Na urodziny dostałam Dziką Kuchnię Łukasza Łuczaja, na którą czaiłam się już od dość dawna.
Nie jest to książka do czytania jednym tchem, bardziej do przeglądania i wyrywkowej lektury. Ale lubię sobie przed snem kartkować i poczytać o strzałce wodnej lub chrzanie pospolitym i wyobrażać sobie chleb upieczony na liściu chrzanu właśnie :-)
Dzika kuchnia to zielnik kucharski - zdjęcia, ryciny, przepisy, wiedza praktyczna przeplatane są osobistymi refleksjami autora.
O przyrodzie i nie tylko.
Do listy rzeczy to do dopisuję więc:
nauczyć się rozpoznawać jadalne chwasty,
posmakować nalewki z czeremchy, frytek z czyścca błotnego, zupy krem z jasnoty, piwa pokrzywowego.
To niesamowite, że w Polsce mamy ponad 1000 gatunków dzikich roślin, które nadają się do jedzenia. Jakie niewykorzystane bogactwo. Chwała więc Łukaszowi Łuczajowi za dobrą robotę w popularyzacji chwastów na talerzu.
Jeśli lubicie informacje typu: "Bulwy zawierają inulinę i skrobię. Inulina to wielocukier (tak jak skrobia), ale jest złożona z cząsteczek fruktozy. Przewód pokarmowy człowieka jej nie trawi - przechodzi do jelita grubego, gdzie staje się pożywką dla pożytecznych bakterii jelitowych.
Niestety wywołuje gazy, na szczęście bezwonne (dwutlenek węgla)." [ o topinamburze :-)] - zanabądźcie koniecznie.
Oprócz strony Łukasza są też inne chwasto-blogi, m.in. Człowiek w lesie, Leśna spiżarnia, Mr Wilson Bushcraft, Kura z doktoratem, Przewodnik survivalu, Bushcraft - człowiek z buszu. I oczywiście Miastożercy :-) Przydać się też może kalendarz sezonowości dzikich roślin jadalnych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz