Zawsze cieszy, kiedy ktoś inny realizuje twój pomysł na biznes dużo lepiej , niż ty sam byś to zrobił/a.
Dlatego z dziką radością wypatrzyłam dziś informację, że jest firma, która produkuje czepki do pływania dla dreadziarzy :-)
Niszę tę odkryłam kilka lat temu udając się z Córką na zajęcia pływania dla niemowląt. Obsługa basenu kategorycznie zażądała, abym odziała swą głowę w czepek. A już wtedy dreadów miałam sporo i ledwie mieściły się pod chustką, czy pod czepkiem z lycry. I zapragnęłam wtedy czepka nieprzemakalnego, w którym mogłabym pływać do woli bez strachu, że mokre i ciężkie dready ściagną mnie na dno :-> I że będę je potem musiała cały dzień suszyć.
Długo szukałam w sklepach czepka w rozmiarze XXL, niestety bezskutecznie. Aż tu nagle takie cudo:
The Egghead soque™
Zachcianka dnia, jaram się :-)
PS. Dreadziarze - może jakieś wspólne zamówienie zrobimy? Żeby przesyłka ze Stanów taniej wyszła?
25 lut 2014
23 lut 2014
Tęcza jakiej nie znacie
Kolekcje Rainbows Rubbish zbierane na plażach przez Liz Jones z Australii
Instalacja z ubrań by Guerra de La Paz
Mandala z resoraków - Car-Atlas Rainbow by David T. Waller
20 lut 2014
Kidy - nowe polskie zabawki z kartonu
Za każdym razem kiedy wyznaję publicznie swą miłość do kartonu (a także zwykłego papieru, ścinków do kolaży, papieru czerpanego, papier mache, tektury falistej i najcieńszych na świecie bibułek) czuję się trochę dziwnie. Pociesza mnie tylko fakt, że nie jestem w swych upodobaniach odosobniona :-) I że coraz więcej można wypatrzeć polskich firm produkujących rzeczy z kartonu. Głównie zabawki, ale zdarzają się też meble i inne akcesoria.
Tym razem jednak przedstawiam firmę Kidy i ich kartonowy system konstrukcyjny :-)
Konstrukcje można budować tak jak na tym filmiku. Jak widać kartonowe elementy wyposażone są w rzepy, co ułatwia łączenie ich ze sobą. Relacja z testowania na żywo już wkrótce na blogu :-)
Tym razem jednak przedstawiam firmę Kidy i ich kartonowy system konstrukcyjny :-)
Konstrukcje można budować tak jak na tym filmiku. Jak widać kartonowe elementy wyposażone są w rzepy, co ułatwia łączenie ich ze sobą. Relacja z testowania na żywo już wkrótce na blogu :-)
19 lut 2014
Ekogranty, konkursy, szał
Taka sytuacja, że co chwila gdzieś jakiś konkurs ogłaszają, oczywiście mam oko głównie na ekokonkursy, więc może i wy skorzystacie :-)
1. Kto ma facebooka, to może wziąć udział w konkursie I♥recykling na fanpejdżu Stena Ekostacja. Trzeba narysować/ulepić/wykleić jakiś rysunek z tym hasłem. A wygrać można torby do segregacji . Czas do piątku :-)
2. Szukamy dobrych składów! Jeszcze jeden konkurs facebookowo-etykietowy. Wygrać można skądinąd dobre książki (mimo koszmarnej okładki) "Czy wiesz, co jesz". Zadanie konkursowe to znaleźć produkt, który ma dobry skład (bez zbędnych E, polepszaczy, antyzbrylaczy, barwników i syfnych dodatków) i dodać go na stronę CzytamyEtykiety.pl. Dodawać można do końca tygodnia, czyli 23.02.
3. Z Kujawskim pomagamy pszczołom - konkurs grantowy dla placówek edukacyjnych (szkoły, przedszkola, biblioteki, itp.). Można dostać do 8000 na projekt wspierający pszczoły i/lub edukacje ekologiczną. Termin do końca lutego.
4. Konkurs na plakat i/lub film na festiwal "EkoFilm". Można zgłaszać filmy przyrodnicze dotyczące obszarów Natura 2000. Nagrody pieniężne i rzeczowe. Terminy: do 15 marca (plakat), do 28 marca (film).
5. Zielona ławeczka - sympatyczny konkurs minigrantowy na projekt zazieleniający okolicę. Wziąć mogą udział grupy osób (z obowiązkowym udziałem kogoś ze spółdzielni/wspólnoty/zarządcy terenu) z osiedli w miastach powyżej 50 000 mieszkańców.
Wygrać można zieloną ławeczkę i 1000zł na realizację swojego zielonego projektu. Niby to niewiele, ale sadzonek sporo można za to kupić. Rejestracja do 15 kwietnia, zgłoszenia projektu do 30 kwietnia.
6. Konkurs fotograficzny "Mój ekodzień". Wygrać można tablet lub odtwarzacz mp3. Termin do 25 kwietnia.
P.S. A to co prawda nie konkurs, ale bezpłatne warsztaty w ramach projektu Uzdrowisko Warszawa. Gdybym mieszkała w stolycy, to chętnie wzięłabym w nich udział. Może kogoś zainteresuje :-)
Zaprojektuj usługę dla miasta
1. Kto ma facebooka, to może wziąć udział w konkursie I♥recykling na fanpejdżu Stena Ekostacja. Trzeba narysować/ulepić/wykleić jakiś rysunek z tym hasłem. A wygrać można torby do segregacji . Czas do piątku :-)
2. Szukamy dobrych składów! Jeszcze jeden konkurs facebookowo-etykietowy. Wygrać można skądinąd dobre książki (mimo koszmarnej okładki) "Czy wiesz, co jesz". Zadanie konkursowe to znaleźć produkt, który ma dobry skład (bez zbędnych E, polepszaczy, antyzbrylaczy, barwników i syfnych dodatków) i dodać go na stronę CzytamyEtykiety.pl. Dodawać można do końca tygodnia, czyli 23.02.
3. Z Kujawskim pomagamy pszczołom - konkurs grantowy dla placówek edukacyjnych (szkoły, przedszkola, biblioteki, itp.). Można dostać do 8000 na projekt wspierający pszczoły i/lub edukacje ekologiczną. Termin do końca lutego.
4. Konkurs na plakat i/lub film na festiwal "EkoFilm". Można zgłaszać filmy przyrodnicze dotyczące obszarów Natura 2000. Nagrody pieniężne i rzeczowe. Terminy: do 15 marca (plakat), do 28 marca (film).
5. Zielona ławeczka - sympatyczny konkurs minigrantowy na projekt zazieleniający okolicę. Wziąć mogą udział grupy osób (z obowiązkowym udziałem kogoś ze spółdzielni/wspólnoty/zarządcy terenu) z osiedli w miastach powyżej 50 000 mieszkańców.
Wygrać można zieloną ławeczkę i 1000zł na realizację swojego zielonego projektu. Niby to niewiele, ale sadzonek sporo można za to kupić. Rejestracja do 15 kwietnia, zgłoszenia projektu do 30 kwietnia.
6. Konkurs fotograficzny "Mój ekodzień". Wygrać można tablet lub odtwarzacz mp3. Termin do 25 kwietnia.
P.S. A to co prawda nie konkurs, ale bezpłatne warsztaty w ramach projektu Uzdrowisko Warszawa. Gdybym mieszkała w stolycy, to chętnie wzięłabym w nich udział. Może kogoś zainteresuje :-)
Zaprojektuj usługę dla miasta
16 lut 2014
Kulki z dezodorantów
Dezodoranty kulkowe to jeden z tych śmieci, które rzadko trafiają do upcyklingu... Tzn. tak mi się wydawało do tej pory. A tymczasem okazuje się, że kulki mają potencjał :-)
1. Naszyjnik z kulek
2. Kolczyki z tychże
3. Drzewko RGB (cokolwiek to znaczy) z forum elektroda.pl
4. Skrzaty z bloga A tak się bawimy.
5. Zabawka dla kota (wraz z instrukcją) z bloga Re-use-duce-cycle
1. Naszyjnik z kulek
2. Kolczyki z tychże
3. Drzewko RGB (cokolwiek to znaczy) z forum elektroda.pl
4. Skrzaty z bloga A tak się bawimy.
5. Zabawka dla kota (wraz z instrukcją) z bloga Re-use-duce-cycle
15 lut 2014
Dzika kuchnia
Na urodziny dostałam Dziką Kuchnię Łukasza Łuczaja, na którą czaiłam się już od dość dawna.
Nie jest to książka do czytania jednym tchem, bardziej do przeglądania i wyrywkowej lektury. Ale lubię sobie przed snem kartkować i poczytać o strzałce wodnej lub chrzanie pospolitym i wyobrażać sobie chleb upieczony na liściu chrzanu właśnie :-)
Dzika kuchnia to zielnik kucharski - zdjęcia, ryciny, przepisy, wiedza praktyczna przeplatane są osobistymi refleksjami autora. O przyrodzie i nie tylko. Do listy rzeczy to do dopisuję więc: nauczyć się rozpoznawać jadalne chwasty, posmakować nalewki z czeremchy, frytek z czyścca błotnego, zupy krem z jasnoty, piwa pokrzywowego.
To niesamowite, że w Polsce mamy ponad 1000 gatunków dzikich roślin, które nadają się do jedzenia. Jakie niewykorzystane bogactwo. Chwała więc Łukaszowi Łuczajowi za dobrą robotę w popularyzacji chwastów na talerzu.
Jeśli lubicie informacje typu: "Bulwy zawierają inulinę i skrobię. Inulina to wielocukier (tak jak skrobia), ale jest złożona z cząsteczek fruktozy. Przewód pokarmowy człowieka jej nie trawi - przechodzi do jelita grubego, gdzie staje się pożywką dla pożytecznych bakterii jelitowych. Niestety wywołuje gazy, na szczęście bezwonne (dwutlenek węgla)." [ o topinamburze :-)] - zanabądźcie koniecznie.
Oprócz strony Łukasza są też inne chwasto-blogi, m.in. Człowiek w lesie, Leśna spiżarnia, Mr Wilson Bushcraft, Kura z doktoratem, Przewodnik survivalu, Bushcraft - człowiek z buszu. I oczywiście Miastożercy :-) Przydać się też może kalendarz sezonowości dzikich roślin jadalnych.
Dzika kuchnia to zielnik kucharski - zdjęcia, ryciny, przepisy, wiedza praktyczna przeplatane są osobistymi refleksjami autora. O przyrodzie i nie tylko. Do listy rzeczy to do dopisuję więc: nauczyć się rozpoznawać jadalne chwasty, posmakować nalewki z czeremchy, frytek z czyścca błotnego, zupy krem z jasnoty, piwa pokrzywowego.
To niesamowite, że w Polsce mamy ponad 1000 gatunków dzikich roślin, które nadają się do jedzenia. Jakie niewykorzystane bogactwo. Chwała więc Łukaszowi Łuczajowi za dobrą robotę w popularyzacji chwastów na talerzu.
Jeśli lubicie informacje typu: "Bulwy zawierają inulinę i skrobię. Inulina to wielocukier (tak jak skrobia), ale jest złożona z cząsteczek fruktozy. Przewód pokarmowy człowieka jej nie trawi - przechodzi do jelita grubego, gdzie staje się pożywką dla pożytecznych bakterii jelitowych. Niestety wywołuje gazy, na szczęście bezwonne (dwutlenek węgla)." [ o topinamburze :-)] - zanabądźcie koniecznie.
Oprócz strony Łukasza są też inne chwasto-blogi, m.in. Człowiek w lesie, Leśna spiżarnia, Mr Wilson Bushcraft, Kura z doktoratem, Przewodnik survivalu, Bushcraft - człowiek z buszu. I oczywiście Miastożercy :-) Przydać się też może kalendarz sezonowości dzikich roślin jadalnych.
13 lut 2014
Ekopublikacje cz.2
Dział Ekopublikacje rozrasta się w tempie ekspresowym :-)
W ostatnim tygodniu orzybyły m.in. dwie nowości:
1. E-book o sortowaniu, z przydatną wiedzą, który śmieć nadaje się do recyklingu, a który nie :-) dla mnie zdecydowanie najlepszym newsem jest to, że plastikowej czy szklanej butelki po oleju nie trzeba myć przed wrzuceniem do kosza, bo i tak zostanie odpady są płukane w jakimś kwasie (szkło) czy detergencie (plastik), a więc szkoda domowej wody :-)
E-book można pobrać stąd: czterykaty.pl
2. Publikacja dla miłośników drzew, czyli Jak dbać o drzewa. Dobre praktyki ochrony zadrzewień.
Całe 170 stron przykładów dbania i zaniedbania związanych z drzewami z różnych gmin w Polsce. To raczej publikacja specjalistyczna, niż praktyczny poradnik. Jeśli chcecie coś bardziej od serca, to polecam blog Ludzie i drzewa.
W ostatnim tygodniu orzybyły m.in. dwie nowości:
1. E-book o sortowaniu, z przydatną wiedzą, który śmieć nadaje się do recyklingu, a który nie :-) dla mnie zdecydowanie najlepszym newsem jest to, że plastikowej czy szklanej butelki po oleju nie trzeba myć przed wrzuceniem do kosza, bo i tak zostanie odpady są płukane w jakimś kwasie (szkło) czy detergencie (plastik), a więc szkoda domowej wody :-)
E-book można pobrać stąd: czterykaty.pl
2. Publikacja dla miłośników drzew, czyli Jak dbać o drzewa. Dobre praktyki ochrony zadrzewień.
Całe 170 stron przykładów dbania i zaniedbania związanych z drzewami z różnych gmin w Polsce. To raczej publikacja specjalistyczna, niż praktyczny poradnik. Jeśli chcecie coś bardziej od serca, to polecam blog Ludzie i drzewa.
11 lut 2014
Biodegradowalne torebki foliowe? - greenwashing na przykładach, cz.II
No cóż, to nie jest najnowsze odkrycie, ale podobnie jak w przypadku wody butelkowanej, niewiele ludzi zdaje sobie sprawę, że ekotorby wcale nie są eko. Mam tu na myśli foliówki reklamowane jako biodegradowalne, które jednak biodegradowalne nie są.
Ale zacznijmy od definicji biodegradacji, czyli biochemicznego rozkładu związków organicznych na proste związki nieorganiczne. Polimery biodegradowalne są całkowicie przetwarzane przez mikroorganizmy na dwutlenek węgla, wodę i humus. Polimer uważa się za biodegradowalny jeśli w całości ulega rozkładowi przez bakterie w glebie lub w wodzie w ciągu 6 miesięcy.
Folia biodegradowalna wykonana jest np. z surowców roślinnych pochodzących m.in. z przerobu kukurydzy (mieszanka naturalnych cukrów oraz organicznych poliestrów). Takie produkty mają europejską normę EN 13432, rozkładają się dzięki pracy bakterii lub grzybów, proces ten wspomaga naturalne światło, nadają się do kompostowania i rozkładają na związki przyjazne środowisku (wodę, dwutlenek węgla oraz inne resztki organiczne).
Powyższy znaczek to znak ekologiczny oznaczający biodegradowalność. "Przeznaczony jest dla opakowań, które rozkładają się podczas kompostowania i nie uwalniają szkodliwych substancji. Produkty ekologiczne z tym symbolem ekologicznym są w pełni biodegradowalne i mogą być kompostowane wraz z odpadami organicznymi. Podczas kompostowania nie uwalniają substancji szkodliwych dla środowiska. Etykieta ekologiczna jest przyznawana przez DIN CERTCO (Niemiecki Instytut Standaryzacji)." Szczerze mówiąc pierwszy raz zetknęłam się z tym znakiem dopiero szukając artykułów do niniejszego wpisu.
Chociaż ogólnie idea biodegradowalności jest świetna, to jest kilka ale... Problematyczna jest nie tylko kwestia oznaczania takich produktów odpowiednim znakiem, ale także kwestia kompostowalności takich torebek. Niestety mało kto wie, że powinny tam trafiać, a biofolie ulegną biodegradacji tylko na kompoście przy zachowaniu określonych warunków (obecność mikroorganizmów, dla niektórych produktów obecność tlenu). Ponadto technologia produkcji tworzyw biodegradowalnych jest co najmniej siedem razy droższa niż zwykłego polipropylenu.
Niestety większość foliówek, określanych jako EKO i biodegradowalne, w rzeczywistości jest co zaledwie degradowalna, czyli rozkłada się na polietylenowy pył (który jest o tyle niebezpieczny, że przenika do gleby i wody). Są to więc materiały biorozpraszalne. A te już mają dużo gorszą opinię i zdecydowanie nie nadają się na kompost. Greenwashingiem jest więc nazywanie się ich przyjaznymi dla środowiska i zamieszczanie na nich napisów 100% EKO, wizerunków drzewek, czy zielonych listków, najlepiej w kolorze zielonym. Problem jest w tym, że nawet na stronie producenta takich eko-toreb trudno znaleźć skład produktu, zresztą dla osoby nieobeznanej w temacie taki skład niewiele mówi. Warto zapoznać się z poniższym linkiem:
Różnica pomiędzy torbami degradowalnymi a biodegradowalnymi opisana jest tutaj.
Poznęcajmy się dla przykładu nad Janem Niezbędnym, który kilka lat temu wprowadził do sprzedaży serię worków na śmieci EkoNatura.
"Nowe worki na śmieci Eko Natura Jana Niezbędnego są przyjazne dla środowiska [tia, jasne].
Zawierają specjalny dodatek d2w [ale jaki konkretnie???], dzięki któremu po 18-24 miesiącach rozpoczyna się proces degradacji (rozpadu worków)[a nie biodegradacji].
Degradacja zachodzi w naturalnych warunkach, w obecności powietrza. Jej tempo zależy od temperatury i wilgotności środowiska. Całkowity rozpad [i znów - ale nie biodegradacja] worków Eko Natura po kilku latach, a zwykłych worków na śmieci po 400 latach.
Na wysypisku śmieci (w Polsce na wysypiska trafia 90% śmieci)[skąd te dane?] worki eko natura uwalniają swoją zawartość i dzięki temu odpadki organiczne ulegają kompostowaniu [czyżby? po tym, jak worek się rozpadnie na pył po kilku latach?].
Worki wykonane są z folii degradowalnej w kolorze jasnej zieleni [świetny pomysł, jak na to wpadli?] na każdym worku znajduje się nadruk Eko Natura [WOW] oraz logo JN. Zastosowanie taśmy umożliwia pełne wykorzystanie pojemności worka oraz jego szczelne zamknięcie. Worki te są wyjątkowo wytrzymałe [oczywiście, wytrzymują całe lata]. Występują w dwóch pojemnościach:
35L (50x60cm) 15szt i 60L (60x72cm) 10szt."
To cytat ze strony producenta. Tylko zamieniłam oryginalne wyboldowanie na fragmenty, które powinny zwrócić uwagę świadomego konsumenta, a w nawiasach kwadratowych nie mogłam powstrzymać się od komentarzy.
Morał:
Olać biotorebki i foliowe torebki. Jeśli możesz - nie bierz. A jeśli już jakaś do ciebie trafi, to użyj jej ponownie (do pakowania drugiego śniadania, jako worek na śmieci do łazienkowego kosza, do upcyklingu). Ponoć aby środowiskowy koszt wyprodukowania plastikowej jednorazówki się zwrócił należy ją wykorzystać 4 razy. Torbę bawełnianą aż 131.
Ale zacznijmy od definicji biodegradacji, czyli biochemicznego rozkładu związków organicznych na proste związki nieorganiczne. Polimery biodegradowalne są całkowicie przetwarzane przez mikroorganizmy na dwutlenek węgla, wodę i humus. Polimer uważa się za biodegradowalny jeśli w całości ulega rozkładowi przez bakterie w glebie lub w wodzie w ciągu 6 miesięcy.
Folia biodegradowalna wykonana jest np. z surowców roślinnych pochodzących m.in. z przerobu kukurydzy (mieszanka naturalnych cukrów oraz organicznych poliestrów). Takie produkty mają europejską normę EN 13432, rozkładają się dzięki pracy bakterii lub grzybów, proces ten wspomaga naturalne światło, nadają się do kompostowania i rozkładają na związki przyjazne środowisku (wodę, dwutlenek węgla oraz inne resztki organiczne).
Powyższy znaczek to znak ekologiczny oznaczający biodegradowalność. "Przeznaczony jest dla opakowań, które rozkładają się podczas kompostowania i nie uwalniają szkodliwych substancji. Produkty ekologiczne z tym symbolem ekologicznym są w pełni biodegradowalne i mogą być kompostowane wraz z odpadami organicznymi. Podczas kompostowania nie uwalniają substancji szkodliwych dla środowiska. Etykieta ekologiczna jest przyznawana przez DIN CERTCO (Niemiecki Instytut Standaryzacji)." Szczerze mówiąc pierwszy raz zetknęłam się z tym znakiem dopiero szukając artykułów do niniejszego wpisu.
Chociaż ogólnie idea biodegradowalności jest świetna, to jest kilka ale... Problematyczna jest nie tylko kwestia oznaczania takich produktów odpowiednim znakiem, ale także kwestia kompostowalności takich torebek. Niestety mało kto wie, że powinny tam trafiać, a biofolie ulegną biodegradacji tylko na kompoście przy zachowaniu określonych warunków (obecność mikroorganizmów, dla niektórych produktów obecność tlenu). Ponadto technologia produkcji tworzyw biodegradowalnych jest co najmniej siedem razy droższa niż zwykłego polipropylenu.
Niestety większość foliówek, określanych jako EKO i biodegradowalne, w rzeczywistości jest co zaledwie degradowalna, czyli rozkłada się na polietylenowy pył (który jest o tyle niebezpieczny, że przenika do gleby i wody). Są to więc materiały biorozpraszalne. A te już mają dużo gorszą opinię i zdecydowanie nie nadają się na kompost. Greenwashingiem jest więc nazywanie się ich przyjaznymi dla środowiska i zamieszczanie na nich napisów 100% EKO, wizerunków drzewek, czy zielonych listków, najlepiej w kolorze zielonym. Problem jest w tym, że nawet na stronie producenta takich eko-toreb trudno znaleźć skład produktu, zresztą dla osoby nieobeznanej w temacie taki skład niewiele mówi. Warto zapoznać się z poniższym linkiem:
Różnica pomiędzy torbami degradowalnymi a biodegradowalnymi opisana jest tutaj.
Poznęcajmy się dla przykładu nad Janem Niezbędnym, który kilka lat temu wprowadził do sprzedaży serię worków na śmieci EkoNatura.
"Nowe worki na śmieci Eko Natura Jana Niezbędnego są przyjazne dla środowiska [tia, jasne].
Zawierają specjalny dodatek d2w [ale jaki konkretnie???], dzięki któremu po 18-24 miesiącach rozpoczyna się proces degradacji (rozpadu worków)[a nie biodegradacji].
Degradacja zachodzi w naturalnych warunkach, w obecności powietrza. Jej tempo zależy od temperatury i wilgotności środowiska. Całkowity rozpad [i znów - ale nie biodegradacja] worków Eko Natura po kilku latach, a zwykłych worków na śmieci po 400 latach.
Na wysypisku śmieci (w Polsce na wysypiska trafia 90% śmieci)[skąd te dane?] worki eko natura uwalniają swoją zawartość i dzięki temu odpadki organiczne ulegają kompostowaniu [czyżby? po tym, jak worek się rozpadnie na pył po kilku latach?].
Worki wykonane są z folii degradowalnej w kolorze jasnej zieleni [świetny pomysł, jak na to wpadli?] na każdym worku znajduje się nadruk Eko Natura [WOW] oraz logo JN. Zastosowanie taśmy umożliwia pełne wykorzystanie pojemności worka oraz jego szczelne zamknięcie. Worki te są wyjątkowo wytrzymałe [oczywiście, wytrzymują całe lata]. Występują w dwóch pojemnościach:
35L (50x60cm) 15szt i 60L (60x72cm) 10szt."
To cytat ze strony producenta. Tylko zamieniłam oryginalne wyboldowanie na fragmenty, które powinny zwrócić uwagę świadomego konsumenta, a w nawiasach kwadratowych nie mogłam powstrzymać się od komentarzy.
Morał:
Olać biotorebki i foliowe torebki. Jeśli możesz - nie bierz. A jeśli już jakaś do ciebie trafi, to użyj jej ponownie (do pakowania drugiego śniadania, jako worek na śmieci do łazienkowego kosza, do upcyklingu). Ponoć aby środowiskowy koszt wyprodukowania plastikowej jednorazówki się zwrócił należy ją wykorzystać 4 razy. Torbę bawełnianą aż 131.
8 lut 2014
Hackując życie
Pamiętam swoje olbrzymie zdziwienie, kiedy odkryłam, ze sporą część blogosfery zajmują blogi na temat porządków/układania/sortowania/organizowania - w dwóch słowach Home Management. Pozazdrościłam popularności Perfekcyjnej Pani Domu i przedstawiam swoje ulubione lifehacki na sobotnie ogarnianie chałupy.
1. Zabawki wymyj w zmywarce
2. Obierz czosnek bez użycia noża:
How to Peel a Head of Garlic in Less Than 10 Seconds from SAVEUR.com on Vimeo.
3. Gdy łyżka wypada z garnka
4. I na kipiący makaron. Ponoć wystarczy położyć drewnianą łyżkę na garnku, nie próbowałam.
5. Aaaaby ciuchy nie zsuwały się z wieszaków:
6. Nie masz gumki? Potnij rękawicę...
7. Nie zapominamy o hackach aluminiowych :-) Ten sposób przetestowany, dobrze gary czyści:
(więcej pomysłów na klipsy biurowe)
10. Włączamy muzę na full:
(głośnik z wucerolki)
(lub ze szklanki)
(albo z plastikowego kubeczka)
I relaks :-)
1. Zabawki wymyj w zmywarce
2. Obierz czosnek bez użycia noża:
How to Peel a Head of Garlic in Less Than 10 Seconds from SAVEUR.com on Vimeo.
3. Gdy łyżka wypada z garnka
4. I na kipiący makaron. Ponoć wystarczy położyć drewnianą łyżkę na garnku, nie próbowałam.
5. Aaaaby ciuchy nie zsuwały się z wieszaków:
6. Nie masz gumki? Potnij rękawicę...
7. Nie zapominamy o hackach aluminiowych :-) Ten sposób przetestowany, dobrze gary czyści:
8. No i skarpeta, skarpeta zawsze się przyda...
9. Na koniec schładzamy napoje:
10. Włączamy muzę na full:
(głośnik z wucerolki)
(lub ze szklanki)
(albo z plastikowego kubeczka)
I relaks :-)
7 lut 2014
Ocena cyklu życia, czyli I am so excited
No, dobra, zaczęłam zgłębiać temat LCA na kursie How Green is That Product na Coursera. Chociaż straszą tabelkami w Excelu, zapowiada się ciekawie. Każdy z prowadzących wydaje się być dziwnie podekscytowany z powodu dzielenia się swoją wiedzą.
The more I learned about LCA, the more excited I became about its potential to guide all of us toward a more sustainable future through informed decisions.
Having taken the campus-based Quantitative Methods in Life Cycle Analysis course last year, I am excited to “revisit” the course through your comments and questions on the discussion board.
I am more than happy to assist on the Northwestern and Coursera LCA class with such a large audience. I look forward to participating in the discussion forum and to hear your ideas over the next 9 weeks.
Being a TA for this Coursera LCA class is an exciting experience for me!
No, wiem, wiem, amerykańska maniera, trzeba się przyzwyczaić.
Już pierwszy wykład dostarcza ogromu przydatnych informacji, ale najciekawsze jest dyskusja studentów ze wszystkich krajów świata - istna kopalnia linków oceny cyklu życia różnych produktów i usług:
The more I learned about LCA, the more excited I became about its potential to guide all of us toward a more sustainable future through informed decisions.
Having taken the campus-based Quantitative Methods in Life Cycle Analysis course last year, I am excited to “revisit” the course through your comments and questions on the discussion board.
I am more than happy to assist on the Northwestern and Coursera LCA class with such a large audience. I look forward to participating in the discussion forum and to hear your ideas over the next 9 weeks.
Being a TA for this Coursera LCA class is an exciting experience for me!
No, wiem, wiem, amerykańska maniera, trzeba się przyzwyczaić.
Już pierwszy wykład dostarcza ogromu przydatnych informacji, ale najciekawsze jest dyskusja studentów ze wszystkich krajów świata - istna kopalnia linków oceny cyklu życia różnych produktów i usług:
- panele solarne
- diesel i opakowania
- porównanie LCA pojazdów na benzynę, diesel, elektrycznych i hybrydowych (Portugalia)
- Porównanie LCA biopaliw - z trzciny cukrowej, sorgo, oleju palmowego i czegoś, co nie wiem, jak przetłumaczyć (Peru)
- LCA detergentów skoncentrowanych (by Procter&Gamble, więc trudno powiedzieć, czy obiektywny)
- LCA różnych rodzajów toreb na zakupy - 160 stron raportu, niestety nie miałam okazji przejrzeć dokładnie, ale ponoć - co najdziwniejsze najlepiej wypada w tym zestawieniu zwykła foliówka
- LCA kubków do kawy (papierowych, styropianowych, stalowych, szklanych, plastikowych)
- znowu kubki
- Suszarka kontra ścierka kontra papierowy ręcznik
- sprzedaż detaliczna elektroniki kontra sprzedaż online
- 2 kółka kontra 4, czyli rower a samochód
4 lut 2014
Spod jakiego jesteś znaku?
Zodiak, horoskopy, ezoteryka, astrologia, I Ching - nie wierzę, ale chętnie czytam :-)
[Chociaż po punkowym horoskopie zamieszczonym w jakimś zinie, wieki temu, nic już nie będzie takie samo. W zasadzie był to antyhoroskop, pod każdym znakiem widniało kilka dosadnych słów, typu "Wodnik - jesteś głupi i śmierdzisz. Baran - spierdalaj". Do dziś mnie to śmieszy, punx not dead.]
Tym razem jednak pocieszny ekohoroskop narysowany przez Valesca van Waveren prosto z Holandii.
Odnajdujecie się? Bo ja jako waterman owszem. Jeno brody nie mam.
[Chociaż po punkowym horoskopie zamieszczonym w jakimś zinie, wieki temu, nic już nie będzie takie samo. W zasadzie był to antyhoroskop, pod każdym znakiem widniało kilka dosadnych słów, typu "Wodnik - jesteś głupi i śmierdzisz. Baran - spierdalaj". Do dziś mnie to śmieszy, punx not dead.]
Tym razem jednak pocieszny ekohoroskop narysowany przez Valesca van Waveren prosto z Holandii.
Odnajdujecie się? Bo ja jako waterman owszem. Jeno brody nie mam.
1 lut 2014
Ministerstwo Dobrego Mydła
Nie tylko bycie blogerę i współpraca z Ulicą Ekologiczną przynosi mi profity w postaci testowania różnych ekoproduktów...
Okazuje się, że działanie w kooperatywie (pozdrowienia dla Tomka!) też owocuje gratisowymi próbkami. I to niekoniecznie spożywczymi...
Po wymianie kilku maili z Anią z Ministerstwa Dobrego Mydła przedwczoraj dostałam dla kooperatywy opolskiej pięknie pachnące pudełko po naturalnie mętnym soku jabłkowym. Ale w środku nie było soku, tylko torebki z mydełkami opisanymi jako Czekomiętki, Miętki, Arielkowe z brokatem, Kokosowe z pianką, Czarny imbir, Superdelikatne z masłem shea oraz bardziej tradycyjnie Kawa, Cynamon, Lawenda, Orkisz. Wszystkie podzielone na zgrabne jednorazowe kostki.
I wszystkie wegańskie i ręcznie robione. Cuda.
Dzięki temu pachnie mi teraz w domu jak w sklepie Lush'a ♥
A Ministerstwo Dobrego Mydła tak się przedstawia:
"Mydło robimy same tradycyjną metodą na zimno i na ciepło łącząc oleje i masła roślinne z ługiem sodowym. Używamy do tego przede wszystkim oliwy z oliwek, oleju kokosowego, palmowego, olejku rycynowego, rzepakowego, masła kakaowego, masła karite i oleju migdałowego. Mieszamy to wszystko a na końcu dodajemy różne dodatki. Żadnych polepszaczy, utwardzaczy, slsów i takich świństw. Niektóre mydełka mają kosmetyczny zapach (wszystkie ściągamy z zagranicy, mają atesty) no bo jeśli się komuś marzy czekoladowe mydło to czemu nie, ale barwimy je tylko naturalnie: roślinami, glinkami, algami albo mikami mineralnymi. Robimy jeszcze balsamy do ciała w kostkach z olejów, maseł i wosku pszczelego z wujkowej pasieki, smarowidełka do ciała, balsamy do ust i kule musujące kąpielowe z pełnym mlekiem i olejkiem z pestek winogron. Aha, i scruby korzenne do ciała. W maju otwieramy się oficjalnie bo rzuciłyśmy wszystko w życiu i otwieramy mydlarnię."
I myślę, że będę stałą klientką, bo co prawda mogłabym sobie zrobić mydło sama, ale nie sądzę, żebym zrobiła to lepiej:-)
Okazuje się, że działanie w kooperatywie (pozdrowienia dla Tomka!) też owocuje gratisowymi próbkami. I to niekoniecznie spożywczymi...
Po wymianie kilku maili z Anią z Ministerstwa Dobrego Mydła przedwczoraj dostałam dla kooperatywy opolskiej pięknie pachnące pudełko po naturalnie mętnym soku jabłkowym. Ale w środku nie było soku, tylko torebki z mydełkami opisanymi jako Czekomiętki, Miętki, Arielkowe z brokatem, Kokosowe z pianką, Czarny imbir, Superdelikatne z masłem shea oraz bardziej tradycyjnie Kawa, Cynamon, Lawenda, Orkisz. Wszystkie podzielone na zgrabne jednorazowe kostki.
I wszystkie wegańskie i ręcznie robione. Cuda.
Dzięki temu pachnie mi teraz w domu jak w sklepie Lush'a ♥
A Ministerstwo Dobrego Mydła tak się przedstawia:
"Mydło robimy same tradycyjną metodą na zimno i na ciepło łącząc oleje i masła roślinne z ługiem sodowym. Używamy do tego przede wszystkim oliwy z oliwek, oleju kokosowego, palmowego, olejku rycynowego, rzepakowego, masła kakaowego, masła karite i oleju migdałowego. Mieszamy to wszystko a na końcu dodajemy różne dodatki. Żadnych polepszaczy, utwardzaczy, slsów i takich świństw. Niektóre mydełka mają kosmetyczny zapach (wszystkie ściągamy z zagranicy, mają atesty) no bo jeśli się komuś marzy czekoladowe mydło to czemu nie, ale barwimy je tylko naturalnie: roślinami, glinkami, algami albo mikami mineralnymi. Robimy jeszcze balsamy do ciała w kostkach z olejów, maseł i wosku pszczelego z wujkowej pasieki, smarowidełka do ciała, balsamy do ust i kule musujące kąpielowe z pełnym mlekiem i olejkiem z pestek winogron. Aha, i scruby korzenne do ciała. W maju otwieramy się oficjalnie bo rzuciłyśmy wszystko w życiu i otwieramy mydlarnię."
I myślę, że będę stałą klientką, bo co prawda mogłabym sobie zrobić mydło sama, ale nie sądzę, żebym zrobiła to lepiej:-)
Subskrybuj:
Posty (Atom)