Wczoraj skończyłam czytać Slow Life. Zwolnij i zacznij żyć Joanny Glogazy (tej od Slow Fashion), więc na świeżo chcialam się z wami podzielić wrażeniami z lektury (bo jak nie teraz, to pewnie już nigdy).
Zacznijmy od plusów - książka jest ładnie wydana, dokładnie tak jak wyobrażam sobie ideę slow life - stonowana, szara (gołębiowa) okładka, przyjemny papier, rozmiar czcionki, wyróżnienia rozdziałów, lajfstajlowe fotografie itp.
Podobnie wyważona jest treść, lektura jest jak pływanie żabką (babską żabką oczywiście, bez zanurzania głowy) po gładkim jeziorze, żadnych fal, trudnych miejsc, ładne widoki i relaks na plaży. Niby ok, ale nie wciąga (jak Pochwała powolności) i nie chce się po niej zmieniać życia (jak po mniej), czy choćby posprzatać (jak po Magii sprzątania)...
W książce znajdziecie natomiast kilkanaście stron z ćwiczeniami coachingowymi (typu "wypisz rzeczy, które sprawiają ci radość"), kilka wywiadów z blogerami, wyznania autorki na temat jej drogi do slow life + rozważania, jak wprowadzić je w życie, czyli zorganizować czas, przewartościować priorytety, znaleźć swoją pasję itp. Jednym słowem - poradnik dla osób, które zaczynają się interesować tematem i chcą sobie niektóre rzeczy poukładać.
Do mnie nie przemówiło i niczego nowego lektura nie wniosła. Może gdybym przeczytała ją 10 lat temu, to byłaby dla mnie objawieniem, no ale jednak nie. Natomiast bez wyrzutów sumienia oddaję do biblioteki, może przemówi do kogoś innego :-)
1 komentarz:
Mam dokładnie takie same odczucia co do tej książki. Nie znalazłam w niej w sumie nic nowego i jakoś szczególnie nie porwała. :(
Prześlij komentarz