Pojawiło się znów trochę nowości i ciekawego designu w dziedzinie zabawek z tektury, a zatem:
1. Papierowe miasto - tanie, ładne, polskie
2. Garaż prosto z Czech (Unlimited Design)
3. TV - zrobiliśmy ostatnio podobne :-)
4. Ciuchcia i inne zabawki TekToy
5. Kuchenka, szafki i pralka - czyli nowości z Trzech myszy
I na dziś wystarczy, ale ciąg dalszy z pewnością nastąpi...
28 gru 2012
23 gru 2012
Musíme si pomáhat
Rzadko się zwracam z podobnymi prośbami (tutaj chyba jeszcze ani razu), ale to mnie bardzo poruszyło. Przeczytajcie.
Konrada z bloga Droga do prostego życia znam tylko wirtualnie. Wymieniliśmy kilka maili w imię szerzenia idei Voluntary Simplicity. Ale to wystarczyło, żeby przestał być anonimowym minimalistycznym blogerem. A jego znajomi anonimowymi ludźmi potrzebującymi pomocy. Więc podaję dalej, bo to mogę zrobić. Jak to mówią Czesi Musíme si pomáhat.
Konrada z bloga Droga do prostego życia znam tylko wirtualnie. Wymieniliśmy kilka maili w imię szerzenia idei Voluntary Simplicity. Ale to wystarczyło, żeby przestał być anonimowym minimalistycznym blogerem. A jego znajomi anonimowymi ludźmi potrzebującymi pomocy. Więc podaję dalej, bo to mogę zrobić. Jak to mówią Czesi Musíme si pomáhat.
21 gru 2012
koniec.pl
Wiecie, że jeszcze 15 postów na tym blogu i będzie ich 666? Choć to w sumie równie nieistotna informacja, jak ta, że dziś miał być koniec świata. Jak to powiedziała Córka - koniec kropka pe el!
Ale nie było. Wiele osób pewnie rozczarowanych, zwłaszcza surwiwaliści i preppersi. Chciałam o nich napisać coś więcej, ale prawda jest taka, że nie czuję rąk po serii 108 powitań słońca. No, dobra, w połowie wymiękłam, bo nie ćwiczyłam od wieków, a i lata już nie te, ale i tak zakwasy pewnie będę czuła do nowego roku...
Więc ponieważ ledwo trafiam w klawiaturę, to tylko podlinkuję Listę Rzeczy, Których Zabraknie Najszybciej w razie katastrofy, wojny i armagedonu. Miejcie ją na uwadze, gdy znów wybierzecie się do Makro na zakupy.
Listę przełożył Petros z FreeLabu, który osiadł w Grabówce i zimno tam straszliwie, więc jakby ktoś miał ciepłe skarpety, buty i inne takie, to robić dobry uczynek i wysyłać. Tu rozmiarówka i adres.
A na święta, zamiast życzeń złota myśl:
Ale nie było. Wiele osób pewnie rozczarowanych, zwłaszcza surwiwaliści i preppersi. Chciałam o nich napisać coś więcej, ale prawda jest taka, że nie czuję rąk po serii 108 powitań słońca. No, dobra, w połowie wymiękłam, bo nie ćwiczyłam od wieków, a i lata już nie te, ale i tak zakwasy pewnie będę czuła do nowego roku...
Więc ponieważ ledwo trafiam w klawiaturę, to tylko podlinkuję Listę Rzeczy, Których Zabraknie Najszybciej w razie katastrofy, wojny i armagedonu. Miejcie ją na uwadze, gdy znów wybierzecie się do Makro na zakupy.
Listę przełożył Petros z FreeLabu, który osiadł w Grabówce i zimno tam straszliwie, więc jakby ktoś miał ciepłe skarpety, buty i inne takie, to robić dobry uczynek i wysyłać. Tu rozmiarówka i adres.
A na święta, zamiast życzeń złota myśl:
19 gru 2012
Webinar Cohabitatu
Co prawda tytuł posta brzmi dość egzotycznie, ale już mówię, o co chodzi.
Cohabitat zaprasza na kolejne spotkanie - tym razem w gronie osób, którym bliska jest idea samowystarczalności.
"Czy zastanawiasz się czy w ogóle możliwe jest aby być w pełni samowystarczalnym tj. produkować na własne potrzeby energię elektryczną, żywność, lokalnie przetwarzać produkty przemiany materii oraz pozyskiwać wodę? Informacje na ten temat są bardzo zdawkowe, niewielu próbowało, jeszcze rzadziej słyszy się o sukcesach. Energia elektryczna od 1 stycznia 2013 będzie droższa za sprawą wejścia przepisów unijnych tzw. "pakietu klimatyczno-energetycznego", więc może jest to dobra okazja aby porozmawiać o alternatywach.
Dużo się mówi o wiatrakach i panelach fotowoltaicznych - jednak produkty dostępne komercyjnie często odstraszają swoją ceną a ich trwałość budzi wątpliwości.
Ten webinar zabierze uczestników w niezwykłą podróż po świecie otwartych rozwiązań technologicznych open-hardware, które zaprojektowane są z myślą o użytkownikach, chcących wziąć sprawy w swoje ręce, zrozumieć zasadę działań poszczególnych urządzeń i zbudować je samodzielnie.
Uczestnicząc otrzymasz wskazówki, które pomogą Ci zbudować :
- dom w technice strawbale
- system toalety separująco-kompostującej
- generator zgazowujący drewno (holzgas)
- turbinę wiatrową o mocy 1kW
- domową mikrobiogazownię
- koncentrator słoneczny
- hydrauliczną prasę do cegieł z gliny prasowanej
- spawarkę
... oraz wiele innych technologii i narzędzi, które złożą się na koncepcje kompletnego ekosystemu, który zapewnia nie tylko współczesny komfort ale również bezpieczeństwo zasobowe i niskie koszty życia.
czas trwania: ~90 min (całe spotkanie będzie nagrywane i udostępnione wszystkim zarejestrowanym uczestnikom po jego zakończeniu)
miejsce: Internet (otrzymasz link na maila)
data i czas: 19.12.2012 godz. 20.00"
Wciąż można się zapisać (koszt to 30zł - sugerowany, ale każda dobrowolna kwota od 10zł w górę będzie akceptowana). Już się nie mogę doczekać :-)
Wszelkie dodatkowe informacje tu.
Cohabitat zaprasza na kolejne spotkanie - tym razem w gronie osób, którym bliska jest idea samowystarczalności.
"Czy zastanawiasz się czy w ogóle możliwe jest aby być w pełni samowystarczalnym tj. produkować na własne potrzeby energię elektryczną, żywność, lokalnie przetwarzać produkty przemiany materii oraz pozyskiwać wodę? Informacje na ten temat są bardzo zdawkowe, niewielu próbowało, jeszcze rzadziej słyszy się o sukcesach. Energia elektryczna od 1 stycznia 2013 będzie droższa za sprawą wejścia przepisów unijnych tzw. "pakietu klimatyczno-energetycznego", więc może jest to dobra okazja aby porozmawiać o alternatywach.
Dużo się mówi o wiatrakach i panelach fotowoltaicznych - jednak produkty dostępne komercyjnie często odstraszają swoją ceną a ich trwałość budzi wątpliwości.
Ten webinar zabierze uczestników w niezwykłą podróż po świecie otwartych rozwiązań technologicznych open-hardware, które zaprojektowane są z myślą o użytkownikach, chcących wziąć sprawy w swoje ręce, zrozumieć zasadę działań poszczególnych urządzeń i zbudować je samodzielnie.
Uczestnicząc otrzymasz wskazówki, które pomogą Ci zbudować :
- dom w technice strawbale
- system toalety separująco-kompostującej
- generator zgazowujący drewno (holzgas)
- turbinę wiatrową o mocy 1kW
- domową mikrobiogazownię
- koncentrator słoneczny
- hydrauliczną prasę do cegieł z gliny prasowanej
- spawarkę
... oraz wiele innych technologii i narzędzi, które złożą się na koncepcje kompletnego ekosystemu, który zapewnia nie tylko współczesny komfort ale również bezpieczeństwo zasobowe i niskie koszty życia.
czas trwania: ~90 min (całe spotkanie będzie nagrywane i udostępnione wszystkim zarejestrowanym uczestnikom po jego zakończeniu)
miejsce: Internet (otrzymasz link na maila)
data i czas: 19.12.2012 godz. 20.00"
Wciąż można się zapisać (koszt to 30zł - sugerowany, ale każda dobrowolna kwota od 10zł w górę będzie akceptowana). Już się nie mogę doczekać :-)
Wszelkie dodatkowe informacje tu.
16 gru 2012
Wishlist
Kiedy byłam z Kasią Krause w czwartek w radiu zapraszać ludzi na sobotni MamaBazar, to pani redaktor prowadząca nieoczekiwanie spytała, co byśmy chciały dostać w prezencie na święta. No, i zgłupiałam :-) Bo co tu odpowiedzieć, przecież niczego nie potrzebuję...Mam co jeść? Mam. Mam gdzie spać? Owszem. Ciepło mi jest? Jest. I w domu wszyscy zdrowi, dziękuję, To czego chcieć więcej?
Ale później szukając prezentów dla rodziny, natrafiłam na kilka fajnych rzeczy i jednak odezwało się we mnie "mieć". Więc na wszelki wypadek, dla ewentualnych świętych mikołajów zamieszczam (prezenty są uniwersalne, a urodziny mam w styczniu) :-P
Wygląda na to, że niepoważna jestem, bo najbardziej bym chciała zabawki. Przypomniało mi się MAKEDO, bo okazało się, że już trafiło do polskich sprzedawców. Na Alledrogo są zestawy. Od 35 zł w górę. Jestem pewna, że z pomocą Makedo zbudowanie domku dla kucyków z trzech kartonów po pizzy trwałoby zaledwie chwilę :-)
Gry kooperacyjne. Co prawda generalnie nie przepadam za grami, planszówek typu Grzybobranie, Chińczyk, czy niedajboże Wyścigi, po prostu nie trawię, w karty zawsze przegrywam (nawet w Czarnego Piotrusia), ze strategicznymi mam problemy (kiedyś próbowałam Carcassone, ale bez szału), RPG to dziwactwo, na komputerowe jestem za stara, no i tak żyję sobie bez gier i dobrze jest. Ale idea kooperacyjnych bardzo mi się podoba, więc może mogłoby być jeszcze lepiej? W każdym razie wyrażam chęć spróbowania, a to już coś.
Poza tym książki. Papierowych nie chcę, ale do czytnikachętnie bym załadowała Oczami radzieckiej zabawki Kostka Usenko. Raz, że lubię czytać książki autorów, których znam osobiście, a dwa, że bez muzyki Wiktora Coja (dzięki mamie Kostka właśnie) to w ogóle miałabym inną młodość chyba.
I jeszcze Momentu niedźwiedzia Olgi Tokarczuk wciąż nie przeczytałam, więc chętnie przyjmę, pożyczę i podam dalej.
W kategorii moda-design życzę sobie drugiej torby od rosy, bo pierwsza z powodu intensywnej eksploatacji wygląda coraz mniej wyjściowo (ale kocham ją nad życie). Za koszulkę jakąś autorską z pozytywnym przekazem też się nie pogniewam.
I na koniec, jeśli chodzi o gospodarstwo domowe, to przydałaby się forma na chleb, najchętniej ceramiczna albo bez żadnej powłoki, czy silikonu. Bo jedną z keksówek chłop zaanektował jako pojemnik na kaloryfer do nawilżania powietrza i nie chce oddać, więc co ja mam teraz biedniusieńka uczynić...
Dziękuję :-)
Edit: jeden mikołaj się ogarnął, więc "Oczami radzieckiej zabawki" wykreślam z wishlist. Pozostałe chyba nadal aktualne :-)
Ale później szukając prezentów dla rodziny, natrafiłam na kilka fajnych rzeczy i jednak odezwało się we mnie "mieć". Więc na wszelki wypadek, dla ewentualnych świętych mikołajów zamieszczam (prezenty są uniwersalne, a urodziny mam w styczniu) :-P
Wygląda na to, że niepoważna jestem, bo najbardziej bym chciała zabawki. Przypomniało mi się MAKEDO, bo okazało się, że już trafiło do polskich sprzedawców. Na Alledrogo są zestawy. Od 35 zł w górę. Jestem pewna, że z pomocą Makedo zbudowanie domku dla kucyków z trzech kartonów po pizzy trwałoby zaledwie chwilę :-)
Gry kooperacyjne. Co prawda generalnie nie przepadam za grami, planszówek typu Grzybobranie, Chińczyk, czy niedajboże Wyścigi, po prostu nie trawię, w karty zawsze przegrywam (nawet w Czarnego Piotrusia), ze strategicznymi mam problemy (kiedyś próbowałam Carcassone, ale bez szału), RPG to dziwactwo, na komputerowe jestem za stara, no i tak żyję sobie bez gier i dobrze jest. Ale idea kooperacyjnych bardzo mi się podoba, więc może mogłoby być jeszcze lepiej? W każdym razie wyrażam chęć spróbowania, a to już coś.
Poza tym książki. Papierowych nie chcę, ale do czytnika
I jeszcze Momentu niedźwiedzia Olgi Tokarczuk wciąż nie przeczytałam, więc chętnie przyjmę, pożyczę i podam dalej.
W kategorii moda-design życzę sobie drugiej torby od rosy, bo pierwsza z powodu intensywnej eksploatacji wygląda coraz mniej wyjściowo (ale kocham ją nad życie). Za koszulkę jakąś autorską z pozytywnym przekazem też się nie pogniewam.
I na koniec, jeśli chodzi o gospodarstwo domowe, to przydałaby się forma na chleb, najchętniej ceramiczna albo bez żadnej powłoki, czy silikonu. Bo jedną z keksówek chłop zaanektował jako pojemnik na kaloryfer do nawilżania powietrza i nie chce oddać, więc co ja mam teraz biedniusieńka uczynić...
Dziękuję :-)
Edit: jeden mikołaj się ogarnął, więc "Oczami radzieckiej zabawki" wykreślam z wishlist. Pozostałe chyba nadal aktualne :-)
11 gru 2012
Ach co to był za łikend...
No to co, że już prawie środa, kiedy ja powspominać chciałam przeszłość całkiem niedaleką. Co prawda chłop też zaczął pisać bloga, w którym wszystko opisuje i wspomina, ale prawda jest taka, że tonie w dygresjach, a przecież nie będziemy się licytować na wspomnienia :-)
No, więc ostatnie dwa łikendy spędziłam wyjazdowo. Najpierw Świeradów i dwie krótkie wycieczki w ramach Unii Izerskiej. W Wolimierzu akurat trwał warsztat budowania pieca rakietowego i zupełnie niespodziewanie spotkałam Gutka, dawno niewidzianą...
Trafiliśmy też do Chromca, gdzie odwiedziliśmy Marcina, autora bloga Najstarsze drzewa. Kto tam nie zagląda, ten tak wygląda:
I sam sobie winien. A kolaż autorstwa Matyldy Woydy.
Wizyta była przednia, dzieci świetnie się bawiły, tiramisu było pyszne, dom z klimatem i czuję że tam jeszcze wrócimy. I w ogóle w Izery, bo urzekła mnie tamta atmosfera. Absolutnie.
I Baby Izerskie muszę poznać :-)
A ostatni łikend spędziliśmy w Poznaniu, gdzie zamiast iść na Weto dla GMO, odwiedziliśmy kiermasz świąteczny w waldorfskim przedszkolu. Obkupiłyśmy się w różne filcowe drobiazgi, wysłuchały koncertu muzyki z Chile, obejrzały bajkę o szewcu i zdobiły pierniczki. A, jeszcze home made lizaki były, o takie, ale ładniejsze :-) Jak Asisko przyśle fotkę, to wrzucę. Byłyśmy też na warsztatach w Motylarni -filcowe resztki rządzą!
Krótko, ale intensywnie. Czasem dobrze jest wyjechać :-)
A zima trzyma...
"Choinki zamieszczone w tym albumie zostały wykonane z filcu przez dzieci i wolontariuszy z Motylarni. Jeśli jesteście zainteresowani zdobyciem takiej choinki i wsparciem działań Świetlicy zachęcamy do kontaktu! np. przez wysłanie wiadomości facebookiem lub maila na adres swietlica.motylarnia@gmail.com"
No, więc ostatnie dwa łikendy spędziłam wyjazdowo. Najpierw Świeradów i dwie krótkie wycieczki w ramach Unii Izerskiej. W Wolimierzu akurat trwał warsztat budowania pieca rakietowego i zupełnie niespodziewanie spotkałam Gutka, dawno niewidzianą...
Trafiliśmy też do Chromca, gdzie odwiedziliśmy Marcina, autora bloga Najstarsze drzewa. Kto tam nie zagląda, ten tak wygląda:
I sam sobie winien. A kolaż autorstwa Matyldy Woydy.
Wizyta była przednia, dzieci świetnie się bawiły, tiramisu było pyszne, dom z klimatem i czuję że tam jeszcze wrócimy. I w ogóle w Izery, bo urzekła mnie tamta atmosfera. Absolutnie.
I Baby Izerskie muszę poznać :-)
A ostatni łikend spędziliśmy w Poznaniu, gdzie zamiast iść na Weto dla GMO, odwiedziliśmy kiermasz świąteczny w waldorfskim przedszkolu. Obkupiłyśmy się w różne filcowe drobiazgi, wysłuchały koncertu muzyki z Chile, obejrzały bajkę o szewcu i zdobiły pierniczki. A, jeszcze home made lizaki były, o takie, ale ładniejsze :-) Jak Asisko przyśle fotkę, to wrzucę. Byłyśmy też na warsztatach w Motylarni -filcowe resztki rządzą!
Krótko, ale intensywnie. Czasem dobrze jest wyjechać :-)
A zima trzyma...
"Choinki zamieszczone w tym albumie zostały wykonane z filcu przez dzieci i wolontariuszy z Motylarni. Jeśli jesteście zainteresowani zdobyciem takiej choinki i wsparciem działań Świetlicy zachęcamy do kontaktu! np. przez wysłanie wiadomości facebookiem lub maila na adres swietlica.motylarnia@gmail.com"
9 gru 2012
Niedziela pod krawatem
Totalnie nieprzydatny (z mojego punktu widzenia) element ubioru, aż żal patrzeć na tych kolesi, co ledwo oddychają z powodu dresscodu...
Ale z upcyklingowego punktu widzenia z krawatami można poszaleć :-)
inspiracje cz.I
inspiracje z Naturalnej sprawy
No to do roboty:
kiecka - tutorial
Ptasi kostium (bez tutka):
Pokrowiec na iPhona lub coś innego:
Choinka z krawatów:
Ale z upcyklingowego punktu widzenia z krawatami można poszaleć :-)
inspiracje cz.I
inspiracje z Naturalnej sprawy
No to do roboty:
kiecka - tutorial
Ptasi kostium (bez tutka):
Pokrowiec na iPhona lub coś innego:
Choinka z krawatów:
4 gru 2012
Not made in China
Co jak co, ale Chiny z ekologią mi się nie kojarzą. Nawet po lekturze artykułu Chiński smok staje na głowie. Moim zdaniem mógłby stawać nawet na zębach, a nic by to nie pomogło. Marta, autorka tekstu oraz bloga o orientalnej nazwie Po kolana w krzywej rzece, twierdzi że Chińczycy zafascynowani są plastikiem. Pozwolę sobie zacytować:
"Wymyślono nawet mini-pół-torby z uciętym dnem, aby można wygodnie nosić plastikowy kubek z herbatą (która przecież wcale nie parzy palców). Kupujesz jedną rzecz? Torba. Kupujesz dwie małe rzeczy? Torba. Kupujesz trzydzieści rzeczy? Też torba, bo oczywiście nie przyniosłeś jej z domu. Ekologia? Nie potrzeba, tu się przelewa. Plastikiem. Dobrze, że recykling zaczął się przekształcać w miarę opłacalny biznes. Starsi ludzie dorabiają sobie w ten sposób do emerytury (albo emeryturę, bo w Chinach nie każdy ją ma)."
Dodatkowo, jako rodzicowi, Chiny są mi znane z jednej strony - plagi zabawek wszelakich, kolorowych plastikowych potworków i związanych z ich produkcją skandali. Ekologicznych, zdrowotnych, no i przede wszystkim łamania praw pracownika i człowieka. Wiecie o co cho.
Powyższy obrazek oczywiście trąci lewacką propagandą (mam znajomego, który uwielbia takie określenia, to sobie pożyczyłam) i nie za bardzo wierzę, że możliwe jest życie bez chińskich produktów, ale wiem, że niektórzy próbują. Nawet blog jest taki: Not made in China. Może posłużyć jako przewodnik świadomego konsumenta.
Zasmuciła mnie też wzmianka o tym, że uprawy ekologiczne w Chinach wcale nie wiążą się z zakazem stosowania pestycydów i herbicydów, więc na jagody goji patrzę teraz z trochę mniejszą chęcią... Siła sugestii, wiadomo, przecież wcześniej mi smakowały... Najwyraźniej zbyt podatna jestem.
Oczywiście nie jest tak, że potępiam Chiny w czambuł, bo sporo rzeczy jednak fajnych wymyślili (np. papier), ale o tym kiedy indziej. Dziękuję za uwagę.
"Wymyślono nawet mini-pół-torby z uciętym dnem, aby można wygodnie nosić plastikowy kubek z herbatą (która przecież wcale nie parzy palców). Kupujesz jedną rzecz? Torba. Kupujesz dwie małe rzeczy? Torba. Kupujesz trzydzieści rzeczy? Też torba, bo oczywiście nie przyniosłeś jej z domu. Ekologia? Nie potrzeba, tu się przelewa. Plastikiem. Dobrze, że recykling zaczął się przekształcać w miarę opłacalny biznes. Starsi ludzie dorabiają sobie w ten sposób do emerytury (albo emeryturę, bo w Chinach nie każdy ją ma)."
Dodatkowo, jako rodzicowi, Chiny są mi znane z jednej strony - plagi zabawek wszelakich, kolorowych plastikowych potworków i związanych z ich produkcją skandali. Ekologicznych, zdrowotnych, no i przede wszystkim łamania praw pracownika i człowieka. Wiecie o co cho.
Powyższy obrazek oczywiście trąci lewacką propagandą (mam znajomego, który uwielbia takie określenia, to sobie pożyczyłam) i nie za bardzo wierzę, że możliwe jest życie bez chińskich produktów, ale wiem, że niektórzy próbują. Nawet blog jest taki: Not made in China. Może posłużyć jako przewodnik świadomego konsumenta.
Zasmuciła mnie też wzmianka o tym, że uprawy ekologiczne w Chinach wcale nie wiążą się z zakazem stosowania pestycydów i herbicydów, więc na jagody goji patrzę teraz z trochę mniejszą chęcią... Siła sugestii, wiadomo, przecież wcześniej mi smakowały... Najwyraźniej zbyt podatna jestem.
Oczywiście nie jest tak, że potępiam Chiny w czambuł, bo sporo rzeczy jednak fajnych wymyślili (np. papier), ale o tym kiedy indziej. Dziękuję za uwagę.
29 lis 2012
Czas na globalne oświecenie
Jak to jest z tym globalnym ociepleniem, zastanawialiście się kiedyś? Bo ja tak, nawet słynny dokument obejrzałam:
Naprawdę bardzo lubię wszystkie teorie spiskowe (najbardziej tą o żarówkach), oglądam zawsze z wypiekami na twarzy, ale nawet jeśli tezy tego filmu są prawdziwe, czyli wpływ człowieka na zmiany klimatu jest zerowy, bo i tak by nastąpiły, bo taka jest kolej rzeczy (to takie b. szybkie streszczenie dla tych, co nie mają czasu, żeby oglądać całości), to boję się, że takie myślenie doprowadzi nas do czarnej doopy. Łomatko jakie długie zdanie mi wyszło z rozpędu, nadążacie? Jutro pomyślę, czy zedytować... Chodzi o to, że...
...skoro to nie człowiek jest winny zmianom klimatu, to hulaj dusza, róbta co chceta, GMO, affluenza, rozwój PKB, nadkonsumpcja srumpcja i ani się obejrzymy, a reklama kokakoli będzie nawet na księżycu :-/
Nie chcę tak. Więc nawet jeśli wiadomości o zbliżającej się zagładzie są mocno przesadzone, to warto trochę przyhamować ten cholerny rozwój gospodarczy, kupowanie i zabawę w to, kto ma większą elektrownię atomową. A film o globalnej ściemie robi wszystkim ekomaniakom krecią robotę...
Tymczasem sytuacja wśród rządzących wygląda tak (film jest naprawdę króciutki i śmieszny, dacie radę):
Bardzo żałuję, że nie rządzi nami prezydent Urugwaju, bo wygląda na to, że w przeciwieństwie do innych prezydentów hołduje dobrowolnej prostocie życia.
I tak w ogóle to zapomniałam, jaki miała być konkluzja, może właśnie taka, że chciałabym żyć w Urugwaju?
Naprawdę bardzo lubię wszystkie teorie spiskowe (najbardziej tą o żarówkach), oglądam zawsze z wypiekami na twarzy, ale nawet jeśli tezy tego filmu są prawdziwe, czyli wpływ człowieka na zmiany klimatu jest zerowy, bo i tak by nastąpiły, bo taka jest kolej rzeczy (to takie b. szybkie streszczenie dla tych, co nie mają czasu, żeby oglądać całości), to boję się, że takie myślenie doprowadzi nas do czarnej doopy. Łomatko jakie długie zdanie mi wyszło z rozpędu, nadążacie? Jutro pomyślę, czy zedytować... Chodzi o to, że...
...skoro to nie człowiek jest winny zmianom klimatu, to hulaj dusza, róbta co chceta, GMO, affluenza, rozwój PKB, nadkonsumpcja srumpcja i ani się obejrzymy, a reklama kokakoli będzie nawet na księżycu :-/
Nie chcę tak. Więc nawet jeśli wiadomości o zbliżającej się zagładzie są mocno przesadzone, to warto trochę przyhamować ten cholerny rozwój gospodarczy, kupowanie i zabawę w to, kto ma większą elektrownię atomową. A film o globalnej ściemie robi wszystkim ekomaniakom krecią robotę...
Tymczasem sytuacja wśród rządzących wygląda tak (film jest naprawdę króciutki i śmieszny, dacie radę):
Bardzo żałuję, że nie rządzi nami prezydent Urugwaju, bo wygląda na to, że w przeciwieństwie do innych prezydentów hołduje dobrowolnej prostocie życia.
I tak w ogóle to zapomniałam, jaki miała być konkluzja, może właśnie taka, że chciałabym żyć w Urugwaju?
23 lis 2012
Spotkania na krańcach świata
Jestem właśnie pod wrażeniem filmu, który dziś obejrzałam w naszym opolskim studyjnym kinie Meduza.
Spotkania na krańcach świata Wernera Herzoga to nie taka znowu nowość (2007), ale lepiej obejrzeć to 5 lat po premierze niż wcale.
Bo co ja do tej pory wiedziałam o Antarktydzie (która zawsze mi się myli z Arktyką). Wstyd się przyznać, ale niewiele - biegun, białe niedźwiedzie, morze lodu, foki, pingwiny...
A tymczasem ten dokument nie jest kolejnym filmem o pingwinach, choć owszem, pojawiają się. Ale raczej epizodycznie, bo w Antarktydzie Herzoga na pierwszym planie są ludzie - cała galeria freaków, szalonych naukowców, podróżników, odludków, nurków i byłych bankowców.
Jest też wulkan, koncert rockowy na dachu bazy, podsłuchiwanie fok, nieziemskie widoki podwodne, a raczej podlodne, szukanie neutrin, kurs przetrwania w McMurdo (brzmi prawie jak Mordor), piękna muzyka i mnóstwo niespodzianek.
Jeszcze dodam, że to w gruncie rzeczy film z nurtu ekologii głębokiej, mimo że słowa "globalne ocieplenie" padają tylko raz. A "Ojcze nasz" wyśpiewane w zakończeniu przez rosyjski chór wcale nie zgrzyta, a wręcz przeciwnie.
Więc jeśli chcecie się dowiedzieć, co kryje się w podziemiach dokładnie pod biegunem południowym (a jest to naprawdę zaskakujące), to postarajcie się dotrzeć do tego filmu. Koniecznie.
Spotkania na krańcach świata Wernera Herzoga to nie taka znowu nowość (2007), ale lepiej obejrzeć to 5 lat po premierze niż wcale.
Bo co ja do tej pory wiedziałam o Antarktydzie (która zawsze mi się myli z Arktyką). Wstyd się przyznać, ale niewiele - biegun, białe niedźwiedzie, morze lodu, foki, pingwiny...
A tymczasem ten dokument nie jest kolejnym filmem o pingwinach, choć owszem, pojawiają się. Ale raczej epizodycznie, bo w Antarktydzie Herzoga na pierwszym planie są ludzie - cała galeria freaków, szalonych naukowców, podróżników, odludków, nurków i byłych bankowców.
Jest też wulkan, koncert rockowy na dachu bazy, podsłuchiwanie fok, nieziemskie widoki podwodne, a raczej podlodne, szukanie neutrin, kurs przetrwania w McMurdo (brzmi prawie jak Mordor), piękna muzyka i mnóstwo niespodzianek.
Jeszcze dodam, że to w gruncie rzeczy film z nurtu ekologii głębokiej, mimo że słowa "globalne ocieplenie" padają tylko raz. A "Ojcze nasz" wyśpiewane w zakończeniu przez rosyjski chór wcale nie zgrzyta, a wręcz przeciwnie.
Więc jeśli chcecie się dowiedzieć, co kryje się w podziemiach dokładnie pod biegunem południowym (a jest to naprawdę zaskakujące), to postarajcie się dotrzeć do tego filmu. Koniecznie.
20 lis 2012
O kalendarzach adwentowych po raz ostatni
Biję się z myślami - robić w tym roku, nie robić, a może jednak kupić.. Choć w sumie Córka dopytuje, bo pamięta jak dwa lata temu pod plastikowymi nakrętkami misternie naklejonymi w kształt choinki na pudełko od pizzy kryły się naklejki z gwiazdkami :-)
Może zmobilizuje mnie konkurs na własnoręcznie zrobiony kalendarz adwentowy? Albo was?
I tak sobie szukam inspiracji w necie, i tym razem to wypatrzyłam, fajne, co?
stąd
Urocze niemowlęce skarpetki, kizia mizia (stąd)
W stylu vintage (stąd)
Do wyszydełkowania albo kupienia w Kufer Art
Może zmobilizuje mnie konkurs na własnoręcznie zrobiony kalendarz adwentowy? Albo was?
I tak sobie szukam inspiracji w necie, i tym razem to wypatrzyłam, fajne, co?
stąd
Urocze niemowlęce skarpetki, kizia mizia (stąd)
W stylu vintage (stąd)
Do wyszydełkowania albo kupienia w Kufer Art
17 lis 2012
Green songs for green weekend
Tego dzisiaj słucham ;-)
i trochę reggae:
Nie tylko dla dzieci I am the Earth - Glynn Lehmann:
I jeszcze w stylu country:
i trochę reggae:
Nie tylko dla dzieci I am the Earth - Glynn Lehmann:
I jeszcze w stylu country:
13 lis 2012
Znormalizowane widmo hałasu drogowego
Nie, nie bredzę, to tylko fragment tytułu normy PN EN 1793-3, którą musiałam wyguglować do tłumaczenia. Takie cytaty ratują przed obłędem. No, to zrobię sobie przerwę na krótki wpis o hałasie.
Szukałam jakiegoś fajnego plakatu antyhałasowego, ale nie znalazłam nic godnego uwagi. Za to przypomniałam sobie o lekcjach ciszy, szkoda że w moim przedszkolu takich nie było. W ogóle mało ciszy mam w życiu, zawsze coś szumi, nawet w nocy słychać to pociąg, to budzik sąsiada (uroki mieszkania w bloku).
No, ale przecież nie będę pisała o domowych sposobach wyciszania ścian (ponoć wytłoczki jajek, koce i gąbka dają radę) ani o tłumikach. Wyciszam się wewnętrznie :-)
Dzisiaj piosenką (czeską, a jakże) "Ticha domacnost" w wykonaniu Ivy Bittovej (♥)
oraz małżonków Ebenów:
Szukałam jakiegoś fajnego plakatu antyhałasowego, ale nie znalazłam nic godnego uwagi. Za to przypomniałam sobie o lekcjach ciszy, szkoda że w moim przedszkolu takich nie było. W ogóle mało ciszy mam w życiu, zawsze coś szumi, nawet w nocy słychać to pociąg, to budzik sąsiada (uroki mieszkania w bloku).
No, ale przecież nie będę pisała o domowych sposobach wyciszania ścian (ponoć wytłoczki jajek, koce i gąbka dają radę) ani o tłumikach. Wyciszam się wewnętrznie :-)
Dzisiaj piosenką (czeską, a jakże) "Ticha domacnost" w wykonaniu Ivy Bittovej (♥)
oraz małżonków Ebenów:
11 lis 2012
Kolorowe kredki w pudełeczku noszę..
Coś niecoś o kredkach i ołówkach już tu było (tu, tu, tu albo tu), ale życie wciąż przynosi coś nowego :-)
W inhabitat przeczytałam dziś o niezłym gadżecie - podręcznej fabryczce ołówków z makulatury :-) Do maszynki wkłada się kartkę, a ona zgrabnie owija i obkleja rysik. Może też pełnić funkcję strugawki, zwanej też temperówką.
Inne inspiracje około ołówkowo-kredkowe:
Praktycznie (pomysł i wykonanie: Samuel Nelson Bernier)
Ozdobnie (wypatrzone gdzieś na etsy lub pinterest):
Nie zapominając o sztuce (by: Marta Altes):
I by Ghost patrol:
W inhabitat przeczytałam dziś o niezłym gadżecie - podręcznej fabryczce ołówków z makulatury :-) Do maszynki wkłada się kartkę, a ona zgrabnie owija i obkleja rysik. Może też pełnić funkcję strugawki, zwanej też temperówką.
Inne inspiracje około ołówkowo-kredkowe:
Praktycznie (pomysł i wykonanie: Samuel Nelson Bernier)
Ozdobnie (wypatrzone gdzieś na etsy lub pinterest):
Nie zapominając o sztuce (by: Marta Altes):
I by Ghost patrol:
9 lis 2012
Nie, wolę książkę!
Zupełnie niezaplanowany wpis, ale po prostu musiałam :-)
Słowacki plakat antyalkoholowy głosi: "NIE, wolę książkę!"
A jego parodie:
Słowacki plakat antyalkoholowy głosi: "NIE, wolę książkę!"
A jego parodie:
6 lis 2012
Coś z niczego
Ostatnio pożyczyłam z biblioteki taką książkę - Coś z niczego. EKOzabawy dla małych i DUŻYCH.
Zabaw jest 55 :-) Pozycję promuje Fundacja Eco Choice.
Nie wiem, czy to kwestia tego, że od kilku lat mocno siedzę w temacie zabaw upcyklingowych i śledzę na bieżąco różne blogi, ale książka nie wydała mi się zbyt odkrywcza - stemple z ziemniaka, malowanie torby czy doniczek farbkami akrylowymi, domek z kartonu, wyklejanki, masa solna, kręgle z plastikowych butelek - przyznacie, że to wszystko już było?
Dużo bardziej przypadła mi do gustu książka Marka Solińskiego "Zmajstrujmy coś, tato! 59 pomysłów na coś z niczego."
Ładnie wydana, w twardej okładce, ze zdjęciami dobrej jakości - jest nieźle. Poziom trudności trochę większy, niż w "Coś z niczego", przyda się czasem wiertarka, obcęgi albo pistolet do kleju. Ale też pajęczyna z kleju, czy żyrandol z plastikowych kubeczków robią dużo większe wrażenie, niż robot z kartonowych pudełek albo ludziki z kamyków...Poza tym zrobić można żaglowiec w żarówce, sztangę z płyt CD, czujnik deszczu, lampki z filiżanek, quada z zegarków, karmnik z butelki itp.
Polecam.
Zabaw jest 55 :-) Pozycję promuje Fundacja Eco Choice.
Nie wiem, czy to kwestia tego, że od kilku lat mocno siedzę w temacie zabaw upcyklingowych i śledzę na bieżąco różne blogi, ale książka nie wydała mi się zbyt odkrywcza - stemple z ziemniaka, malowanie torby czy doniczek farbkami akrylowymi, domek z kartonu, wyklejanki, masa solna, kręgle z plastikowych butelek - przyznacie, że to wszystko już było?
Dużo bardziej przypadła mi do gustu książka Marka Solińskiego "Zmajstrujmy coś, tato! 59 pomysłów na coś z niczego."
Ładnie wydana, w twardej okładce, ze zdjęciami dobrej jakości - jest nieźle. Poziom trudności trochę większy, niż w "Coś z niczego", przyda się czasem wiertarka, obcęgi albo pistolet do kleju. Ale też pajęczyna z kleju, czy żyrandol z plastikowych kubeczków robią dużo większe wrażenie, niż robot z kartonowych pudełek albo ludziki z kamyków...Poza tym zrobić można żaglowiec w żarówce, sztangę z płyt CD, czujnik deszczu, lampki z filiżanek, quada z zegarków, karmnik z butelki itp.
Polecam.
3 lis 2012
Klamerki nie tylko do bielizny
Jak widać...
Zakładka do książki (tutorial):Wieniec na zdjęcia i ogłoszenia (Doodle Craft):
Żyrafka:
Lampy i wiszące klamerki z normal studio (projekt: Martin Huberman)
I jeszcze jeden abażur:
Lampka inaczej:
świecznik:
Lampion:
I urocze klamerki dla zakochanych:
Subskrybuj:
Posty (Atom)