zaskakujące. W porównaniu z Absolut Green tylko Arial wypadł "gorzej" - zużył ok. 7,5 % toneru więcej. Natomiast Times New Roman zużył 24% mniej toneru niż Absolut Green, z czego wniosek jasny - to właśnie Times New Roman zasługuje na miano eko-czcionki :-) Tadam!
2 komentarze:
dobre, dobre! pokazuje jak nie popadać w przesadę! Popieram sceptycyzm. Blog świetny
sękju werymacz :-)
Prześlij komentarz