Kiedy jeszcze byłam redaktorką Ulicy Ekologicznej o tej porze roku publikowałam tzw. podsumowanie minionych miesięcy, czyli ekologiczne hity i kity roku (2012, 2013).
Tym razem postanowiłam zamieścić takie trochę bardziej osobiste zestawienie tutaj.
Zdecydowany hit roku i rzecz, z której jestem dumna to opolska grupa freecyklingowa i liczne imprezy wymiankowe, które za każdym razem przyciągały od kilkunastu do ponad setki osób. Było ich w sumie dziesięć, czyli z przerwą wakacyjną odbywały się co miesiąc. Zasady zawsze są takie same:
1. Przynosimy rzeczy, z którymi chcemy się rozstać i dorzucamy je do wspólnej puli.
2. Każdy może wybrać, co chce, z rzeczy przyniesionych przez innych.
3. Rzeczy, które nie znajdą nowych właścicieli, zostaną przekazane na cele charytatywne.
I już. Żadnych wymianek jeden do jednego, żadnych ograniczeń co do ilości przynoszonych i wynoszonych rzeczy, żadnych biletów wstępu. Działa to super, polecam.
Tak było na ostatnich, grudniowych:
Podobnie rzecz się ma z grupą freecyklingową, którą założyłam rok temu. Przechodziła kilka metamorfoz (przez jakiś czas była grupą wymiankową), a obecnie jest w niej ponad 1000 osób z Opola i okolic, które zamieszczają jedynie ogłoszenia typu "Szukam/przyjmę" lub "oddam", a czasem wrzucają zdjęcia gratów wystawionych w okolicznych śmietnikach (coś w rodzaju fp Uwaga, śmieciarka jedzie).
To był hit, czas na kit. A raczej na największe rozczarowanie roku. Był nim opolski RWS, czyli grupa Rolnictwa Wspieranego przez Społeczność. Zajarałam się tą ideą już kilka lat temu i kiedy na początku 2015 w końcu udalo się podpisać umowę RWS z rolnikami, niecierpliwie czekałam na początek sezonu. Niestety był to kiepski rok dla rolnictwa z powodu suszy, więc rolnicy nie byli w stanie dostarczać takich paczek, jak zaplanowali (czyt. warzyw było mało i niezbyt piękne). Kilka osób zrezygnowało już po 10 tygodniach, a dostawy skończyły się już na początku września, zamiast w połowie października. Szkoda, że się nie udało, a jeszcze większa szkoda, że kolejnej próby już raczej nie podejmiemy, bo wszyscy się zniechęcili... Dobrze, że chociaż kooperatywa nadal działa i ma się dobrze :-)
Największy smutek roku? Masowe wycinki drzew w całym kraju, podpalenie Chrobrego, wycinanie Puszczy Karpackiej i Białowieskiej, afera dębowa w Wołczynie... A na świecie pożary lasów na Borneo. Serce się kraje :-/ Czas na jakąś zmasowaną akcję obronną, bo niedługo drzewa będziemy pokazywać dzieciom tylko na ekranie tableta...
Ale żeby nie kończyć na smutno, to jeszcze największa nadzieja roku i lista nowych umiejętności (człowiek uczy się całe życie) :-)
Nadzieję budzi działalność stowarzyszenia Otwarte Klatki, działających na rzecz zwierząt hodowlanych. Mnóstwo udanych akcji, kampanii, wystaw, projekcji, ebooków z bezmięsnymi przepisami, Veganmanii i kuchni społecznych, śledztw i interwencji na farmach. Cieszę się, że i ja mogę w tym uczestniczyć :-)
Co do nowych umiejętności to rok 2015 był pełen upcyklingowych warsztatów i rękodzieła - wyszywanie makatek z Anią Zajdel, siedziska z opon, meble z palet, łapacze snów, biżuteria z guzików, papierowa wiklina, papier mache... Byłam też na świetnych warsztatach śpiewu afrykańskiego z Lydie Kotlinsky i w nadchodzącym roku też zamierzam wydobyć z siebie więcej głosu :-) Z wiedzy kulinarnej pokochałam i nauczyłam się kręcić wegańskie sushi (a wszystko dzięki Natalce), no i zainteresowałam się też kiszonkami (kimchi rządzi). A co los przyniesie? Okaże się.
29 gru 2015
26 gru 2015
Zadbaj o siebie, świat tego potrzebuje
Najczęściej słyszaną przez mnie radą na forach dyskusyjnych lub podczas różnych warsztatów psychologicznych jest "zadbaj o siebie". Brzmi fajnie, ale równie abstrakcyjnie jak "czas tylko dla siebie" :-) Czy tak się w ogóle da? I co to tak naprawdę znaczy? Bo np. wizyta u kosmetyczki czy kurs wizażu to zdecydowanie nie dla mnie...Wolę spędzić kolejną godzinę klikając po 127 otwartych zakładkach internetowej przeglądarki lub czytając sagę fantasy :) Ale czy to jest dbanie o siebie?
Moja znajoma zdefiniowała to jako zdrowy egoizm, czyli niezbędną dawkę uwagi poświęconej sobie samej/emu, aby zaspokoić swoje potrzeby, zarówno fizyczne jak i psychiczne. Niejaki Maslow wyjmyślił taką hierarchię potrzeb:
Podstawa to zadbanie o czyste powietrze do oddychania, zdrowe jedzenie, wystarczającą ilość snu, dostęp do wody, toalety, itp. Zazwyczaj nie doceniamy takich oczywistości jak ciepła woda w kranie, prąd w gniazdku i w ogóle dach nad głową. O nieograniczonym dostępie do internetu nie wspomnę :-) Nie doceniamy, a przecież głównie dzięki zaspokojeniu tych potrzeb, możemy wejść na wyższe poziomy dbania o siebie (chociaż wcale nie uważam, że potrzeba rozwoju osobistego jest ważniejsza niż potrzeba snu - bardziej odpowiada mi podejście Porozumienia bez przemocy i ichniejsza niehierarchiczna lista potrzeb).
Warto jednak uświadomić sobie, jakimi jesteśmy szczęściarzami żyjąc właśnie tu i teraz, i że jeśli nie zadbamy o podstawę, to nasz świat runie. I zauważcie, że większość z tych haseł na dole piramidy związanych jest w gruncie rzeczy z całym ekosystemem, bo wszyscy potrzebujemy oddychać, jeść, pić i żyć w pokoju, niezależnie czy w Polsce, czy w Chinach, czy w Syrii... Jesteśmy jak naczynia połączone, chociaż najczęściej sobie tego nie uświadamiamy i zachowujemy się tak:
Dlatego dbając o innych (i o ich prawo do czystej wody, żywności niemodyfikowanej genetycznie), dbamy też o siebie i o swoje zdrowie... Czego sobie i wam życzę ten nadchodzący nowy rok :-)
Do potrzeb bazowych dopisałabym jeszcze potrzebę energii (najlepiej odnawialnej), kontaktu z przyrodą i równowagi (recyklingu). A w kwestiach konsumpcjonizmu i potrzeb materialnych staram się także stosować do tej piramidy:
A wy jak dbacie o siebie? Egoistycznie czy ekoistycznie?
Moja znajoma zdefiniowała to jako zdrowy egoizm, czyli niezbędną dawkę uwagi poświęconej sobie samej/emu, aby zaspokoić swoje potrzeby, zarówno fizyczne jak i psychiczne. Niejaki Maslow wyjmyślił taką hierarchię potrzeb:
Podstawa to zadbanie o czyste powietrze do oddychania, zdrowe jedzenie, wystarczającą ilość snu, dostęp do wody, toalety, itp. Zazwyczaj nie doceniamy takich oczywistości jak ciepła woda w kranie, prąd w gniazdku i w ogóle dach nad głową. O nieograniczonym dostępie do internetu nie wspomnę :-) Nie doceniamy, a przecież głównie dzięki zaspokojeniu tych potrzeb, możemy wejść na wyższe poziomy dbania o siebie (chociaż wcale nie uważam, że potrzeba rozwoju osobistego jest ważniejsza niż potrzeba snu - bardziej odpowiada mi podejście Porozumienia bez przemocy i ichniejsza niehierarchiczna lista potrzeb).
Warto jednak uświadomić sobie, jakimi jesteśmy szczęściarzami żyjąc właśnie tu i teraz, i że jeśli nie zadbamy o podstawę, to nasz świat runie. I zauważcie, że większość z tych haseł na dole piramidy związanych jest w gruncie rzeczy z całym ekosystemem, bo wszyscy potrzebujemy oddychać, jeść, pić i żyć w pokoju, niezależnie czy w Polsce, czy w Chinach, czy w Syrii... Jesteśmy jak naczynia połączone, chociaż najczęściej sobie tego nie uświadamiamy i zachowujemy się tak:
Dlatego dbając o innych (i o ich prawo do czystej wody, żywności niemodyfikowanej genetycznie), dbamy też o siebie i o swoje zdrowie... Czego sobie i wam życzę ten nadchodzący nowy rok :-)
Do potrzeb bazowych dopisałabym jeszcze potrzebę energii (najlepiej odnawialnej), kontaktu z przyrodą i równowagi (recyklingu). A w kwestiach konsumpcjonizmu i potrzeb materialnych staram się także stosować do tej piramidy:
A wy jak dbacie o siebie? Egoistycznie czy ekoistycznie?
22 gru 2015
Muzyka folkowa dla naszej planety
Dobrze jest czasem przełączyć nastawione automatycznie radio Studnia na jakąś inną stację. W czeskiej Czajowni (Herbaciarni) - radio Vltava można odsłuchać audycję na temat muzycznego projektu Folk Music @Planet Earth, który miał swój finał na zakończonym niedawno szczycie klimatycznym w Paryżu. Osiemnaście nagrań, które powstały specjalnie w tym cyklu, można włączyć na jutiubie. Szkoda, że wśród tylu europejskich dźwięków zabrakło polskich, mimo że Polska jest na liście uczestników projektu. Mam nadzieję, że wkrótce coś jeszcze się pojawi, a jeśli nie - to może jakiś zespół doda coś od siebie? Kocirba, Laboratorium Pieśni, Jazgodki, Kapela ze wsi Warszawa, Dikanda, Kipi Kasza, Księżyc, Sam Suki - tyle mamy przecież świetnych kapel, które czerpią z etno-tradycji całymi garściami...
Tak czy siak dobrze się słucha tej playlisty, zwłaszcza jeśli ktoś lubi folk, a ma już dość kolęd :-P Sprawdźcie to.
Tak czy siak dobrze się słucha tej playlisty, zwłaszcza jeśli ktoś lubi folk, a ma już dość kolęd :-P Sprawdźcie to.
17 gru 2015
Prezenty na ostatnią chwilę
Jeśli kurier zdąży przed świętami, to prezenty mam załatwione. Oczywiście nie napiszę co dla kogo, jednak jestem zadowolona, że ogarnęłam się na czas. Bo nie zawsze tak jest, a prezenty na ostatnią chwilę, no cóż - często nie da się ukryć, że są na ostatnią chwilę właśnie :->
W tym roku pod choinką będzie trochę rękodzieła (tak, tak - koszyczek z papierowej wikliny...), trochę używek z charytatywnego bazarku na rzecz bezdomnych zwierzaków, dwa kalendarze na Korabki, kilka książek.
Co polecam innym, którzy dopiero teraz zaczynają myśleć o prezentach?
Przede wszystkim - nie panikujcie, prezenty nie są tu ponoć najważniejsze.
1. Bezgotówkowe bony na... wspólnie spędzony czas albo inne niespodzianki, które można sprawić najbliższym. Na Educarium są nawet gotowce do wydrukowania (klik). Jeśli sprezentujemy je we własnoręcznie zrobionym wizytowniku (instrukcja origami), to już w ogóle +100 do Gift Maker level Master :-)
2. Handmade - może być na ostatnią chwilę, co jest nietrudne, jeśli ktoś ma zapasy zrobionych przez siebie przetworów, pierniczków albo innej biżuterii.
Ale nawet bez zapasów można coś wyczarować z rzeczy, które zazwyczaj w domu są. Np. cukrowy peeling, igielnik (dla krawcowej), zakładki do książki (np. origami):
Ostatnio w czeskim sklepie widziałam fajne zestawy do własnoręcznego wyklejania kolaży (klej, nożyczki, zdjęcia i wycinki z gazet w ładnym pudełku):
Słoik z elegancką etykietą "na dobre wspomnienia", kolorowe karteczki i gelpen to też dobry zestaw :-) W sieci znajdziecie mnóstwo opisów takich słoików ("memory jar"), poniższe zdjęcie to wariacja na temat - w słoiku znajdują się już przygotowane krótkie liściki miłosne na każdy dzień roku. Przygotowując słoik możecie puścić sobie Fisza - ten kawałek jest idealny.
wersja dla zaawansowanych marzycieli :-)
I jeszcze jeden pomysł słoikowy - podręczna mgławica, z angielska zwana nebulą :-) Potrzebny będzie słoik, dużo waty, woda z barwnikami (można zrobić ze starych markerów i pisaków wyjmując wkłady i mocząc je w wodzie albo z kolorowej bibuły karbowanej) oraz brokat. Przepisów w sieci mnóstwo (szukajcie pod "DIY nebula"), podlinkowuję ten:
Z kamieni lub drewnianych klocków można stworzyć grę na podobieństwo Story Cubes:
(+ tutorial i sposoby wykorzystania)
Wersja klockowa:
3. Z rzeczy kupnych, acz niematerialnych - bony na próbną lekcję czegoś, na zabieg kosmetyczny, otwarty bilet do teatru czy filharmonii, a jeśli nie znamy gustu adresata, to bon prezentowy do księgarni lub innego sklepu.
4. Ostatnia deska ratunku - wypad do galerii handlowej lub do najbliższego kiosku... A tam można zdać się na los, inwestując w kupon totolotka albo wybierać zgodnie z zainteresowaniami (zbiór krzyżówek lub sudoku, kolorowa gazeta tematyczna). Zostają też klasyczne evergreeny podarkowe - książką lub roślinką doniczkową niczego nie zepsujecie :-)
Można i tak:
W tym roku pod choinką będzie trochę rękodzieła (tak, tak - koszyczek z papierowej wikliny...), trochę używek z charytatywnego bazarku na rzecz bezdomnych zwierzaków, dwa kalendarze na Korabki, kilka książek.
Co polecam innym, którzy dopiero teraz zaczynają myśleć o prezentach?
Przede wszystkim - nie panikujcie, prezenty nie są tu ponoć najważniejsze.
1. Bezgotówkowe bony na... wspólnie spędzony czas albo inne niespodzianki, które można sprawić najbliższym. Na Educarium są nawet gotowce do wydrukowania (klik). Jeśli sprezentujemy je we własnoręcznie zrobionym wizytowniku (instrukcja origami), to już w ogóle +100 do Gift Maker level Master :-)
2. Handmade - może być na ostatnią chwilę, co jest nietrudne, jeśli ktoś ma zapasy zrobionych przez siebie przetworów, pierniczków albo innej biżuterii.
Ale nawet bez zapasów można coś wyczarować z rzeczy, które zazwyczaj w domu są. Np. cukrowy peeling, igielnik (dla krawcowej), zakładki do książki (np. origami):
Ostatnio w czeskim sklepie widziałam fajne zestawy do własnoręcznego wyklejania kolaży (klej, nożyczki, zdjęcia i wycinki z gazet w ładnym pudełku):
Słoik z elegancką etykietą "na dobre wspomnienia", kolorowe karteczki i gelpen to też dobry zestaw :-) W sieci znajdziecie mnóstwo opisów takich słoików ("memory jar"), poniższe zdjęcie to wariacja na temat - w słoiku znajdują się już przygotowane krótkie liściki miłosne na każdy dzień roku. Przygotowując słoik możecie puścić sobie Fisza - ten kawałek jest idealny.
wersja dla zaawansowanych marzycieli :-)
I jeszcze jeden pomysł słoikowy - podręczna mgławica, z angielska zwana nebulą :-) Potrzebny będzie słoik, dużo waty, woda z barwnikami (można zrobić ze starych markerów i pisaków wyjmując wkłady i mocząc je w wodzie albo z kolorowej bibuły karbowanej) oraz brokat. Przepisów w sieci mnóstwo (szukajcie pod "DIY nebula"), podlinkowuję ten:
Z kamieni lub drewnianych klocków można stworzyć grę na podobieństwo Story Cubes:
(+ tutorial i sposoby wykorzystania)
Wersja klockowa:
3. Z rzeczy kupnych, acz niematerialnych - bony na próbną lekcję czegoś, na zabieg kosmetyczny, otwarty bilet do teatru czy filharmonii, a jeśli nie znamy gustu adresata, to bon prezentowy do księgarni lub innego sklepu.
4. Ostatnia deska ratunku - wypad do galerii handlowej lub do najbliższego kiosku... A tam można zdać się na los, inwestując w kupon totolotka albo wybierać zgodnie z zainteresowaniami (zbiór krzyżówek lub sudoku, kolorowa gazeta tematyczna). Zostają też klasyczne evergreeny podarkowe - książką lub roślinką doniczkową niczego nie zepsujecie :-)
Można i tak:
10 gru 2015
Papierowa wiklina
Mam ostatnio nowe hobby - papierową wiklinę. Wkręcilam się w kręcenie rurek z gazet (najlepsze są gazetki reklamowe/promocyjne), można z nich tak naprawdę zrobić wszystko. Póki co uplotlam 3 koszyczki, kilka gwiazdek i podkładek pod kubki. To naprawdę wciąga :-) W planie mam jeszcze wianek i inne ozdoby (np. bombki, tylko tu zamiast gazet kręci się rurki z karbowanej bibuły). Nie dotarłam do etapu malowania i lakierowania - póki co koszyki podobają mi się w stanie naturalnym.
W Polsce prekursorką i weteranką papierowej wikliny jest Magdalena Godawa, znana pod marką Makkirequ, plecie duże i małe formy - abażury, torebki, koszyki i biżuterię:
Moje pierwsze próby nie były zbyt udane, ale nie trzeba się zniechęcać, teraz rureczki skręcam w trymiga :-) Fajny pomysł na zagospodarowanie makulatury, a przy okazji relaks i satysfakcja.
Też chcecie spróbować? Filmik na zachętę:
W Polsce prekursorką i weteranką papierowej wikliny jest Magdalena Godawa, znana pod marką Makkirequ, plecie duże i małe formy - abażury, torebki, koszyki i biżuterię:
Moje pierwsze próby nie były zbyt udane, ale nie trzeba się zniechęcać, teraz rureczki skręcam w trymiga :-) Fajny pomysł na zagospodarowanie makulatury, a przy okazji relaks i satysfakcja.
Też chcecie spróbować? Filmik na zachętę:
3 gru 2015
Nie ma oddychać
"Nie ma spać
Nie ma oddychać
Żyć nie ma"
R.Wojaczek
Jest fatalnie. Kraków walczy, Dolny Śląsk też, nawet Ministerstwo Środowiska (zauważyliście, że to już nie jest Ministerstwo Ochrony Środowiska? Tylko adres internetowy pokazuje, że kiedyś ta ochrona w nazwie była... www.mos.gov.pl) prowadzi kampanię Tworzymy atmosferę, z wykorzystaniem grafik Marty Frej:
Turysta, który pozwał Wisłę (miejscowość w górach) za pobieranie opłat klimatycznych, wygrał w sądzie. Powietrze w Wiśle (i nie tylko) jest tak zanieczyszczone, że w zasadzie to miasto powinno płacić obywatelom za potencjalny uszczerbek na zdrowiu w wyniku oddychania...
W najnowszym raporcie Komisji Europejskiej oszacowano ile osób przedwcześnie umiera w Polsce z powodu zanieczyszczeń powietrza, głównie pyłów PM2,5. Polska pod tym względem znajduje się w niechlubnej czołówce krajów Unii Europejskiej.
Raport ze wszystkimi danymi znajdziecie tutaj: http://www.eea.europa.eu/ publications/ air-quality-in-europe-2015.
Według mnie trudno jest obliczyć faktyczną liczbę zgonów, których powodem jest brudne powietrze. Bo w zasadzie każda śmierć może być uznana za przedwczesną... No, ale może to być przyczyna licznych zachorowań na astmę, przewlekłych obturacyjnych chorób płuc, zapaleń oskrzeli, ewentualnie ciągłego kaszelku jak u nałogowego palacza. Bo przecież każdy człowiek w Polsce "wypala" codziennie kilka papierosów, a raczej wdycha z powietrzem tyle substancji smolistych...
Nie ma oddychać
Żyć nie ma"
R.Wojaczek
Jest fatalnie. Kraków walczy, Dolny Śląsk też, nawet Ministerstwo Środowiska (zauważyliście, że to już nie jest Ministerstwo Ochrony Środowiska? Tylko adres internetowy pokazuje, że kiedyś ta ochrona w nazwie była... www.mos.gov.pl) prowadzi kampanię Tworzymy atmosferę, z wykorzystaniem grafik Marty Frej:
Turysta, który pozwał Wisłę (miejscowość w górach) za pobieranie opłat klimatycznych, wygrał w sądzie. Powietrze w Wiśle (i nie tylko) jest tak zanieczyszczone, że w zasadzie to miasto powinno płacić obywatelom za potencjalny uszczerbek na zdrowiu w wyniku oddychania...
W najnowszym raporcie Komisji Europejskiej oszacowano ile osób przedwcześnie umiera w Polsce z powodu zanieczyszczeń powietrza, głównie pyłów PM2,5. Polska pod tym względem znajduje się w niechlubnej czołówce krajów Unii Europejskiej.
Raport ze wszystkimi danymi znajdziecie tutaj: http://www.eea.europa.eu/
Według mnie trudno jest obliczyć faktyczną liczbę zgonów, których powodem jest brudne powietrze. Bo w zasadzie każda śmierć może być uznana za przedwczesną... No, ale może to być przyczyna licznych zachorowań na astmę, przewlekłych obturacyjnych chorób płuc, zapaleń oskrzeli, ewentualnie ciągłego kaszelku jak u nałogowego palacza. Bo przecież każdy człowiek w Polsce "wypala" codziennie kilka papierosów, a raczej wdycha z powietrzem tyle substancji smolistych...
19 lis 2015
Jajka niespodzianki cz.2
Od czasu pisania części pierwszej minęło trochę czasu, ale jajka niespodzianki wciąż bywają w naszym domu częstym gościem. Co jeszcze można zrobić z żółciutkich opakowań po jajkach niespodziankach?
1. Minionki
2. Wróżka Zębuszka - pudełko na mleczaki
3. Podręczny zestaw do szycia - igła, agrafka, nitka, guzik
4. Mini apteczka - plaster, tabletka przeciwbólowa, waciki
5. Portmonetka - na drobniaki.
6. Sówki - schowki na różne różności - spineczki, kolczyki, pierścionki - itp.
7. Pszczółki
8. Kwiatki (stąd)
9. Zaparzacz do herbaty (tylko jako ciekawostka, bo jednak plastik+herbata niekoniecznie)
10. Kalendarz adwentowy (na czasie)
1. Minionki
2. Wróżka Zębuszka - pudełko na mleczaki
3. Podręczny zestaw do szycia - igła, agrafka, nitka, guzik
4. Mini apteczka - plaster, tabletka przeciwbólowa, waciki
5. Portmonetka - na drobniaki.
6. Sówki - schowki na różne różności - spineczki, kolczyki, pierścionki - itp.
7. Pszczółki
8. Kwiatki (stąd)
9. Zaparzacz do herbaty (tylko jako ciekawostka, bo jednak plastik+herbata niekoniecznie)
10. Kalendarz adwentowy (na czasie)
11 lis 2015
Wolne szkoły, wolny wybór
Tak mi się ostatnio życie zakręciło, że po długich latach freelancerki i pracy zdalnej, zaczęłam staż w Wolnej Szkole Przygodowej. Sama idea edukacji demokratycznej jest bardzo pociągająca dla osoby, która przeszła pełny system edukacyjno-wychowawczy (żłobek, przedszkole, podstawówka, liceum, studia magisterskie), w sumie kilkanaście lat "chodzenia do szkoły". Córka drugi rok pobiera nauki w kameralnej szkole Montessori i generalnie podoba jej się tam, ale ja sobie w duchu myślę "na razie". Bo co będzie potem, kiedy w programie pojawią się przedmioty, które jej nie interesują? Czy tak jak ja będzie na lekcjach rysować, wymieniać liściki z koleżanką, grać w szubienicę albo kołko i krzyżyk, pisać opowiadania w "tajnych zeszytach" i nerwowo spoglądać na zegar? Czy cokolwiek zapamięta z tego, co się nauczy? Ja z programu późniejszej podstawówki i liceum pamiętam niewiele. Praktycznie nic z fizyki, chemii, matmy, historii, geografii, WOSu czy PO. Czy przydała mi się kiedyś wiedza na temat rodzajów wietrzenia skał, obliczania sinusów i cosinusów, łacińskich koniugacji, interferencji fal magnetycznych, daty powstań polskich? Nie przypominam sobie...
Może byłoby inaczej, gdyby zajęcia prowadzone były w mniej tradycyjny sposób - siedzenie w ławce i na sali wykładowej to był koszmar, gdyby nie były obowiązkowe (przecież po tylu latach i tak pamiętam tylko to, czym się interesuję do dziś), może gdyby zamiast rywalizacji i ocen uczono współpracy i osiągania consensusu, gdyby zamiast teorii uczono praktyki i eksperymentowania, a zamiast słuchania i powtarzania ćwiczono porozumienie bez przemocy i wyrażanie własnego zdania... Może wtedy byłabym w zupełnie innym miejscu? Robiła coś zupełnie innego?
W całej Polsce rodzice mają dość tradycyjnego systemu i zwracają się w stronę alternatyw. Pedagogika Montessori, waldorfska, leśna, antypedagogika, edukacja domowa, unschooling - przyciągają jak magnes. Szkoły demokratyczne powstają jak grzyby po deszczu. Ile z nich wytrzyma i przetrwa w niezbyt sprzyjających takim eksperymentom warunkach? Sam pomysł nie jest nowy - pierwsza taka szkoła powstała już niemal 100 lat temu w Anglii (Summerhill), ale w polskich kuratoriach wydaje się być zbyt radykalny. Dać uczniom wolność i wybór? Niech sami/e decydują, czego i kiedy chcą się uczyć? Zaufać im? Herezja i tyle...
Pewnie jeszcze wiele wody musi upłynąc w prawych i lewych dopływach Wisły, zanim system się zmieni, dlatego lepiej nie czekać zbyt długo, tylko brać sprawy w swoje ręce ;-) Szkoły demokratyczne potrzebują wsparcia - zarówno ze strony formalno-prawnej, jak i ze strony rodziców i samych uczniów. Bardzo jestem ciekawa, jak będzie się rozwijać życie opolskiej wolnej szkoły. To dopiero pierwsze miesiące, więc zarówno dzieci, jak i dorośli są na etapie wypracowywania zasad i pomysłów, proces organizacji trwa. Dołączam z nadzieją :-)
Może byłoby inaczej, gdyby zajęcia prowadzone były w mniej tradycyjny sposób - siedzenie w ławce i na sali wykładowej to był koszmar, gdyby nie były obowiązkowe (przecież po tylu latach i tak pamiętam tylko to, czym się interesuję do dziś), może gdyby zamiast rywalizacji i ocen uczono współpracy i osiągania consensusu, gdyby zamiast teorii uczono praktyki i eksperymentowania, a zamiast słuchania i powtarzania ćwiczono porozumienie bez przemocy i wyrażanie własnego zdania... Może wtedy byłabym w zupełnie innym miejscu? Robiła coś zupełnie innego?
W całej Polsce rodzice mają dość tradycyjnego systemu i zwracają się w stronę alternatyw. Pedagogika Montessori, waldorfska, leśna, antypedagogika, edukacja domowa, unschooling - przyciągają jak magnes. Szkoły demokratyczne powstają jak grzyby po deszczu. Ile z nich wytrzyma i przetrwa w niezbyt sprzyjających takim eksperymentom warunkach? Sam pomysł nie jest nowy - pierwsza taka szkoła powstała już niemal 100 lat temu w Anglii (Summerhill), ale w polskich kuratoriach wydaje się być zbyt radykalny. Dać uczniom wolność i wybór? Niech sami/e decydują, czego i kiedy chcą się uczyć? Zaufać im? Herezja i tyle...
Pewnie jeszcze wiele wody musi upłynąc w prawych i lewych dopływach Wisły, zanim system się zmieni, dlatego lepiej nie czekać zbyt długo, tylko brać sprawy w swoje ręce ;-) Szkoły demokratyczne potrzebują wsparcia - zarówno ze strony formalno-prawnej, jak i ze strony rodziców i samych uczniów. Bardzo jestem ciekawa, jak będzie się rozwijać życie opolskiej wolnej szkoły. To dopiero pierwsze miesiące, więc zarówno dzieci, jak i dorośli są na etapie wypracowywania zasad i pomysłów, proces organizacji trwa. Dołączam z nadzieją :-)
5 lis 2015
Mody żywieniowe są bez sensu
Paleo, dieta Kwaśniewskiego, Diamondów, Montignaca, dieta zgodna z grupami krwi, bezglutenowa, wegańska, pięciu przemian, makrobiotyczna, witariańska/raw, tradycyjna kuchnia polska, produkty superfood - to wszystko marność, serio ;)
Nie jestem dietetyczką, ale coraz częściej ludzie zwracają się do mnie z pytaniami o zdrowe odżywianie. A od czasu kiedy zaczęłam odżywiać się świadomie, a nie jeść po prostu to, co mama wrzuci na talerz, przeminęło już wiele mód żywieniowych i różnych diet-cud. Duże śniadanie na ciepło to podstawa dnia (no way), nic nie jeść po 18.00 (no way), nie łączyć węglowodanów z białkiem, nie jeść gotowanej marchewki bo ma wysoki indeks glikemiczny, zero cukru, pić 2 litry wody dziennie, nie gotować, nie smażyć, najlepiej w ogóle nie jeść... Jestem zbyt leniwa, żeby do jakichkolwiek wskazówek stosować się dłużej niż 2 dni, ale kilka przerobiłam (w głodówce leczniczej najfajniejsze było uczucie, że od niejedzenia się nie umiera). I chociaż od 24 lat (proudly) nie jem mięsa, to tak naprawdę dopiero od kilku lat rzeczywiście staram się jeść zdrowo. No cóż, lepiej późno, niż wcale ;-) Zbiegło się to w czasie z moim powrotem do weganizmu, który jest teraz dużo bardziej świadomy niż te 20 lat temu... Wtedy po prostu nie jadłam mięsa i nabiału, nie myśląc w ogóle o bilansowaniu diety czy suplementowaniu B12. To nie było dobre, dlatego - jeśli rozważacie weganizm albo którąkolwiek z diet wykluczających - poczytajcie wpierw o tym, jak sobie nie zaszkodzić, ok?
Bo wcale nie uważam, że weganizm jest dobry dla wszystkich. Podobnie jak taki modny ostatnio bezgluten nie jest dla wszystkich, choć na pewno jest konieczny dla osób chorujących na celiakię (btw - można się jej nabawić w wieku dojrzałym, czego nie byłam świadoma). Paleo w ogóle nie ma dla mnie sensu (trudno porównywać sposób odżywiania naszych przodków ze współczesnym jedzeniem), podobnie dieta Kwaśniewskiego. Nie wierzę w odżywianie zgodne z grupami krwi. Makrobiotyka i raw wzajemnie się wykluczają, ale przedstawiciele obu nurtów są przekonani o wyższości jednego sposobu nad drugim. Pięć przemian jest bardziej filozofią powiązaną z tradycyjną medycyną chińską, ale sprowadzanie tego do mechanicznego odtwarzania kolejności dodawania składników jest totalnym spłyceniem i raczej sztuką dla sztuki (choć zaszkodzić nie powinno). No i tak.
Podsumowując - nie ma jednej optymalnej diety zdrowej dla wszystkich. To co się sprawdzi u Eskimosów, nie zadziała w Afryce. To co działało w erze kamienia łupanego, niekoniecznie zadziała w czasach internetu i makdonalda. To co jest konieczne u alergika, może zaszkodzić osobie, która je wszystko. Wykluczenie jednego elementu powoduje konieczność suplementacji innego. Wybrać musisz sam/a, metodą prób i błędów, wsłuchując się w siebie.
W moim przypadku sprawdza się dieta oparta na współczuciu wobec zwierząt, czyli weganizm. Ale nie jest on 100% - jem miód (sorry pszczoły), a na wyjazdach nie dociekam, czy w plackach ziemniaczanych jest jajko i na jakim tłuszczu są smażone frytki... Rezygnacja z nabiału była okupiona tęsknotą za smakiem mlecznej czekolady, kefiru i pizzy, ale na szczęście po kilku miesiącach ochota na czeko zniknęła, smak zakwasu buraczanego jakoś zniwelował chęć na kefir, a ser Violife do pizzy ciągnie się tak samo jak jego mleczny odpowiednik :-) Jednocześnie - odstawiając nabiał, odkryłam mnóstwo innych rzeczy dp jedzenia i przypraw, więc na moim talerzu jest bardziej kolorowo i różnorodnie niż w czasach, kiedy po prostu nie jadłam mięsa. Staram się nie jeść za dużo przetworzonych produktów (koniecznie obejrzyjcie film Food Inc., który wklejam niżej), ekowarzywa kupuję w kooperatywie, wspomagam się ziołami :-) Suplementuję B12 (jest taki fajny preparat w sprayu, ponoć lepiej się wchłania), nie mam anemii, czuję się dobrze, dziękuję.
Co więc mogę polecić?
Świadomość i współczucie to podstawa zdrowej diety :-) A poza tym:
- ograniczenie produktów wysokoprzetworzonych, mięsa, nabiału, glutenu, cukru i soli
- jedzenie warzyw eko/bio/organic/non GMO - najlepiej lokalnych i sezonowych
- różnorodność kluczem do sukcesu - pamiętamy o zielonych liściach, orzechach, strączkach, olejach, ziołach
- kiszonki - ostatnio jestem fanką kiszonek - zakwas buraczany, ogórki kiszone, kimczi - ach i och
- suplementacja tego, co konieczne (z naciskiem na konieczne) - dla wege jest to B12, dla większości osób także witamina D3 oraz kwasy omega
I powinno byc dobrze.
Nie jestem dietetyczką, ale coraz częściej ludzie zwracają się do mnie z pytaniami o zdrowe odżywianie. A od czasu kiedy zaczęłam odżywiać się świadomie, a nie jeść po prostu to, co mama wrzuci na talerz, przeminęło już wiele mód żywieniowych i różnych diet-cud. Duże śniadanie na ciepło to podstawa dnia (no way), nic nie jeść po 18.00 (no way), nie łączyć węglowodanów z białkiem, nie jeść gotowanej marchewki bo ma wysoki indeks glikemiczny, zero cukru, pić 2 litry wody dziennie, nie gotować, nie smażyć, najlepiej w ogóle nie jeść... Jestem zbyt leniwa, żeby do jakichkolwiek wskazówek stosować się dłużej niż 2 dni, ale kilka przerobiłam (w głodówce leczniczej najfajniejsze było uczucie, że od niejedzenia się nie umiera). I chociaż od 24 lat (proudly) nie jem mięsa, to tak naprawdę dopiero od kilku lat rzeczywiście staram się jeść zdrowo. No cóż, lepiej późno, niż wcale ;-) Zbiegło się to w czasie z moim powrotem do weganizmu, który jest teraz dużo bardziej świadomy niż te 20 lat temu... Wtedy po prostu nie jadłam mięsa i nabiału, nie myśląc w ogóle o bilansowaniu diety czy suplementowaniu B12. To nie było dobre, dlatego - jeśli rozważacie weganizm albo którąkolwiek z diet wykluczających - poczytajcie wpierw o tym, jak sobie nie zaszkodzić, ok?
Bo wcale nie uważam, że weganizm jest dobry dla wszystkich. Podobnie jak taki modny ostatnio bezgluten nie jest dla wszystkich, choć na pewno jest konieczny dla osób chorujących na celiakię (btw - można się jej nabawić w wieku dojrzałym, czego nie byłam świadoma). Paleo w ogóle nie ma dla mnie sensu (trudno porównywać sposób odżywiania naszych przodków ze współczesnym jedzeniem), podobnie dieta Kwaśniewskiego. Nie wierzę w odżywianie zgodne z grupami krwi. Makrobiotyka i raw wzajemnie się wykluczają, ale przedstawiciele obu nurtów są przekonani o wyższości jednego sposobu nad drugim. Pięć przemian jest bardziej filozofią powiązaną z tradycyjną medycyną chińską, ale sprowadzanie tego do mechanicznego odtwarzania kolejności dodawania składników jest totalnym spłyceniem i raczej sztuką dla sztuki (choć zaszkodzić nie powinno). No i tak.
Podsumowując - nie ma jednej optymalnej diety zdrowej dla wszystkich. To co się sprawdzi u Eskimosów, nie zadziała w Afryce. To co działało w erze kamienia łupanego, niekoniecznie zadziała w czasach internetu i makdonalda. To co jest konieczne u alergika, może zaszkodzić osobie, która je wszystko. Wykluczenie jednego elementu powoduje konieczność suplementacji innego. Wybrać musisz sam/a, metodą prób i błędów, wsłuchując się w siebie.
W moim przypadku sprawdza się dieta oparta na współczuciu wobec zwierząt, czyli weganizm. Ale nie jest on 100% - jem miód (sorry pszczoły), a na wyjazdach nie dociekam, czy w plackach ziemniaczanych jest jajko i na jakim tłuszczu są smażone frytki... Rezygnacja z nabiału była okupiona tęsknotą za smakiem mlecznej czekolady, kefiru i pizzy, ale na szczęście po kilku miesiącach ochota na czeko zniknęła, smak zakwasu buraczanego jakoś zniwelował chęć na kefir, a ser Violife do pizzy ciągnie się tak samo jak jego mleczny odpowiednik :-) Jednocześnie - odstawiając nabiał, odkryłam mnóstwo innych rzeczy dp jedzenia i przypraw, więc na moim talerzu jest bardziej kolorowo i różnorodnie niż w czasach, kiedy po prostu nie jadłam mięsa. Staram się nie jeść za dużo przetworzonych produktów (koniecznie obejrzyjcie film Food Inc., który wklejam niżej), ekowarzywa kupuję w kooperatywie, wspomagam się ziołami :-) Suplementuję B12 (jest taki fajny preparat w sprayu, ponoć lepiej się wchłania), nie mam anemii, czuję się dobrze, dziękuję.
Co więc mogę polecić?
Świadomość i współczucie to podstawa zdrowej diety :-) A poza tym:
- ograniczenie produktów wysokoprzetworzonych, mięsa, nabiału, glutenu, cukru i soli
- jedzenie warzyw eko/bio/organic/non GMO - najlepiej lokalnych i sezonowych
- różnorodność kluczem do sukcesu - pamiętamy o zielonych liściach, orzechach, strączkach, olejach, ziołach
- kiszonki - ostatnio jestem fanką kiszonek - zakwas buraczany, ogórki kiszone, kimczi - ach i och
- suplementacja tego, co konieczne (z naciskiem na konieczne) - dla wege jest to B12, dla większości osób także witamina D3 oraz kwasy omega
I powinno byc dobrze.
1 lis 2015
Nawet śmierć może być na zdrowie...
...jeśli jest wszystko w porządku, śpiewał kiedyś Jacek Kleyff z Orkiestrą Na Zdrowie. Bardzo lubię całą płytę, a ta piosenka szczególnie dobrze komponuje się z zaduszkowym klimatem.
Takie przypomnienie, że śmierć sama w sobie nie jest ani dobra, ani zła, po prostu jest częścią wielkiego kręgu życia (jak z kolei powiedziałby Król Lew) :-)
"Według dr Roberta Lanza, uznanego przez New York Times’a za trzeciego najważniejszego żyjącego naukowca, życie nie kończy się, gdy ciało umiera i praktycznie może trwać wiecznie. Według jego teorii biocentryzmu to świadomość jest podstawą wszechświata. Tworzą ona materialny wszechświat a nie odwrotnie. Lanza wskazuje na to, że prawa natury i stałe kosmologiczne wydają się być dostrojone do tego, aby istniało życie. Jego zdaniem wynika z tego, że inteligencja istniała przed materią." (stąd)
Współcześnie raczej o tym zapominamy i w ogóle staramy się wypchnąć śmierć z naszego życia. Niedawno Koko na fejsie przypomniała dobry dokument M. Szumowskiej o oswajaniu śmierci na mazurskich wioskach:
W miastach o śmierci się nie mówi, nie pisze, nie dyskutuje. Nie pielęgnuje się rytuałów przejścia (chyba że stypę uznamy za rytuał), osoby w żałobie traktuje się jak trędowate, tak jakby udawanie, że śmierć nie istnieje sprawiało, że będziemy żyli wiecznie. No więc, nie będziemy. Chyba że...
Jakiś czas w ekomediach głośno było o bio urnach, czyli takich biodegradowalnych urnach z nasionkiem. Sadząc prochy bliskiej osoby i pielęgnując takie miejsce, możemy mieć nadzieję, że kiedyś na tym miejscu wyrośnie drzewo. Baardzo do mnie przemawia taka idea - las zamiast cmentarza, ach. Niestety prawnie w Polsce taka opcja nie jest możliwa, problematyczne jest nawet rozsypanie prochów w dowolnie wybranym miejscu.Natomiast w Czechach można kupić bio urnę za 1400koron (czyli jakieś 220zł), także w wersji na prochy ukochanego zwierzaka. Kolejny argument za emigracją do kraju Krecika :-)
Takie przypomnienie, że śmierć sama w sobie nie jest ani dobra, ani zła, po prostu jest częścią wielkiego kręgu życia (jak z kolei powiedziałby Król Lew) :-)
"Według dr Roberta Lanza, uznanego przez New York Times’a za trzeciego najważniejszego żyjącego naukowca, życie nie kończy się, gdy ciało umiera i praktycznie może trwać wiecznie. Według jego teorii biocentryzmu to świadomość jest podstawą wszechświata. Tworzą ona materialny wszechświat a nie odwrotnie. Lanza wskazuje na to, że prawa natury i stałe kosmologiczne wydają się być dostrojone do tego, aby istniało życie. Jego zdaniem wynika z tego, że inteligencja istniała przed materią." (stąd)
Współcześnie raczej o tym zapominamy i w ogóle staramy się wypchnąć śmierć z naszego życia. Niedawno Koko na fejsie przypomniała dobry dokument M. Szumowskiej o oswajaniu śmierci na mazurskich wioskach:
W miastach o śmierci się nie mówi, nie pisze, nie dyskutuje. Nie pielęgnuje się rytuałów przejścia (chyba że stypę uznamy za rytuał), osoby w żałobie traktuje się jak trędowate, tak jakby udawanie, że śmierć nie istnieje sprawiało, że będziemy żyli wiecznie. No więc, nie będziemy. Chyba że...
Jakiś czas w ekomediach głośno było o bio urnach, czyli takich biodegradowalnych urnach z nasionkiem. Sadząc prochy bliskiej osoby i pielęgnując takie miejsce, możemy mieć nadzieję, że kiedyś na tym miejscu wyrośnie drzewo. Baardzo do mnie przemawia taka idea - las zamiast cmentarza, ach. Niestety prawnie w Polsce taka opcja nie jest możliwa, problematyczne jest nawet rozsypanie prochów w dowolnie wybranym miejscu.Natomiast w Czechach można kupić bio urnę za 1400koron (czyli jakieś 220zł), także w wersji na prochy ukochanego zwierzaka. Kolejny argument za emigracją do kraju Krecika :-)
28 paź 2015
Cyrk tak, ale bez zwierząt!
Cała Polska chce cyrku bez zwierząt! Bo cyrk ze zwierzętami jest zdecydowanie passe. W kilku miastach doszło nawet do oficjalnych posunięć - podpisania uchwał zabraniających cyrkom ze zwierzętami występów na terenach należących do miasta. I super.
Reszta miast zbiera podpisy, w tym Opole :-) Na stronie Koalicji CYRK BEZ ZWIERZĄT można podejrzeć kto, gdzie i kiedy protestuje i jak można się przyłączyć do akcji.
Bytom, Wałbrzych, Łódź, Kraków, Kędzierzyn-Koźle, Ostrołęka, Piła, Zabrze, Wrocław, Płock, Warszawa, Zielona Góra, Toruń - to już wygląda na pospolite ruszenie. Oby politycy/urzędnicy posłuchali tych głosów...
I jeszcze w skrócie - kilka faktów ze strony kampanii Cyrk bez zwierząt:
1. Zwierzęta nie znajdują się w cyrku z własnej woli. Prawie całe życie spędzają w klatkach, poza chwilami przeznaczonymi na tresurę i występy...
2. Treserzy zmuszają zwierzęta do nienaturalnych zachowań i poddaństwa za pomocą haków, elektrycznych pałek czy pejczy, narażając ich zdrowie, a nawet życie.
3. Ministerstwo Edukacji Narodowej i Sportu określiło nakłanianie dzieci do uczestnictwa w występach cyrków ze zwierzętami jako działalność niepożądaną. Według MENiS jest to niezgodne z Konwencją Praw Dziecka podkreślającą, iż nauka powinna być ukierunkowana na rozwijanie w dziecku poszanowania środowiska naturalnego.
4. Wykorzystywanie zwierząt w cyrku prowadzi często do poważnych wypadków, które są nieuniknionymi konsekwencjami przetrzymywania dzikich istot w niewoli. Niejednokrotnie lwy czy tygrysy atakują ludzi podczas tresury i występów.
5. Cyrk bez zwierząt jest możliwy! Wielka Brytania, Austria, Belgia, Słowenia, Węgry, Chorwacja, Holandia, Izrael, Panama, Peru, Paragwaj, Singapur, Ekwador, Kostaryka to kraje, w których obowiązuje zakaz wykorzystywania dzikich zwierząt w cyrkach. Na świecie jest wiele cyrków bez zwierząt, jak choćby Baobab, Cirque du Soleil, Circus Hassani czy The Blackpool Tower Circus. W Polsce istnieje m.in. Teatr Avatar, zajmujący się teatrem ognia, tańcem, akrobatyką i jazdą na monocyklu. W Szczecinie działa Cyrk Zodiak, który oprócz występów prowadzi również warsztaty dla dzieci i młodzieży, łącząc zabawę z edukacją.
Reszta miast zbiera podpisy, w tym Opole :-) Na stronie Koalicji CYRK BEZ ZWIERZĄT można podejrzeć kto, gdzie i kiedy protestuje i jak można się przyłączyć do akcji.
Bytom, Wałbrzych, Łódź, Kraków, Kędzierzyn-Koźle, Ostrołęka, Piła, Zabrze, Wrocław, Płock, Warszawa, Zielona Góra, Toruń - to już wygląda na pospolite ruszenie. Oby politycy/urzędnicy posłuchali tych głosów...
I jeszcze w skrócie - kilka faktów ze strony kampanii Cyrk bez zwierząt:
1. Zwierzęta nie znajdują się w cyrku z własnej woli. Prawie całe życie spędzają w klatkach, poza chwilami przeznaczonymi na tresurę i występy...
2. Treserzy zmuszają zwierzęta do nienaturalnych zachowań i poddaństwa za pomocą haków, elektrycznych pałek czy pejczy, narażając ich zdrowie, a nawet życie.
3. Ministerstwo Edukacji Narodowej i Sportu określiło nakłanianie dzieci do uczestnictwa w występach cyrków ze zwierzętami jako działalność niepożądaną. Według MENiS jest to niezgodne z Konwencją Praw Dziecka podkreślającą, iż nauka powinna być ukierunkowana na rozwijanie w dziecku poszanowania środowiska naturalnego.
4. Wykorzystywanie zwierząt w cyrku prowadzi często do poważnych wypadków, które są nieuniknionymi konsekwencjami przetrzymywania dzikich istot w niewoli. Niejednokrotnie lwy czy tygrysy atakują ludzi podczas tresury i występów.
5. Cyrk bez zwierząt jest możliwy! Wielka Brytania, Austria, Belgia, Słowenia, Węgry, Chorwacja, Holandia, Izrael, Panama, Peru, Paragwaj, Singapur, Ekwador, Kostaryka to kraje, w których obowiązuje zakaz wykorzystywania dzikich zwierząt w cyrkach. Na świecie jest wiele cyrków bez zwierząt, jak choćby Baobab, Cirque du Soleil, Circus Hassani czy The Blackpool Tower Circus. W Polsce istnieje m.in. Teatr Avatar, zajmujący się teatrem ognia, tańcem, akrobatyką i jazdą na monocyklu. W Szczecinie działa Cyrk Zodiak, który oprócz występów prowadzi również warsztaty dla dzieci i młodzieży, łącząc zabawę z edukacją.
21 paź 2015
Żołędziki
Kiedy ostatni raz robiliście ludziki z kasztanów i żołędzi? Niektórzy z tego nie wyrastają :-)
Na przykład autor strony dubanci.cz wygląda na takiego, który nigdy nie wyrośnie. I całe szczęście, bo cuda potrafi wyczarować z pospolitych żołędzi:
Obserwować można także na fejsie: https://www.facebook.com/dubanci
Na przykład autor strony dubanci.cz wygląda na takiego, który nigdy nie wyrośnie. I całe szczęście, bo cuda potrafi wyczarować z pospolitych żołędzi:
Obserwować można także na fejsie: https://www.facebook.com/dubanci
14 paź 2015
Skup surowców wtórnych - czy to się opłaca?
Natrafiłam dzisiaj na info o skupie kasztanów i żołędzi i to mnie natchnęło do poszperania w sieci, co jeszcze można sprzedać dla zysku :-)
Na pewno nie opłaca się oddawać szkła, kilogram stłuczki kosztuje zaledwie 2 grosze, a butelek zwrotnych jak na lekarstwo. Wciąż nie rozumiem, dlaczego ten system w Polsce zaniknął, a w Czechach i Niemczech kwitnie w najlepsze i automaty do skupu butelek są w każdym supermarkecie... Mało tego, w Niemczech i Holandii skupują także butelki PET i puszki, i to w walucie europejskiej, zazdrość :-)
Podobno w Lublinie pojawiły się pilotażowo takie 3 automaty, ale informacja jest sprzed 3 lat i nie wiem, czy to aktualne. Jeśli czyta mnie Lublin, to dajcie znać :-)
No, ale zostawmy butelki i skupmy się na czymś bardziej dochodowym. Z analiz dostępnych w sieci cenników wynika, że najbardziej opłaca się sprzedawać elektrośmieci - za kilogram złotych pamięci RAM dostaniemy prawie 100zł, podobnie wzbogacić się można sprzedając procesory. Tańsze są płyty główne ze starych pecetów - od 11 do 25zł/kg.
Czemu tak dużo? Bo to złoty interese, z elektroczęści i podzespołów odzyskuje się metale szlachetne:
Opłaca się także zbierać złom i aluminium. Za kilogram puszek (ok. 60 sztuk) w skupie otrzymamy ok. 3-4 zł. Zbieracze puszek są w stanie zarobić kilkanaście złotych dziennie, ale ciężka to praca, a i konkurencja spora.
Poza tym warto sprzedawać miedź i mosiądz - ok. 20zł za kilogram, lecz rzadko się spotyka takie skarby w koszu na śmieci.
Z innymi surowcami szału nie ma:
papier w zależności od rodzaju (karton czy gazetowy) - 10-25 groszy/kg, butelki PET - 0,30 zł, folia PET - 0,50zł. Podobne ceny za kilogram dotyczą plastikowych nakrętek - 0,50 zł, płyt CD - 0,70zł i pudełek po płytach - 0.50zł.
Podsumowując - indywidualne zbieractwo nie jest dochodowym biznesem (zwłaszcza, jeśli skup jest daleko i do imprezy doliczamy cenę paliwa), ale w większej firmie albo hurtowni może stanowić całkiem niezły bonus.
Dla większej motywacji
Na pewno nie opłaca się oddawać szkła, kilogram stłuczki kosztuje zaledwie 2 grosze, a butelek zwrotnych jak na lekarstwo. Wciąż nie rozumiem, dlaczego ten system w Polsce zaniknął, a w Czechach i Niemczech kwitnie w najlepsze i automaty do skupu butelek są w każdym supermarkecie... Mało tego, w Niemczech i Holandii skupują także butelki PET i puszki, i to w walucie europejskiej, zazdrość :-)
Podobno w Lublinie pojawiły się pilotażowo takie 3 automaty, ale informacja jest sprzed 3 lat i nie wiem, czy to aktualne. Jeśli czyta mnie Lublin, to dajcie znać :-)
No, ale zostawmy butelki i skupmy się na czymś bardziej dochodowym. Z analiz dostępnych w sieci cenników wynika, że najbardziej opłaca się sprzedawać elektrośmieci - za kilogram złotych pamięci RAM dostaniemy prawie 100zł, podobnie wzbogacić się można sprzedając procesory. Tańsze są płyty główne ze starych pecetów - od 11 do 25zł/kg.
Czemu tak dużo? Bo to złoty interese, z elektroczęści i podzespołów odzyskuje się metale szlachetne:
Opłaca się także zbierać złom i aluminium. Za kilogram puszek (ok. 60 sztuk) w skupie otrzymamy ok. 3-4 zł. Zbieracze puszek są w stanie zarobić kilkanaście złotych dziennie, ale ciężka to praca, a i konkurencja spora.
Poza tym warto sprzedawać miedź i mosiądz - ok. 20zł za kilogram, lecz rzadko się spotyka takie skarby w koszu na śmieci.
Z innymi surowcami szału nie ma:
papier w zależności od rodzaju (karton czy gazetowy) - 10-25 groszy/kg, butelki PET - 0,30 zł, folia PET - 0,50zł. Podobne ceny za kilogram dotyczą plastikowych nakrętek - 0,50 zł, płyt CD - 0,70zł i pudełek po płytach - 0.50zł.
Podsumowując - indywidualne zbieractwo nie jest dochodowym biznesem (zwłaszcza, jeśli skup jest daleko i do imprezy doliczamy cenę paliwa), ale w większej firmie albo hurtowni może stanowić całkiem niezły bonus.
Dla większej motywacji
9 paź 2015
Jest taka sprawa - stop TTIP
Słyszeliście o TTIP lub TAFTA? A o ACTA? A o GMO? Tajemnicze skróty mają więcej wspólnego z polityką niż z ekologią, ale jednak.
Zacznijmy od początku.
TIPP to transatlantyckie partnerstwo w sprawie handlu i inwestycji, które USA chcą zawrzeć z Unią Europejską.
Partnerstwo brzmi ładnie, ale to tylko pozory. Pozwalając na TIPP zgadzamy się, aby prawa korporacji stały ponad prawodawstwem krajowym. Powołując się na TIPP nadnarodowe firmy mogą dochodzić swoich roszczeń, niezależnie od tego, jak bardzo absurdalne one się wydają.
Przykłady? Polska musiała zapłacić 2 mld EUR holenderskiej spółce Eureko, która chciała sprywatyzować polskie PZU.
"Potężny koncern tytoniowy, Philipp Morris domagał się od Australii i Urugwaju ogromnych odszkodowań za oznaczenia ostrzegające przed skutkami palenia na paczkach papierosów. Koncern Occidental Petroleum po zawieszeniu koncesji na wydobycie ropy w rejonie Amazonki wywalczył w sądzie arbitrażowym 2,3 mld euro odszkodowania od Ekwadoru. "
Po podpisaniu TTIP może okazać się, że do Europy trafi żywność, która dotychczas nie była dopuszczona na europejskie rynki, bo nie nie spełniała unijnych norm jakości i bezpieczeństwa. To oznacza, że w sklepach może pojawić się nieoznakowana żywność GMO, mięso drobiowe odkażane chlorem, czy wołowina faszerowana hormonami wzrostu i antybiotykami.
Zagrożone sa także nasze dane osobowe oraz bezpieczeństwo środowiska.
Przykładów świadczących, o tym, że dla koncernów liczy się tylko kasa, a nie zdrowie i przyroda, jest więcej, chociaż większość ze spraw prowadzonych przez sądy arbitrażowe ISDS (nowa nazwa dla TIPP) nie jest upublicznianych. Żeby dodatkowo zaciemnić sytuację, wszystkie obrady na szczeblu europejskim odbywają się za zamkniętymi drzwiami, bez konsultacji publicznych.
A jednak można cos zrobić.
Wszystko jest ładnie opisane przez fundację Akcja Demokracja na stronie petycji NIE dla sądów arbitrażowych w TIPP. Wystarczy przeczytać i - jeśli też jesteście zaniepokojeni - dołączyć swój podpis.
Więcej: www.uwagattip.pl
Zacznijmy od początku.
TIPP to transatlantyckie partnerstwo w sprawie handlu i inwestycji, które USA chcą zawrzeć z Unią Europejską.
Partnerstwo brzmi ładnie, ale to tylko pozory. Pozwalając na TIPP zgadzamy się, aby prawa korporacji stały ponad prawodawstwem krajowym. Powołując się na TIPP nadnarodowe firmy mogą dochodzić swoich roszczeń, niezależnie od tego, jak bardzo absurdalne one się wydają.
Przykłady? Polska musiała zapłacić 2 mld EUR holenderskiej spółce Eureko, która chciała sprywatyzować polskie PZU.
"Potężny koncern tytoniowy, Philipp Morris domagał się od Australii i Urugwaju ogromnych odszkodowań za oznaczenia ostrzegające przed skutkami palenia na paczkach papierosów. Koncern Occidental Petroleum po zawieszeniu koncesji na wydobycie ropy w rejonie Amazonki wywalczył w sądzie arbitrażowym 2,3 mld euro odszkodowania od Ekwadoru. "
Po podpisaniu TTIP może okazać się, że do Europy trafi żywność, która dotychczas nie była dopuszczona na europejskie rynki, bo nie nie spełniała unijnych norm jakości i bezpieczeństwa. To oznacza, że w sklepach może pojawić się nieoznakowana żywność GMO, mięso drobiowe odkażane chlorem, czy wołowina faszerowana hormonami wzrostu i antybiotykami.
Zagrożone sa także nasze dane osobowe oraz bezpieczeństwo środowiska.
Przykładów świadczących, o tym, że dla koncernów liczy się tylko kasa, a nie zdrowie i przyroda, jest więcej, chociaż większość ze spraw prowadzonych przez sądy arbitrażowe ISDS (nowa nazwa dla TIPP) nie jest upublicznianych. Żeby dodatkowo zaciemnić sytuację, wszystkie obrady na szczeblu europejskim odbywają się za zamkniętymi drzwiami, bez konsultacji publicznych.
A jednak można cos zrobić.
Wszystko jest ładnie opisane przez fundację Akcja Demokracja na stronie petycji NIE dla sądów arbitrażowych w TIPP. Wystarczy przeczytać i - jeśli też jesteście zaniepokojeni - dołączyć swój podpis.
Więcej: www.uwagattip.pl
30 wrz 2015
Rowerowe inkarnacje
Oczywiście wszyscy bajkerzy wiedzą, że rowery po śmierci idą do nieba. Jednak czasem można im życie przedłużyć, nawet jak już nie da się na nich jeździć.
O rowerowych meblach już kiedyś była wzmianka, o rowerach-maszynach do wszystkiego też. Są jeszcze inne pomysły:
1. Rower łazienkowy (pomysł i wykonanie Benjamin Bullins)
2. Stolik (by Grishbabu Uppin)
3. Huśtawka (by Ben Wilson)
4. Ryby na rowerach - Fish on Bikes by Daren Greenhow
5. Bike street art (José Rodrigo Octavio - Ipanema, Rio de Janeiro)
O rowerowych meblach już kiedyś była wzmianka, o rowerach-maszynach do wszystkiego też. Są jeszcze inne pomysły:
1. Rower łazienkowy (pomysł i wykonanie Benjamin Bullins)
2. Stolik (by Grishbabu Uppin)
3. Huśtawka (by Ben Wilson)
4. Ryby na rowerach - Fish on Bikes by Daren Greenhow
5. Bike street art (José Rodrigo Octavio - Ipanema, Rio de Janeiro)
21 wrz 2015
Stare zabawki - cz.IV
Do dzisiejszego wpisu zmusiła mnie grafika "Dzieci vs konsumpcjonizm" zamieszczona na fp Kupuj Odpowiedzialnie:
No, a co zrobić z tą górą zabawek, którymi twoje dziecko już się nie bawi?
Wypożyczalnie zabawek jakoś się w Polsce nie przyjęły, więc pozostają wymianki, darowizny, no i śmietnik...
Można też pójść w stronę upcyklingu i próbować jakoś te rzeczy przerobić. Na przykład tak:
1. Auta na donice
2. Dinozaura na stojak na biżu (stąd):
3. Słonia na stojak na szczoteczki do zębów (stąd):
4. Drewniane klocki na wieszaczki (stąd):
5. Misia na pamiątkowy obrazek (stąd):
6. Kostki do gry na USB (instrukcja):
7. Dziurawą piłkę plażową na torbę na zabawki (stąd):
8. Planszę do Twistera na zasłonkę prysznicową (stąd):
9. I jeszcze raz Twister, tym razem w roli płaszcza przeciwdeszczowego (tutorial):
10. Najcudowniejsze na koniec :-)
(stąd)
No, a co zrobić z tą górą zabawek, którymi twoje dziecko już się nie bawi?
Wypożyczalnie zabawek jakoś się w Polsce nie przyjęły, więc pozostają wymianki, darowizny, no i śmietnik...
Można też pójść w stronę upcyklingu i próbować jakoś te rzeczy przerobić. Na przykład tak:
1. Auta na donice
2. Dinozaura na stojak na biżu (stąd):
3. Słonia na stojak na szczoteczki do zębów (stąd):
4. Drewniane klocki na wieszaczki (stąd):
5. Misia na pamiątkowy obrazek (stąd):
6. Kostki do gry na USB (instrukcja):
7. Dziurawą piłkę plażową na torbę na zabawki (stąd):
8. Planszę do Twistera na zasłonkę prysznicową (stąd):
9. I jeszcze raz Twister, tym razem w roli płaszcza przeciwdeszczowego (tutorial):
10. Najcudowniejsze na koniec :-)
(stąd)
Subskrybuj:
Posty (Atom)